Kopiowanie zabronione!

kacper.ogg

poniedziałek, 30 września 2013

Rozdział 13


*Oczami Maggie*

Przygotowania do ślubu, były cholernie męczące. Zayn jest szczęściarzem że się zmył. Dziennie pomagałam mamie i Joshowi w przygotowaniach. Czasami były to drobne rzeczą i miałam przynajmniej czas na spotkanie się z Jamesem. Z tego co wiem to Zayn wrócił do domu. Nie miałam z nim kontaktu od dnia w którym rozmawialiśmy w domu bodajże Harryego. Nie wiem czy on mieszka tam sam czy też z kolegami. Nie zbyt mnie to obchodzi. Harry jak na razie sobie chyba odpuścił.
Nie pisze do mnie, ani nie dzwoni. Chyba obiecałam mu że się z nim umówię. Oczywiście nie dotrzymałam obietnicy. Moje wyrzuty sumienia nie zniknęły wręcz odwrotnie. Josh tylko przy nas udaje że nie przejmuje się tym że Zayna nie będzie. Widać że mu na nim zależy. To w końcu jego syn. Mama już prawie przestaje mnie obwiniać. Jestem zmęczona po dzisiejszym dniu, ale umówiłam się z Jamesem i muszę się z nim spotkać. Ostatnie przygotowania do jutrzejszego ślubu uważam za zakończone.

Szłam przez pusty park z Jamesem. Trzymaliśmy się za ręce chociaż nie byliśmy ze sobą. Lubiłam Jamesa i to bardzo, ale nic do niego nie czułam. Zresztą James też do mnie nic nie czuje. Jesteśmy po prostu najlepszymi przyjaciółmi. Czuje się przy nim swobodnie. Mówię mu wszystko. Najważniejszą rzeczą jest to że się nie kłócimy.
- Czyli Zayna nie będzie?- spytał James. Wzruszyłam ramionami.
- Raczej nie. Josh nadal się łudzi że jednak przyjedzie.- odpowiedziałam.
- Ale się porobiło. Jedna mała głupia kłótnia, a takie konsekwencje.- pokiwałam głową.

Gdy weszłam do domu, pierwszą rzeczą jaką zrobiłam to odnalezienie mamę. Siedziała w sypialni. Zapukałam do drzwi, a następnie weszłam do środka. Usiadłam obok niej na łóżku i objęłam ją ramieniem.
- Chce żebyś była szczęśliwa. Ożeń się z Joshem i bądź wreszcie szczęśliwą osobą.- wyszeptałam.- Przez tyle lat się męczyłaś. Nie tylko ze mną, ale i ojcem.- po moim policzku spłynęła pojedyncza łza.
- Margaret, co ty wygadujesz?!- podniosła głos mama.
- Nie byłaś szczęśliwa. Męczyłaś się z taty chorobą, a potem z moimi humorkami.- rozpłakałam się.
- Kochanie, nie mów tak.- pogłaskała mnie po policzku.- Kochałam twojego ojca, tak jak teraz kocham ciebie. Jesteś moją córką.- wyszeptała.- Doskonale wiesz, że gdybyś nie zaakceptowała Josha, tego ślubu by nie było.

*Oczami Zayna*

- Mamo, daj sobie spokój. Doskonale wiesz że zrobię co będę chciał.- warknąłem, wkurzony wałkowaniem wkoło tego samego tematu.
- Wiem synku, ale jednak przemyśl to jeszcze raz, okej?- spytała z nadzieją w głosie.

- Już to przemyślałem i nie zmienię zdania. Może sama pojedź na ten ślub?
- Zayn, przestań się tak denerwować. Jaka jest ta Carren?- spytała zaciekawiona. Ciężko westchnąłem.
- Jest bardzo miła i chyba mnie lubi. Jako jedyna się za mną wstawiała podczas moich kłótni z jej córką.- wyjaśniłem.
- Jak się nazywa?
- Ale kto?- nie zrozumiałem.
- No jej córka.
- Maggie.- odpowiedziałem krótko. Chciałem szybko zakończyć ten temat. Nie lubię o niej gadać. Ostatnio zachowałem się jak idiota. Wygarnąłem jej wszystko. Siedziała w aucie i płakała, a ja nic z tym nie zrobiłem. Mama patrzyła na mnie wyczekująco.- Ostatnim razem gdy z nią rozmawiałem to doprowadziłem jej do płaczu. Wygarnąłem jej wszystko co leżało mi na sercu. Trochę tego żałuje, ale jest już za późno.- spuściłem głowę.
- Co ta biedna dziewczyna takiego ci zrobiła?- spytała. Wzruszyłem ramionami. Odpowiedz była prosta. Nic.- Rozmawiałeś z nią kiedykolwiek szczerze? Możesz nienawidzić niewinną osobę.
- Raz, ale już na drugi dzień wszystko wróciło do normy. A mianowicie kłótnie. Carren i tata mieli już nas kompletnie dość.- zachichotałem.- Najśmieszniejsze w tym wszystkim były nasze głupie gierki. Zrobiłem kilka głupich rzeczy, a potem ona to wykorzystała.- znowu się zaśmiałem. Przypomniała mi się jedna z tych głupich gierek.

- Zgaś to! Pal sobie na zewnątrz, a nie tu.- no i kolejny powód do kłótni.
- Będę sobie palił gdzie chce.- wpadłem na świetny pomysł. Zaciągnąłem się i powoli cały dym jaki miałem w buzi wypuściłem na twarz księżniczki.- Podobno w Syrii, dmuchnięcie dymem papierosowym w twarz kobiety jest traktowane jako propozycja seksualna.- przeczytałem to kiedyś w Internecie. Księżniczka była wściekła. Cwaniacko się do niej uśmiechnąłem. Po prostu ją zatkało. Nie wiedziała co powiedzieć. Była wkurzona i nie wiedziała co ma zrobić. To było najbardziej zabawne. W końcu księżniczka wyrwała mi z ręki papierosa i po prostu poszła go wyrzucić. Następnie poszła na górę do swojego pokoju. Miałem teraz niezłą satysfakcje.

Potem były tylko wykłady od ojca. Teraz to wszystko mnie śmieszyło, ale kiedyś byłem cholernie zły.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Beznadziejny rozdział, ale cóż. W następnym będzie już ślub. Cieszycie się, bo ja bardzo?

CZYTASZ = KOMENTARZ

poniedziałek, 23 września 2013

Rozdział 12


*Następnego dnia*

*Oczami Maggie*

Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej ubrania. Następnie ubrałam je na siebie i usiadłam po turecku na łóżku. Usłyszałam miałczenie. To był mój kot. Od razu go zawołałam. Wskoczył na moje nogi i zaczął się do mnie łasić. Pogłaskałam go za uchem.
Mama jest na mnie wściekła, a Josh próbuje jakoś załagodzić sytuacje. Zauważyłam że mama zawsze wstawia się za Zaynem. Za to Josh zawsze wstawia się za mnie. Chyba powinno być na odwrót. To chyba jeszcze bardziej zacieśnia ich więzi. Podniosłam kota i mocno do siebie przytuliłam. Wydał z siebie mruknięcie zadowolenia. Pocałowałam kota w głowę.
- Kocham cię czarnuchu.- szepnęłam do jego ucha.- Coś ostatnio cię zaniedbywałam.-kot spojrzał na mnie jakby doskonale rozumiał moje słowa. Wstałam trzymając czworonoga w objęciach. Wyszłam z pokoju kierując się w stronę schodów. Usłyszałam że mama znowu kłóci się z Joshem. Usiadłam w połowie schodów. Zaczęłam dokładnie przysłuchiwać się ich rozmowie.
- Carren, daj jej spokój. Nie wiedziała jakie będą konsekwencje. Zayn jest dużym chłopcem i sobie poradzi. Nie martw się o niego.- mówił Josh. Mama pospiesznie opuściła kuchnie. Nawet mnie nie zauważyła. Mój mały towarzysz wpatrywał się w całą sytuacją swoimi dużymi oczami. Mam cholerne poczucie winy. Gdyby nie moje głupie słowa mama i Josh nie kłóciliby się. Ciężko westchnęła.- Cześć Zayn! Odbierz wreszcie ten telefon. Martwimy się o ciebie.- Josh prawdopodobnie nagrywał się na pocztę głosową mulata. Wstałam zostawiając kota na schodach. Po ciuchu weszłam do kuchni. Josh siedział przy stole z telefonem w ręku. Widać było że się martwi. To wszystko co powiedział to po to żeby uspokoić moją matkę. Objęłam Josha od tyłu.
- Przepraszam cię.- szepnęłam.- Wszystko naprawię. Znajdę Zayna. Nie wiem jeszcze jak, ale go znajdę.
- Dziękuje kochanie. Wiesz że wcale nie musisz.
- Muszę, bo to moja wina.- puściłam mężczyznę i poszłam do swojego pokoju. Chwyciłam telefon i od razu wybrałam numer Zayna. Jednak na marne, bo po sygnale włączyła się poczta głosowa. Ciężko westchnęłam. Czego ja się spodziewałam, że odbierze i powie że natychmiast wraca, bo ja tak chce? Jestem strasznie samolubna. Nawet nie pomyślałam o tym że mogło mu się coś stać. Co jeżeli nie miał gdzie spać? Może miał wypadek? Był na mnie wkurzony i rozwalił się na tym cholernym motorze. Telefon mógł mu wypaść i leżeć gdzieś w trawie. Nie to nie możliwe. Przecież lekarze zadzwoniliby do jego rodziców, albo i nie. Wybrałam numer Harryego. Może u niego się zatrzymał, albo u któregoś z tych chłopaków. Po kilku sygnałach odebrał.
- Cześć kochanie! Wiedziałem że prędzej czy później wpadniesz na pomysł żeby zadzwonić do mnie, a nie do Zayna.- zachichotał. Kamień spadł mi z serca. Z Zaynem wszystko w porządku.
- Proszę, daj mi go do telefonu.- poprosiłam.
- Myślałem że wolisz ze mną pogadać.
- To co wole nie ma teraz znaczenia. Musze jakoś uratować to co zniszczyłam.- westchnęłam.
- Wybacz kochanie, ale Zayn nie chce z tobą gadać.
- Mógłbyś mi podać swój adres. Muszę z nim pogadać.- niemal błagałam.
- Pod warunkiem że się wzruszcie ze mną umówisz.- zachichotał.
- Nie wystarczy ci że jeszcze dzisiaj będę w twoim domu?- uniosłam jedną brew.
- Zaraz ci wyśle adres smsem.- rozłączyłam się i pobiegłam na dół. Nie mówiąc nic Joshowi, ani mamie wyszłam z domu i od razu wsiadłam do auta. Harry wysłał mi adres. Wiedziałam gdzie to jest, więc bez problemu dojechałam na miejsce.

Drzwi się otworzyły i nie zobaczyłam ani Harryego, ani Zayna. Otworzył mi jeden z jego kolegów. Nie pamiętam imienia. Zresztą chyba nawet go nie znałam. Chłopak miał krótkie ciemne włosy. Wyglądał na jednego z normalniejszych z całej tej paczki. Lekko się uśmiechnęłam. Chłopak to odwzajemnił. Nadal mi jest wstyd za to że byli kiedyś światkami mojej kłótni z Zaynem.
- Cześć!- przywitał się.
- Cześć! Przyszłam do Zayna.- wyjaśniłam. Chłopak uchylił szerzej drzwi. Weszłam do środka i poszłam razem z nieznajomym do Zayna. Taką bynajmniej miałam nadzieje. Gdy tylko przekroczyłam próg domu usłyszałam krzyki i śmiechy. Czy jest tu ktoś normalny, oprócz mnie? zmarszczyłam czoło. Weszliśmy do pokoju. To był chyba salon. Harry leżał na ziemi, a blondyn który ostatnio był u nas siedział na nim go łaskotał. Loczek nie umiał przestać się śmiać.
- Harry, mogłeś nie zadzierać z Niallem.- zaśmiał się chłopak siedzący na fotelu. Czyli ten blondyn nazywał się Niall. Zauważyłam też Zayna. Wstał z kanapy i odciągnął Nialla od loczka. Loczek zaś szybko wstał i zaczął uciekać cały czas patrząc za siebie. Nie licząc tego że prawie do mnie dobił, to śmieszne to wyglądało. W ostatniej chwili się zatrzymał. Na jego ustach wymalował się szeroki uśmieszek.
- Hej!- przywitał się. Podszedł do nas blondasek.
- Jestem Niall.- przedstawił się.
- Maggie.- lekko się uśmiechnęłam. Przedstawił mi się też Louis i Liam. Przynajmniej teraz znam ich imiona. Spojrzałam w kierunku Zayna. A raczej chciałam spojrzeć. Zayna nie był już w salonie.- Gdzie jest Zayn? przed chwila jeszcze tu był.- spytałam marszcząc czoło.
- Pewnie poszedł do siebie. Chodź zaprowadzę cię.- powiedział Louis. pokiwałam głowa i poszłam razem z nim.- Nie sądzę żeby ci się udało go przeprosić.
- A kto powiedział że chce go przepraszać.- uniosłam jedną brew.- Muszę z nim pogadać. Jeszcze się zastanowię czy go przeproszę. Trzeba sobie na to zasłużyć.- zachichotałam, a Louis pokręcił głową. Wskazałam mi drzwi i odszedł. Zapukałam do nich i pozwoliłam sobie na wejście. Zayn siedział na skraju łóżka i wpatrywał się w telefon.
- Po co tu przyszłaś?- spytał. Nawet nie spojrzał w kierunku drzwi. Zachowywał się jakby był pewny że to ja. Zresztą kto inny miałby tu przyjść? Oparłam się plecami o drewniane drzwi. spojrzałam na chłopaka.
- Chce pogadać.- chciałam jeszcze coś dodać, ale chyba nie było mi to dane. Mulat zaczął się śmiać, a następnie na mnie spojrzał.

*Oczami Zayna*

Co ona sobie wyobraża?! Myśli że przyjdzie że i wszystko będzie jak przedtem? Zaśmiałem się, a następnie na nią spojrzałem.

- Nie ośmieszaj się jeszcze bardziej.- wstałem z miejsca na którym przed chwilą siedziałem.- Nie zachowuj się jak jakaś pieprzona księżniczka! Myślisz że wszystko ci wolno!. Proszę bardzo! Chciałaś to się wyniosłem!- nie potrafiłem na nią nie krzyczeć. Ona nie powiedziała ani słowa, tylko wpatrywała się we mnie. Zrobiłem dwa kroki do przodu.- Jesteś żałosna! Najpierw chcesz żebym się wyniósł, a na następny dzień przychodzisz do mnie i nie wiem czego oczekujesz! Czyżbyś miała jakieś problemy w domu?!- uniosłem jedną brew. To nie było pytanie, raczej stwierdzenie.- I bardzo dobrze! Wreszcie ci się należało! Wszyscy wieczni nie będą cię traktować jakbyś nie wiadomo kim był!- zrobiłem kolejne dwa kroki. Odległość jaka nas dzieliła to może jakiś metr. Ona nadal się nie odzywała.- Nie wszyscy tak jak ty mieli tak kolorowo w życiu.- powiedziałem już trochę spokojniej.
- Przestań.- szepnęła, jakby nie mogła tego powiedzieć na głos. Prychnąłem.
- Co prawda boli?- złośliwie się uśmiechnąłem. Jej oczy nabierały coraz to więcej łez.- Dziwisz się że przyjaciółka się na ciebie wypięła? Myślisz że ona kiedykolwiek szczerze cię lubiła?- pokonałem odległość jaka nas dzieliła. Teraz dzieliło nas może kilka centymetrów. Oparłem jedną rękę na drzwiach obok jej ramienia.
- Przyszłam tu z tobą porozmawiać. Nie chce się, kłócić.- bąknęła.
- Przecież rozmawiamy. Z tobą przecież nie da się inaczej.- pomiędzy nami zapadła długotrwała cisza.
- Wróć do domu. Josh i mama martwią się o ciebie. Też się martwiłam.- to ostatnie zdanie prawie nie usłyszałem. Powiedziała to tak cicho, że cudem zrozumiałem treść. Prychnąłem i cicho się zaśmiałem. Dziewczyna spuściła głowę.
- Nie żartuj sobie! Chyba jesteś idiotką jeśli myślałaś że uwierzę w twoje słowa.
- Będziesz chociaż na ślubie?- spytała już bardziej pewna siebie. Wzruszyłem ramionami.
- Po co?
- To twój ojciec. Zależy mu na twojej obecności. Mojej mamie też.- ciężko westchnąłem. Wpatrywałem się w jej oczy. Szukałem chociaż jednej oznaki że kłamie. Może naprawdę chcą żebym był obecny na tym głupim ślubie? Głupi ślub. Chyba wrócę do domu. Do mamy. Daruje sobie tą głupią uroczystość. Udawanie jakim to jestem cudownym synem. Siedzenie przy jednym stole z księżniczką. Marzenie.
- Idź już sobie. Zrobię co będę chciał.- dziewczyna posłuchała mnie i wyszła.

*Oczami Maggie*

Wyszłam szybko z tego przeklętego domu. Wsiadłam do auta i się po prostu rozpłakałam. Jestem z siebie dumna że nie zrobiłam tego przy Zaynie. To co mówił cholernie bolało. Naprawdę jestem aż taka zła? Przecież wcale nie miała kolorowego dzieciństwa. Co on o mnie może wiedzieć?

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Jak wrażenia? ;P Jest 49 obserwatorów, a tak mało komentarzy. Zacznijcie komentować moje marne wypociny. ;>


CZYTASZ = KOMENTARZ

niedziela, 15 września 2013

Rozdział 11


*Następnego dnia*

Postanowiłam że nie odezwę się ani jednym słowem do Zayna. Mam go dość. Nie mogę już na niego patrzeć. Wkurzają mnie te chore kłótnie. To się staje chore. Nie moja wina że on jest takim idiota. Westchnęłam. Wujek postanowił że pomoże mamie i Joshowi przy przygotowaniach do ślubu.
- Maggie!- krzyknęła moja mama. Wstałam z łóżka i poszłam w kierunku drzwi. Nawet nie zdążyłam wstać z łóżka, bo już ktoś coś ode mnie chce. Patrzyłam cały czas na swoje nogi. W pewnym momencie do kogoś dobiłam. Oczywiście tą osobą był Zayn, bo kto inny. Minęłam go i zeszłam na dół.
- A przepraszam?- zawołał za mną. Obróciłam głowę i zmarszczyłam czoło.
- Nie należy ci się. Po pierwsze to ty powinieneś przeprosić mnie.
- Niby za co?- głupio za pytał. On na serio nie wiedział czy tylko udawał.
- Pomyśl.- zaproponowałam. Zauważyłam że Zayn penetruje mnie wzrokiem i głupio się uśmiecha. Przejechałam wzrokiem w dół i dostrzegłam, że nadal jestem w piżamie. Naciągnęłam bardziej w dół piżamę.- Idiota.- warknęłam i poszłam w poszukiwaniu mamy, która mnie wołała. Znalazłam ją w salonie. Trzymała w ręku bukiet kwiatów. Na jej ustach widniał szeroki uśmiech.
- To dla ciebie. Przed chwilą przyniósł kurier.- oznajmiła i podała mi kwiaty. Zmarszczyłam czoło. W bukiecie dostrzegłam małą karteczkę. Wyciągnęłam ją i zaczęłam czytać treść.

Może jednak się ze mną spotkasz? Mówiłem że nie odpuszczę. ;*
Harry xx

Na moich ustach pojawił się uśmiech.
- Od kogo te kwiaty?- ciekawość mojej mamy nie znała granic. Westchnęłam. Zamiast jej odpowiedzieć podałam jej bukiet i poszłam po telefon. Gdy już go odnalazłam wróciłam do salonu. Wstawiłam kwiaty do wazonu i zadzwoniłam do loczka. Chyba nigdy mi nie da spokoju. Chłopak po jakichś dwóch sygnałach odebrał telefon.
- Cześć śliczna. Dostałaś moje kwiaty?- mogłam wyczuć w jego głosie rozbawienie.
- Cześć Harry.- westchnęłam.- Tak dostałam.
- To co o której po ciebie mam przyjechać?- ten chłopak coraz bardziej mnie irytował. Chciałam być miła, ale on wyprowadzał mnie z równowagi.
- Bardzo dziękuje za kwiaty, ale nigdzie z tobą nie pójdę. Wybacz, ale nie zmienię zdania.
- To nie znaczy że nie będę próbował.- zaśmiał się. Czy jego nie rusza to że przed chwilą powiedziałam mu że z nim się nie spotkam? Do niego naprawdę trzeba mieć nerwy. Ciężko westchnęłam.
- To nie znaczy że kiedykolwiek zmienię zdanie. Szkoda twojego czasu. Na razie.- nie czekając na jego reakcje rozłączyłam się. moja mama mierzyła mnie wzrokiem.
- Co?- zapytałam zmieszana.
- Czemu go tak potraktowałaś? On wysłał ci kwiaty i widać że się stara.- skrzywiłam się.
- Bo to przyjaciel Zayna? Po za tym jest cholernym podrywaczem.- obróciłam się i poszłam na górę się przebrać.

*Oczami Zayna*

Nie wieże, że Harryemu aż tak zależy żeby się z nią umówić. Nie wiem może to przez to że ona ciągle mu odmawia.
To jest strasznie zabawne. Gdy tylko księżniczka opuściła salon wybuchnąłem śmiechem. Nie obyło się bez upomnienia przez ojca. Widocznie go to nie śmieszyło. Ojciec, Carren i wujek księżniczki gdzieś poszli. Nie mam pojęcie gdzie, bo ich nie słuchałem. Wszedłem do kuchni. Nie byłem zbytnio głodny, więc napiłem się tylko wody. Księżniczka bez słowa weszła do kuchni. Specjalnie stanąłem jej na drodze. Gdy ona chciała mnie wyminąć ja zaraz zastawiałem jej drogę. Ona jest taka zabawna jak się wkurza.
- Możesz się odsunąć?- spytała podnosząc głos. Czyżbym ją wkurzył? zacząłem udawać że się zastanawiam.
- Może tak proszę abyś się odsunął?- zapytałem unosząc jedną brew. Dziewczyna odwróciła głowę w bok. Spojrzała na szklankę którą tak przed chwila postawiłem. Chwyciła ją i oblała mnie. następnie chciała wyjść z kuchni. Chwyciłem jej nadgarstek.- Co ty sobie wyobrażasz?!- krzyknąłem.
- Puść mnie! Myślisz że możesz nie wiadomo co, a na prawdę jesteś nikim!- wykrzyczała mi w twarz.- Wynieś się stąd! Nikt cię tu nie chce widzieć!- krzyczała nadal. Co ona sobie wyobraża?
- Proszę bardzo.- syknąłem. Poszedłem na górę spakowałem swoje rzeczy i jak najszybciej wsiadłem na motor. Proszę bardzo.

*Oczami Maggie*

Wreszcie idiota się wyniósł. Dlaczego on musi być taki wkurzający. Mogę się założyć że jeszcze wróci. Poszła na górę. Mój głupi telefon zaczął dzwonić. Nie chce teraz z nikim gadać. Spojrzałam na wyświetlacz, a następnie przejechałam palcem po wyświetlaczu.
- James nie mogę teraz gadać.- powiedziałam obojętna.
- Co się stało?- zapytał od razu. Jedyna osoba, która mnie rozumie. Westchnęłam.
- Pokłóciłam się z Zaynem i kazałam mu się wyprowadzić wyprowadził się i jestem strasznie wkurzona na tego idiotę. Sama myśl o nim doprowadza mnie do szału.- pożaliłam się.
- No to masz przechlapane.- stwierdził.
- Dzięki za słowa otuchy.- skrzywiłam się.
- Za tydzień ślub, a ty go wywaliłaś z domu. Sądzę że twoja mama i ojczym cię za to zabiją. Znając Zayna nie pokaże się na ślubie.- nie patrzyłam na to z tej strony.
- Wiesz co ja musze kończyć. Muszę sobie wszystko poukładać w głowie.- rozłączyłam się. cholera. Oni mnie zabiją za to. Mam ogromne wyrzuty sumienia. Zayn na pewno nie przyjedzie na ślub. Nawet nie pomyślałam o tym jak mama i Josh będę się czuć. Przecież to syn Josha. Chciałabym teraz przywalić głową w coś twardego. Jestem cholerną egoistką.

Powoli zeszłam na dół. Zobaczyłam szczęśliwą mamę i Josha. Cholera jasne. Czy ja zawsze muszę wszystko psuć?
Josh spojrzał w moim kierunku. Zaczęłam przygryzać wnętrze policzka.
- Coś się stało Maggie?- zapytał. Nie wiedziałam co powiedzieć. w końcu stało się i to dużo. Usiadłam na ostatnim schodku.
- No bo…- nie umiałam dobrać odpowiednich słów.- pokłóciłam się z Zaynem.
- To jeszcze nie koniec świata, kochanie.- odezwała się mama.
- No tak, ale... kazałam mu się wyprowadzić. No i on mnie posłuchał. Przepraszam was.- z moich oczu wypłynęła łza. Zwiodłam ich.
- Nie martw się. Zaraz do niego zadzwonię i zobaczysz że jeszcze dzisiaj będzie tu z powrotem.- odezwał się Josh.
- Czy wy choć raz nie możecie na mnie nakrzyczeć? Jeśli wierzycie że wróci to jesteście głupi.- skrzywiłam się. Mama stała i tylko mi się przyglądała. To była chyba najgorsza kara.- Przepraszam.- ona doskonale wiedziała że mam racje. Doskonale też zdawała sobie sprawę że nie przyjedzie na ślub. Mama spuściła wzrok i podeszła bliżej mnie. Josh poszedł do salonu i zaczął dzwonić do Zayna. Gdy na mnie spojrzała przeszedł mnie dreszcz.
- Nie wiem jak to zrobisz, ale Zayn ma być na ślubie, zrozumiano? Pomyślałaś o tym jak Josh będzie się czuł gdy Zayna nie będzie na ślubie? Zastanowiła się nad tym chociaż przez chwile?
- Przepraszam. Jest mi wstyd za to wszystko. To nie miało tak wyglądać.- łzy spływały mi potokami po policzkach.- Zrobię co w mojej mocy żeby go z powrotem tu przywieźć.- obiecałam. Josh z powrotem do nas dołączył.
- Zayn nie odbiera. Zadzwoniłam do Trishy i powiedziała że Zayna u niej nie ma. Możliwe że jeszcze tam nie dotarł, albo zatrzymał się u jakiegoś kolegi.- oznajmił Josh. Lekko się do mnie uśmiechnął.- Nie płacz, kochanie.- dotknął mojego policzka i starł łzy.
- Jesteś na mnie zły?- zapytałam patrząc na ziemię.
- Jasne że nie. Nie masz czym się martwić, a ty Carren daj jej spokój. Nie obwiniaj jej.- Josh jest dla mnie strasznie wyrozumiały. Nie zasługuje na to żeby mnie bronił. W końcu to moja wina.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Co sądzicie o rozdziale? ;P namieszałam trochę. ;> 39 osób obserwuje bloga, a tylko 20 parę komentuje. Proszę was komentujcie to co pisze. Zapraszam was też na mojego drugiego bloga. KLIK

poniedziałek, 9 września 2013

Rozdział 10


*Oczami Zayna*

Cholernie mi się nudziło. Nie miałem pomysłu co ze sobą zrobić. Na szczęście do salonu wszedł wujek księżniczki. Całkiem spoko gość. Całkiem możliwe że księżniczka jest adoptowana. W końcu ma spoko rodzinę. Matka anioł, wujek sympatyczny, a Maggie? Głupia idiotka. Ciężko westchnąłem.
- Coś nie przepadacie za sobą z Maggie?- zapytał mężczyzna. Usiadł obok mnie na kanapie.
- Jeszcze pan nie widział naszych kłótni.- zaśmiałem się.
- Może lepiej niech tak zostanie.- również się zaśmiał.- Maggie ma ciężki charakter.- szczerze mówiąc to nie znam jej za dobrze. Prócz tego że lubi się kłócić to nie wiem o niej nic. Może lepiej będzie jak tak zostanie. Jeszcze dowiedziałbym się za dużo. Do salonu weszła Carren. Od razu podarowała mi ciepły uśmiech.
- Zayn tata cię woła.- wstałem z kanapy i poszedłem w stronę kuchni. Zakładałem że właśnie tam go znajdę. Nie myliłem się. pił kawę i czytał jakąś gazetę. Oparłem się łokciami o blat. Chciałem coś powiedzieć, ale on mi przerwał.
- Masz chwile czasu?- zapytał. Wzruszyłem ramionami.
- Zależy o co chodzi.- ojciec westchnął.
- Mógłbyś pojechać do mojej firmy? Zawiózłbyś kilka papierów. Mogę na ciebie liczyć?- chyba nie mam nic lepszego do roboty. Pokiwałem głową i poszedłem na górę. Wziąłem z łóżka swoją skórzaną kurtkę, włożyłem ją na siebie i zszedłem z powrotem na dół. Ojciec dał mi te swoje papiery i wyszedłem z domu. Podszedłem do motoru.

*Oczami Maggie*

Dochodziłam już pod dom, kiedy zobaczyłam znajomą twarz jadącą na motorze. To był oczywiście Zayn. Czyżby postanowił ruszyć swój tyłek i wyjść z domu. Co za nowość. Chłopak spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął.
To był prawie nie widoczny uśmiech, ale nadal uśmiech. Nie wiem czemu, ale na mojej twarzy sam zmalował się delikatny uśmiech. Nie zatrzymując się szłam dalej. Skoro Zayn wreszcie się ruszył, to może znajdzie sobie jakąś dziewczynę. Wtedy widywałabym go rzadziej w domu. Byłby wreszcie spokój. Nie wiem po co o tym myślę. To i tak tylko moja wyobraź. Już miałam otworzyć drzwi, kiedy zadzwonił mój telefon. Wyciągnęłam go z kieszeni i weszłam do domu. Nie patrząc kto dzwoni od razu odebrałam i przyłożyłam urządzenie do ucha.
- Hallo?- powiedziałam wchodząc w głąb korytarza.
- Wiedziałem że odbierzesz.- usłyszałam dość charakterystyczny głos, a po chwili chichot. Zmarszczyłam brwi. To był loczek.
- Nie spojrzałam na wyświetlacz. Inaczej bym nie odebrała.- sprostowałam.- Co chcesz?- spytałam obojętna. Podałam Joshowi zakupy.
- Tak sobie pomyślałem, że może naszła cię ogromna ochota spędzenia ze mną czasu.- zachichotałam.
- Nie wątpię że właśnie tak jest.- usiadłam na krześle w kuchni obserwując Josha. Nie chciało mi się rozmawiać z Harrym, ale też nie chciałam od razu się rozłączyć. To by było chamskie z mojej strony.
- Też jestem tego samego zdania. To co masz ochotę się spotkać?- zapytał z nadzieją w głosie. Czy on myśli, że chce się spotkać z największym kobieciarzem jakiego kiedykolwiek poznałam? Chyba jest w błędzie. Po za tym nawet go nie znam.
- Wybacz loczku, ale się z tobą nie spotkam. Może zaproponuj to Zaynowi? Dawno chyba nie był na randce.- zaczęłam się śmiać. wyobraziłam już sobie to jak Harry jest z Zanem na randce. To by był komiczny widok.
- Bardzo śmieszne.- niby powiedział to z ironią, ale sam się z tego śmiał.- No cóż nie myśl że się mnie tak łatwo pozbędziesz. Jeszcze do ciebie zadzwoni. Nie masz się o co martwić.- westchnęłam.
- Nie mogę się już doczekać.- znowu wywołałam śmiech chłopaka.
- To do zobaczenia niedługo.
- Jasne. Cześć.- rozłączyłam się i położyłam telefon na blacie. Josh spojrzał na mnie pytająco, ale ja tylko machnęłam ręką.
- Twierdzisz że mój syn jest gejem?- uniósł jedna brew. Zaśmiałam się.
- Nie. Tak tylko powiedziałam.- zaśmiałam się.

Usiadłam obok mamy i Josha. Oboje właśnie o czymś rozmawiali. Nie wtrącałam się tylko siedziałam i myślałam nad różnymi rzeczami. Ciekawe co u Sandy? W końcu jest moją najlepszą przyjaciółką. Jestem cholernie ciekawa czy Dan ze mną zerwał dla niej. To już by był cios poniżej pasa. Ona doskonale wiedziała jak go kocham. Nie cierpię ich obojga. Odkąd przestałam być z Danem wreszcie dotarło do mnie jakim jest idiotą. Cieszę się że mam jeszcze Jamesa. On jest moim najlepszym przyjacielem. Wpadliśmy na siebie przypadkiem, a teraz jesteśmy przyjaciółmi. Cieszę się że go mam. Mama machnęła mi ręką przed oczami.
- Słuchasz mnie?- zapytała. Zdezorientowana na nią spojrzałam.
- Zamyśliłam się.- wyjaśniłam. Nawet nie zauważyłam że w salonie jest Zayn. Kiedy on tu przyszedł? Josh zapytał o coś mulata. Ten tylko krótko odpowiedział. Spojrzałam ponownie na mamę.
- Jesteście ze sobą z Jamesem?- wypaliła rodzicielka. Zmarszczyłam czoło.
- A powinniśmy?- odpowiedziałam pytaniem.- Nie mogę mieć już przyjaciela?
- Możesz, możesz.- odpowiedziała i lekko się uśmiechnęła.- Chciałam tylko wiedzieć.- w tym samym czasie mój telefon zaczął dzwonić. Wyciągnęłam go z kieszeni i tym razem spojrzałam na wyświetlacz. James. Przejechałam palcem po ekranie i przyłożyłam telefon do ucha.
- Hej!- powiedziałam uśmiechając się.
- Cześć! Idziemy się gdzieś przejść? Na przykład do parku?
- Jasne. Tylko się przebiorę i możemy iść. To co za piętnaście minut w parku?- nie wiem czy to był zbieg okoliczności, ale Zaynowi też zaczął dzwonić telefon.
- Ok. to się widzimy.- rozłączyłam się i poszłam na górę. Przebrałam się w coś bardziej ładnego i weszłam z powrotem na dół.
- Gdzie idziesz?- spytała mama.
- Do parku z Jamesem.- odpowiedziałam wychodząc z domu. Droga zajęła mi jakieś pięć minut. Mieszkałam dość blisko parku. James już na mnie czekał. Podeszłam do niego i na przywitanie pocałowałam go w policzek.

*Oczami Zayna*

Harry nalegał żebyśmy szli do tego głupiego parku. Nie wiem po co mu mówiłem że księżniczka tam poszła.
W końcu przystałem na jego. On jest strasznie uparty. Rzadko co spotykamy się cała piątką, ale dzisiaj był właśnie ten dzień. Zazwyczaj któryś nie może, albo po prostu mu się nie chce.
- Hazz, odpuść sobie. Ona i tak z tobą nie będzie. Dla niej liczy się tylko James. Nie masz z nim szans. On jest w jej oczach ideałem.- zacząłem się śmiać. ten koleś naprawdę jest jakiś chory. Samo to że spędza z nią tyle czasu. Pewnie chodzi tylko o to że jest ładna. Dla mnie i tak zawsze będzie głupią księżniczką która myśli że wszystko jej się należy. Za to właśnie jej tak strasznie nie cierpię. Przez jakiś czas się nie odzywałem. Chłopaki między sobą o czymś rozmawiali. Ja na jakiś czas po prostu się wyłączyłem. Szliśmy dalej przez ten chory park. Dostrzegłem idącą brunetkę z jakimś brunetem. To była ta sama dziewczyna o której Harry cały czas nadawał. A mianowicie Maggie. Szła z tym całym Jamesem. Gdy podeszliśmy bliżej ich dwójki dostrzegłem że trzymają się za ręce. Louis spojrzał w tym samym kierunku co ja. Szturchnął Harryego.
- Harry, chyba się spóźniłeś.- zaśmiał się chłopak, a loczek zmarszczył czoło. Czemu ona tak kłamie? Czemu nie powie prawdy że jest z Jamesem? Co to za problem powiedzieć że ma się chłopaka? Rozumiem niech wszystkich okłamuje, ale Carren? Ona jest taka… miła i wyrozumiała. Coraz bardziej nie rozumiem tej dziewczyny. Słysząc te głupie teksty chłopaków aż się we mnie zagotowało. Może i one były skierowane do Harryego, ale cholernie mnie wkurzały.
- Dobra weźcie się kurwa zamknijcie. Nie chce mi się już was słuchać. Ja idę do domu.- obróciłem się i ruszyłem w kierunku domu. Zanim jeszcze od nich odeszłam padły jakieś chore pytania z ust Louisa.
- A ty co zakochałeś się, że taki oburzony jesteś?- nie wiem czy on się w ogóle słucha. Nie zwracając na nich uwagi poszedłem do domu.

*Oczami Maggie*

Weszłam do domu i poszłam do kuchni. Strasznie mi się chciało pić. Wyciągnęłam z lodówki sok i wlałam sobie do szklanki. Poszłam do salonu i oczywiście musiałam tam spotkać Zayna. Na szczęście z wujkiem. Usiadłam na fotelu. Zayn był jakoś podejrzanie zły. Co zaś się stało? czyżby pokłócił się z Joshem?
- Czemu okłamujesz Carren?- zapytał z pretensjami mulat. Zmarszczyłam czoło. Że niby co robię?
- Kiedy niby ja okłamałam geniuszu?- spytałam złośliwie.
- Jak zapytała cię czy jesteś z Jamesem. Czemu nie powiedziałaś prawdy?
- Co ty do cholery sobie znowu ubzdurałeś? Jakiej prawdy? O co ci chodzi?- debil po prostu.
- Widziałem jak szłaś za rękę z Jamesem w parku. Czemu nie powiedziałaś Carren że jesteście razem?- patrzyłam na niego jak na debila.
- Idź się leczyć!- krzyknęłam.- Nie jestem z Jamesem! On jest tylko przyjacielem! Jesteś jakiś chory umysłowo!- wrzeszczałam.- To że szłam z nim za rękę nie znaczy że z nim jestem. Nie moja wina że w twoim pojęciu przyjaciółka to osoba która także pójdzie z tobą do łóżka.- wysyczałam przez zęby.
- A co ty jeszcze z nim nie poszłaś?- zapytał unosząc jedną brew do góry.
- Teraz to przegiąłeś. Ja w przeciwieństwie do ciebie nie jestem kurwą!- krzyknęłam i wyszłam z salonu kierując się do pokoju.
- Co się dzieje?- zapytał Josh.
- Zapytał swojego głupiego syna.- odpowiedziałam i pobiegłam do pokoju.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Jak widzicie mam cholerne zaległości na blogach, ale to tylko i wyłącznie przez szkołę. ;P Musze po prostu wszystko sobie ogarnąć. ;)

                                                             CZYTASZ= KOMENTARZ