Kopiowanie zabronione!

kacper.ogg

sobota, 28 grudnia 2013

Rozdział 26

Kursywa – wspomnienia

*Następnego dnia*

*Oczami Maggie*

Włożyłam spodenki, top i szarą bluzę. Spięłam włosy w koński ogon i wyszłam z pokoju cicho zamykając drzwi. Włożyłam trampki, a następnie wyszłam na świeże powietrze.
Dzisiaj na plaży było mało ludzi. Pogoda od wczoraj się pogorszyła. Usiadłam na piasku. Przyciągnęłam kolana pod klatkę piersiową i objęłam je rękami. Patrzyłam jak wiatr rozwiewa piasek, tworząc gładką powierzchnie. Na piasku nie było widać żadnych odcisków nóg czy czegokolwiek innego. Nabrałam do ręki trochę ziarenek, a następnie zamknęłam w pięści. Uniosłam wyżej rękę i zrobiłam mały otwór by piasek mógł wychodzić. Patrzyłam jak piasek powoli z powrotem spada na ziemie. Wkopałam ręce w zimny piasek. Przez chwile tak siedziałam, po czym otrzepałam dłonie i wstałam na równe nogi. Ruszyłam w stronę porośniętego drzewami wzgórza. Idąc kopałam piasek. Zrobiłam kilka kroków i usłyszałam że ktoś za mną biegnie. Obróciłam głowę i zobaczyłam szatyna o brązowych oczach. Zatrzymałam się i czekałam aż do mnie dobiegnie. Nie trwało to długo. Gdy Zayn już stał obok mnie ruszyłam w kierunku wzgórza. Zayn szedł obok mnie. Słyszałam jak ziaje.
- Kondycja palacza nie pozwala na zbytni wysiłek?- uniosłam jedną brew i spojrzałam na swoje nogi. Malik nie odpowiedział na moje pytanie, co wywołało delikatny uśmiech na mojej twarzy.

Dostrzegłam pod jednym drzewem wielki kamień. Poszłam w tamtym kierunku. Oparłam się o kamień i spojrzałam na szatyna. Chłopak podszedł do mnie i stanął naprzeciwko mnie. Zbliżył swoją twarz, chciał mnie pocałować. Widząc to podciągnęłam się na rękach i usiadłam na kamieniu. Był zimny, ale nawet wygodny. Spojrzałam na twarz Mulata. Na jego ustach widniał zadziorny uśmiech.
- Tak właściwie to chce z tobą pogadać.- oznajmił opierając się obok mnie o kamień tak samo jak ja wcześniej. Zaczęłam bawić się palcami. Wpatrywałam się w nie jakby były ciekawym obrazem. Słuchałam co Malik ma jeszcze do powiedzenia.- Powiedz mi co się stało z twoim tatą. O co chodzi z tą bransoletką?- spojrzałam na swoją rękę upewniając się czy na pewno nadal tam jest. Była. Przejechałam po niej palcem, nie podnosząc wzroku.
- Jesteś jedenastoletnim dzieckiem. Twoim autorytetem jest ojciec. Kochasz go najbardziej na świecie. Nagle z dnia na dzień podsłuchałeś rozmowę rodziców.

Tata siedział na krześle i miał ręce na głowie. Patrzył w ziemie i rozmawiał z mamą.
- Jestem chory, rozumiesz?- powiedział roztrzęsiony głos ojca. Mama zakryła sobie dłonią usta i zaczęła płakać.- Mam raka.
- Wyjdziesz z tego.- powiedziała.
- Nie wyjdę.- jego spokojny głos był dobijający. Schował swoją twarz w dłoniach.

- Twój ojciec ma raka. Do końca nawet nie wiesz co to, bo jesteś dzieckiem. W ułamku sekundy twoje życie się rozpada. Za każdym razem gdy widzisz swoją mamę, płacze. Po jakimś czasie wywożą cię do babci, żebyś na to wszystko nie patrzył.- opowiadałam dalej, cofając myśli do tamtych wydarzeń.

- Chce do taty!- załkałam leżąc w łóżku. Babcia głaskała mnie po głowie próbując jakoś uspokoić. Łzy z moich oczu wylewały się falami.- Chce do taty!- krzyczałam. Babcia w końcu odpuściła i zawieźli mnie z powrotem do domu.

- Każdego dnia gdy tylko wstałam szłam do pokoju rodziców sprawdzić czy nadal tam jest.
Przytulałam go z całej siły i nie chciałam puścić.- z mojego oka wypłynęła samotna łza, która skapnęła na moje gołe udo.- Gdy kładłam się spać modliłam się o ojca. Prosiłam Boga by mi go nie zabierał. Rodzice mówili że tata wyzdrowieje. Co mieli powiedzieć dziecku? Gdy pogorszył się jego stan…- kolejne łzy skapywały na moją nogę.- było tylko gorzej. Po śmierci ojca… wszystko się zmieniło. Cały czas płakałam. Chodziłam nawet do psychologa. Przestałam mówić. Mama nie dała sobie z tym wszystkim rady. Zamknęła się tak samo jak ja. Z nią jednak było gorzej. Przeprowadziła się do nas babcia z dziadkiem. Moje życie przeistoczyło się w koszmar. Co do bransoletki. Dostałam ją od taty na ostatnie urodziny z nim. Od tamtej pory nie ściągam jej z ręki. Nie świętuje urodzin. Dostaje prezenty, ale to już nie to samo co kiedyś. Gdy mama poznała Josha wreszcie zaczęła żyć. Była szczęśliwa. Gdyby nie twój ojciec, pewnie wylądowałybyśmy pod mostem.- wytarłam policzki rękawem bluzy.- Po dziesięciu latach nadal czuję tą pustkę. Patrzę na mamę i Josha myślę o tym, że na jego miejscu powinien być tata. Niby to już dziesięć lat, ale ból głęboko w sercu wcale nie zmalał. Patrzę na tą bransoletkę i myślę o tych przyjemnych chwilach z tatą. Teraz już wiesz?- pierwszy raz spojrzałam na Zayna. Miał spuszczoną głowę. Szatyn odchrząknął.
- Przeszłaś tyle będąc dziesięcioletnim dzieckiem.- Zayn przetarł swoje oczy. Moja historia go wzruszyła? Zayn patrzył przed siebie.- Zawsze myślałem, że to ja miałem zrąbane dzieciństwo. Tata od nas odszedł.
- Nie miałam zrąbanego dzieciństwa. Do jedenastu lat było ok. Potem się spieprzyło.- zmarszczyłam czoło.- Nie lubię gdy ktoś mówi do mnie Mags.- powiedziałam po chwili ciszy.- To zdrobnienie należało tylko dla mojego taty. Już mi przestało przeszkadzać to gdy tak do mnie mówisz.- ponownie spojrzałam na Zayna, a on na mnie. Mówiąc mu to w jakimś stopniu mu zaufałam. Chciał wiedzieć, więc mu powiedziałam. Mało osób wiedziało aż tyle. James wiedział tylko to że mój tata zmarł na raka. Nie wiedział nic więcej. Takich rzeczy nie opowiada się na lewo i prawo. Malik przesunął swoją dłoń do mnie i splótł nasze palce.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Awww i wydał się sekret z bransoletką. xD Komentujcie!!! ;*
Rozdział nie sprawdzony, bo mi się nie chciało. Znowu. xD
Jeśli chcesz być informowany o każdym rozdziale? Zapraszam do zakładki informowani.

Pozdrawiam, Nika xx

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Rozdział 25

*Następnego dnia*

*Oczami Maggie*

Stanęłam obok Josha i wyciągnęłam do niego rękę. On wyciągnął z kieszeni kluczyki do auta i mi je podał. Uśmiechnęłam się.

- Czekam na was w samochodzie.- oznajmiłam. Zabrałam swoją torbę i wyszłam z domu. Auto stało przed domem. Przeszłam małą odległość spod domu do auta. Gdy mój wzrok był już w zasięgu samochodu, spojrzałam na niego. Ku mojemu zaskoczeniu stał obok niego Zayn. Na moich ustach wymalował się subtelny uśmiech. Zayn jednak tego nie odwzajemnił. Wciąż był zły? Pewnie tak. Otworzyłam bagażnik i włożyłam do niego swoją torbę. Poczekałam aż Malik zrobi to samo. Gdy do mnie podszedł, postanowiłam się z nim przywitać.
- Hej!- odezwałam się. Zayn nie patrząc na mnie wrzucił swoją torbę do bagażnika.
- Cześć!- powiedział pod nosem. Zamknęłam bagażnik. Czyli nadal jest zły. Mogłam się tego spodziewać. Otwarłam drzwi samochodu i usiadłam na jednym z tylnich siedzeń. Zayn już tam siedział. Nie może być tak źle skoro postanowił jechać. Mama i Josh dołączyli do nas.
- Zayn, przecież mieliśmy po ciebie przyjechać. Nie potrzebnie przychodziłeś.- odezwała się moja nad opiekuńcza mama.

Ręka Zayna leżała na siedzeniu obok jego uda. Delikatnie się uśmiechnęłam. Przesunęłam rękę do dłoni Zayna. Położyłam swoje palce na jego. Malik spojrzał na mnie i uniósł jedną brew. Chciałam się odezwać, ale nie mogłam. Przygryzłam dolną wargę. Mulat zabrał swoją dłoń i obrócił się powrotem w stronę swojej szyby.

Weszłam do pokoju i położyłam swoją torbę na ziemi. Zayn znalazł się tu zaraz po mnie. Wreszcie jesteśmy sami. Chyba powinnam z nim teraz pogadać. Stanęłam obok chłopaka.

- Zayn… przepraszam.- to krótkie słowo nie potrafiło przejść przez moje usta. Nigdy go nie przepraszałam. Zawsze on robił coś nie tak. Najwyraźniej przyszła kolej i na mnie. Malik zacisnął usta w cienką linię.- Przecież wiesz że tak nie myślę.- kontynuowałam jednak szatyn mi przerwał.
- Więc powiedz co myślisz.- powiedział stanowczym głosem. Westchnęłam. Na chwile odwróciłam wzrok, szukając odpowiedzi. Co miałam mu powiedzieć? Przecież sama dobrze nie znałam swoich myśli, a raczej uczuć. Miałam mętlik w głowie. Ostatnio dużo się działo. Musiałam jednak coś powiedzieć. Taka cisza go raniła. Tak jakbym nie potwierdzała przed chwilą wypowiedzianych słów. Spojrzałam na chłopaka. Jego oczy studiowały moją twarz. Stanęłam na palcach. Jedną rękę położyłam na jego szyi, a drugą wplotłam w jego włosy. Zbliżyłam swoje usta do jego. Przymknęłam powieki i po prostu go pocałowałam. Pocałunek był długi i namiętny. Zayn trzymał swoje ręce na moich biodrach. Nasz pocałunek skończył się dopiero wtedy kiedy zabrakło nam tchu. Odsunęłam od niego swoją twarz, ale tylko na kilka centymetrów. Wpatrywałam się w jego oczy. Były takie hipnotyzujące i piękne. Na jego ustach pojawił się szeroki uśmiech. Uwielbiałam patrzeć na niego gdy się uśmiechał. Był wtedy jeszcze bardziej przystojny. Dziwił mnie ten fakt. Chodzący ideał jeszcze bardziej przystojny. Przejechałam dłonią po jego torsie i dotarło do mnie że nie możemy. Zrobiłam krok do tyłu odsuwając się od niego. Zayn jednak na to nie pozwolił i z powrotem mnie do siebie przyciągnął.
- W każdej chwili może tu wejść mama albo Josh.- przypomniałam mu, ale nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia, a szkoda. Wzruszył tylko ramionami i musnął swoimi miękkimi ustami mój policzek. Ja jednak znowu się odsunęłam.

*Oczami Zayna*

To że się ode mnie odsuwała jeszcze bardziej mi się podobało.
Jednak doskonale zdawałem sobie sprawę z tego że jeśli ktoś by tu wszedł wrócilibyśmy do domu jeszcze szybciej niż tu przyjechaliśmy. To była przecież niepowtarzalna okazja być przy niej tak blisko. Sam fakt że to ona mnie pocałowała pierwsza, by nieziemski. Szczerze mówiąc to się tego nie spodziewałem. Chwyciłem jej dłoń i jeszcze szerzej się uśmiechnąłem. W tym samym czasie do moich uszu dobiegł dźwięk kroków, automatycznie puściłem jej dłoń. Obróciłem się i usiadłem na łóżku. Maggie zrobiła to samo tylko że usiadła na swoim naprzeciwko mnie. Do pokoju weszła Carren. Co by było gdyby przyszła kilka chwil wcześniej? Szczerze mówiąc to mnie to nie obchodziło. Szybciej by się tylko dowiedzieli.
- Jesteście głodni?- spytała.
- Nie.- odpowiedziałem.
- Może później.- dodała brunetka. Carren wyszła z pokoju zamykając za sobą drzwi. Poczekałem chwile poczym wybuchłem śmiechem. Maggie chwyciła poduszkę i rzuciła nią we mnie.
- Bardzo śmieszne.- zaczęła mnie przedrzeźniać. Podszedłem do niej i się nad nią nachyliłem. Jej oczy wyglądały jak małe iskierki. Kochałem te oczy. Pocałowałem czubek jej nosa.
- Było blisko.- uśmiechnąłem się.
- Cóż to w końcu dopiero pierwszy dzień.- przypomniała mi.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

W ten jakże cudowny dzień pojawią się rozdziały każdego mojego opowiadania. Taki mały prezent ode mnie dla was. ;P
Życzę wam wesołych, zdrowych i rodzinnych świąt. ;*

Pozdrawiam, Nika

CZYTASZ = KOMENTARZ 

środa, 18 grudnia 2013

Rozdział 24

*Następnego dnia*

*Oczami Maggie*

Jutro jedziemy nad jezioro, a ja tak jakby pokłóciłam się z Zaynem. Nie chciałam mu tego mówić. Mam teraz straszne wyrzuty sumienia. Zachowałam się jak idiotka. Nie powinna mu tego mówić. Przecież nawet tak nie sądziłam. Powinnam go przeprosić, ale zrobię to jutro. Muszę teraz pogadać z Jamesem. Wybrałam numer bruneta, ale nie odbierał. Siedziałam więc i zastanawiałam się co się z nim dzieje? Obracałam sobie telefon w dłoni. Jest na mnie zły po imprezie? Zayn tak na niego naskoczył, że miałby powód. Sama nie wiem. Chciałam jeszcze raz zadzwonić do Jamesa, ale wpadłam na lepszy pomysł. Zamiast do Jamesa wykonałam telefon do jego brata, Toma. Po trzech sygnałach chłopak odebrał, co mnie bardzo ucieszyło.
- Hej Tom!- przywitałam go entuzjastycznym głosem.
- O cześć Maggie!
- Jest może koło ciebie James?- spytałam od razu.
- Nie.- odpowiedział, ale zaraz dodał.- Poszedł chyba do parku.
- Dziękuje. Bardzo mi pomogłeś. Mam u ciebie dług.- uśmiechnęłam się.
- No ja myślę.- zaśmiał się. Pożegnałam się z Tomem i poszłam do parku.

Rozglądałam się dookoła szukając bruneta. Nigdzie go nie wiedziałam. Poszłam do końca alejki. Tam również go nie dostrzegłam. Zaczęłam się dokładniej rozglądać i wreszcie natrafiłam na chłopaka. Siedział na ławce. Miał oparte łokcie na kolanach i zawzięcie wpatrywał się w swój telefon. Czyli jednak wiedział że dzwoniłam. Powoli podeszłam do ławki na której siedział. Stanęłam naprzeciwko niego. Chłopak po chwili uniósł do góry głowę. Spojrzał na mnie, ale gdy dostrzegł że to tylko ja spuścił głowę. Znowu wpatrywał się w swój telefon. Wplotłam palce w jego włosy i przechyliłam jego głowę tak by na mnie spojrzał.

- Czemu się nie odzywasz? Wczoraj do ciebie pisałam, a dzisiaj dzwoniłam.- chłopak cofnął swoją głowę i moje palce nie były już w jego włosach. Stanął na równe nogi. Podniosłam głowę do góry. James był ode mnie troszkę większy, więc by spojrzeć na jego twarz musiałam unieść trochę głowę. Brunet miał obojętną minę.- Spytałam o coś.- przypomniałam mu. James westchnął. Chciał coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili się powstrzymał. Uniosłam jedną brew.- Skoro nie chcesz odpowiedzieć na to pytanie to odpowiedz na następne.- chłopak wyczekująco na mnie patrzył.- O co się na mnie obraziłeś?- James zacisnął usta w cienką linię. Od kiedy tu stoję nie słyszałam ani razu jego głosu. Bolało mnie to, bo nie wiedziałam dlaczego tak jest. Spojrzenie chłopaka znalazło się gdzieś nad moją głową.- Więc?- kontynuowałam, przypominając mu tym samym że nadal czekam na odpowiedz.- Jay?- czasami tak zdrabniałam jego imię. Brunet spojrzał na mnie wkurzonym wzrokiem.
- Chcesz wiedzieć o co chodzi?! Proszę bardzo!- podniósł swój głos. Powiedział to prawie sycząc.- Zayn!- to imię obiło się echem po mojej głowie. James zacisnął swoją szczękę, ale zaraz ją z powrotem poluźnił. Powiedział kolejne niemiłe rzeczy.- Każe ci wybierać!- zrobił małą przerwę, przed kolejnymi słowami.- Ja albo on!- jego oczy były rozwścieczone. Chwyciłam jego rękę, ale szybko ją wyrwał.
- Jay…- chciałam zacząć mówić, ale chłopak szybko mi przerwał.
- Ale oczywiście tego nie zrobię.- powiedział trochę ciszej niż wcześniejsze słowa.- Wiem ile dla ciebie znaczy ten śmieć.- przeczesał palcami swoje włosy, a następnie kolejny raz na mnie spojrzał.- Jesteś dla mnie ważna. Szkoda że ja nieznaczne dla ciebie tyle co ty dla mnie. Jestem dla ciebie zwykłym Jamesem do którego możesz przyjść się wyżalić. Nikim więcej.- przymknął powieki. Poczułam jak ściska mi brzuch. Nie mogłam patrzeć i na dodatek tego słuchać.
- O co ty wygadujesz?!- spytałam z pretensjami.- Jesteś dla mnie cholernie ważny, idioto. Jesteś częścią mojej rodziny.- objęłam chłopaka, ale nie odwzajemnił tego. Wręcz mnie od siebie odsunął. Zanim zdążyłam zareagować James po prostu sobie poszedł. Zrobiło mi się słabo. Jak on może mówić że nic dla mnie nie znaczy? Usiadłam na ławce i schowałam w dłoniach swoją twarz. Spędzając czas z Zaynem, James czuje się odrzucony. To działa w dwie strony. Jestem pomiędzy młotem, a kowadłem. Czego bym nie zrobiła i tak będzie źle. Najgorsze jest to że jutro jadę nad to głupie jezioro. Z Zaynem.

*Oczami Zayna*

Wybrałem numer Lily. Po kilku sygnałach dziewczyna odebrała.
- Hej Zayn!- odezwał się jej uwodzicielski głos. Przewróciłem oczami.

- Cześć! Jutro wyjeżdżam i nie będzie mnie przez jakiś czas.- zacząłem, ale dziewczyna szybko mi przerwała.
- Gdzie wyjeżdżasz?- tak jakby teraz to miało największe znaczenie. Postanowiłem kontynuować i zbyć jej pytania.
- W każdym bądź razie gdybyś czegoś potrzebowała dzwoń do chłopaków. Obiecali ci pomóc.- może i oni jeszcze o niczym nie wiedzieli, ale na pewno się zgodzą.
- Dziękuje. Więc gdzie jedziesz?- ponowiła pytanie. Tak jakby fakt że wyjeżdżam był najważniejszy.
- To bez znaczenia. To na razie.- pożegnałem się i odłożyłem telefon na stół. Wszedłem do kuchni. Byli tam chłopaki. Niall i Liam akurat wrócili z zakupów.
- Mam do was prośbę.- zacząłem, ale Liam mi przerwał.
- Widzieliśmy Maggie.- oznajmił. Już miałem go opieprzyć że mi przerywa, ale gdy padło imię brunetki szybko zainteresowałem się jego słowami.
- Gdzie?- spytałem.
- Wracaliśmy z zakupami. Była w parku z tym kolesiem z którym kłóciłeś się pod klubem.- wyjaśnił Niall.
- Kłócili się. Bynajmniej tak to wyglądało.- dodał Liam. Widocznie Maggie nie tylko ze mną się pokłóciła. Nawet z Jamesem. Chciałem udawać że mnie to nie obchodzi i wróciłem do swoich słów.
- Mam do was prośbę. Jutro wyjeżdżam. Gdyby Lily do was zadzwoniła to jej pomóżcie.- usłyszałem śmiech Louisa. Spojrzałem na niego i uniosłem jedną brew.
- Z pewnością. Nigdy byśmy jej nie odmówili.- powiedział w sarkazmie. Harry również zaczął się śmiać.
- Pomaganie zołzie zawsze na pierwszym miejscu.- powiedział całkiem normalnym głosem Niall. Chłopaki kiedyś lubili Lily, ale gdy dowiedzieli się o ciąży trochę to się zmieniło.
- Dzięki chłopaki.- uśmiechnąłem się.- Zawsze można na was liczyć.- wiedziałem że i tak i tak by jej pomogli. Wyszedłem z kuchni i poszedłem do siebie. Chyba czas spakować swoje rzeczy.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

I rozdział gotowy. Miałam dodać jutro, ale się poświęciłam. Jak obiecałam dzisiaj to dzisiaj. ;P

Nie zapomnijcie o komentarzach! ;3

piątek, 13 grudnia 2013

Rozdział 23

*Następnego dnia*

*Oczami Maggie*

Usłyszałam dzwonienie mojego telefonu. Wzięłam go z półki i przejechałam palcem po ekranie. Nie wiedziałam kto dzwoni, bo wyświetlił mi się jakiś numer.
- Słucham.- powiedziałam niepewnym głosem. Kto może do mnie dzwonić? Nie pamiętam, żebym podawała komuś swój numer.
- Hej Maggie, tu Brookes.- jej charakterystyczna melodia głosu przypomniała mi o dziewczynie z klubu.
- Hej!- przywitałam się.- Skąd masz mój numer? Nie pamiętam żebym ci go podawała.- zmarszczyłam czoło. Chyba że byłam zbyt pijana, bo to zapamiętać.

- To chyba najmniej istotne. Poza tym powinnam się domyślić że James mi dał.
- Umm, fakt.- skrzywiłam się słysząc jej poważny głos. Była lekko zdenerwowana, dało się to wyczuć w jej głosie. Domyśliłam się w jakiej sprawie do mnie dzwoni.- Co z Deanem?- spytałam zmartwiona. Jestem cholerną egoistką. Koleś nieźle oberwał od Zayna, a ja nawet nie spytałam Jamesa czy z nim wszystko w porządku. Przejmowałam się tylko sobą, bo w końcu to ja byłam najbardziej poszkodowana. W końcu to ja oberwałam od wkurzonego Zayna.
- Jest trochę poobijany. Kim był ten koleś?- spytała od razu. Westchnęłam. Teraz przez niego muszę się tłumaczyć. Długo szukałam odpowiedzi na jej pytanie, w końcu otworzyłam usta by się odezwać.
- Nikt ważny.- powiedziałam to tak cicho, że ledwo sama to usłyszałam. Co miałam jej niby powiedzieć? To wszytko było tak skomplikowane, ze pewnie i tak by nie zrozumiała.
- Mam rozumieć, że koleś wyciąga cię przed klub i na ciebie krzyczy i nie jest nikim ważnym. Na dodatek pobił kolesia z którym tańczyłaś? Jak chcesz. Nikt ważny.- sarkastycznie powiedziała ostatnie dwa słowa. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Byłam sama w domu, więc nie mogłam liczyć że ktoś otworzy drzwi za mnie. Wyszłam z pokoju i zeszłam na dół, nie przerywając rozmowy z koleżanką.
- To naprawdę nikt ważny. To strasznie skomplikowane by wytłumaczyć.- wyjaśniłam w skrócie. Otwarłam drzwi i zobaczyłam Malika. Skrzywiłam się na jego widok. Wpuściłam go do środka i kontynuowałam rozmowę.- Brookes, odpuść.- dziewczyna westchnęła.
- To nie fair. Chciałabym przynajmniej wiedzieć kim dla ciebie jest.- przerwałam jej.
- Całe życie jest nie fair. Zacznij się przyzwyczajać.- bąknęłam pod nosem. Zayn przeszedł obok mnie i przejechał swoją ręką po mojej tali. Zrobiłam krok w bok, a chłopak się zadziornie uśmiechnął.- Wracając do tej imprezy to trochę za dużo wypiłam. Dużo rzeczy nie powinno się wydarzyć.
- Masz na myśli nasz pocałunek.- zaśmiała się. Jej samopoczucie nagle się zmieniło. Zdziwiło mnie to z jaką łatwością przychodziło jej o tym mówić. Szczerze to byłam trochę zażenowana. Jak najszybciej chciałam skończyć ten temat. Przeczesałam palcami włosy.- Nie wracajmy do tego. Zakład to zakład.
- Masz rację. Muszę już kończyć.- zerknęłam na znudzonego Zayna. Stał oparty o ścianę i mi się przyglądał.
- To do zobaczenia.- pożegnała się entuzjastycznym głosem. Rozłączyłam się i kolejny raz spojrzałam na szatyna.
- Cześć!- odezwał się jako pierwszy.- Mówiłem że przyjdę.- pokiwałam głową.
- Daj mi chwile. Muszę napisać smsa.- powiedziałam z powrotem spoglądając na ekran telefonu. Wystukałam szybko w telefonie wiadomość do Jamesa.

Do: James
Treść: Jak cię spotkam, to skopę ci dupę! ;* xx

Wysłałam wiadomość i schowałam telefon do kieszeni.
Włożyłam trampki i oboje z Zaynem wyszliśmy z domu. Chłopak zbliżył swoją twarz do mojego ucha. Jego oddech obijał się o moją szyję. Przeszedł mnie dziwny dreszcz.
- Miło było cię widzieć przez kilka dni ubraną seksownie.- wyszeptał. Gdy spojrzałam na Zayna zauważyłam jak głupio się szczerzy. Pokręciłam głową z dezaprobata.
- Jeśli ci nie odpowiada mój strój, to zaraz wrócę do domu i sam pójdziesz sobie na tą cholerną kawę.- wysyczałam przez zaciśnięte zęby. O co mu chodzi? Jestem ubrana normalnie. Po swojemu. Różowe rurki, czarna bluzka i vansy. Normalny struj. Jeśli chce spotykać się z seksownie ubraną dziewczyną to niech idzie do swojej Lily. Ona na pewno mu to zapewni. Zayn położył swoją rękę na moich plecach i lekko popchnął do przodu.
- Chodź.- poszłam choć zdążył mnie już wkurzyć. Chciałam zawrócić, ale jednak sobie to darowałam.

Wzięłam łyk kawy. Kątem oka dostrzegłam że szatyn mi się przygląda.
- Patrzysz na mnie, widzę to.- powiedziałam nie podnosząc głowy. Na jego ustach pojawił się uśmiech.
- To znaczy że nie jest z tobą tak źle.- wyciągnęłam z kieszeni telefon. Spojrzałam na zegarek.
- Spędziłam z tobą aż pół godziny. Mam cię już dość.- położyłam telefon na stoliku i spojrzałam na Mulata. Jego uśmiech tylko nabrał na sile. Naprawdę jest czym się cieszyć.
- Twój najlepiej zagospodarowany czas jak zwykle przy mnie.- zachichotał. Teatralnie przewróciłam oczami, ale mały uśmiech wdarł się na moje usta.
- Och ta twoja skromność.- to było silniejsze ode mnie. Ten głupi uśmiech pojawił się na moich ustach. Chciałam żeby zszedł, ale nie posłuchał. Gdy wypiłam całą kawę zachciało mi się sikać.

*Oczami Zayna*

Maggie poszła do łazienki, a ja zostałem sam. Dopiłem swoją kawę. Telefon Maggie zaczął dzwonić. Za pierwszym razem to zignorowałem, ale za drugim zaczęło mnie to irytować. Jak ktoś nie odbiera, to nie! Trudno to zrozumieć? Sięgnąłem po telefon brunetki. Na wyświetlaczu pojawiło się imię tego idioty, Jamesa. Bez wahanie odebrałem jej telefon.
- Tak trudno zrozumieć że ktoś nie odbiera?- syknąłem do telefonu.
- Daj mi Maggie.- zażądał, co mnie bardzo zirytowało. Ten jego wkurzający głos doprowadzał mnie do szału. Sam fakt, że Maggie spędzała z nim tyle czasu był nie do zniesienia. Koleś wkurzał mnie na każdym kroku. Zaszedł mi za skórę i tak już zostanie.
- Jest ze mną. Nie ma czasu na rozmawianie z takim debilem jak ty. Miło było znowu słyszeć twój irytujący głos. Cześć.- nie czekając na jego reakcje rozłączyłem się i położyłem telefon na swoim miejscu. Szczerze to byłem z siebie dumny. Niech wie że Maggie się ze mną spotkała. Gdy brunetka wróciła do stolika, wzięła swój telefon i poszliśmy na spacer. Zanim dotarliśmy do parku zaatakowały nas fanki. Zrobiłem sobie z nimi kilka zdjęć i podpisałem kilka autografów. Maggie w tym czasie stała z boku przyglądając się temu wszystkiemu. Później z powrotem ruszyliśmy do parku. Park wyglądał tak jak zwykle. Ludzie przechodzili uliczkami rozmawiając ze sobą.
Dzieci biegały po trawie, a my szliśmy w ciszy. Nasz spacer był krótki. Już po chwili byliśmy pod domem. Powoli szliśmy w stronę wejścia. Maggie dopiero tutaj zaczęła mówić.
- Dean może złożyć na ciebie skargę o pobicie. Masz szczęście że jest tylko trochę poobijany.- skrzywiłem się.
- Mam szczęście?- powtórzyłem.- Powinien o wiele bardziej oberwać!- warknąłem.- Niech sobie składa jakieś głupie skargi. Mam to gdzieś.- wzruszyłem ramionami. Oboje weszliśmy do domu. Maggie oparła się plecami o ścianę i zaczęła dalej mówić.
- To ja musiałam się tłumaczyć, kim był ten koleś który wyciągnął mnie z klubu i pobił kolesia z którym tańczyłam.- powiedziała cicho patrząc w ziemie.
 I co powiedziałaś?- spytałem. Szczerze byłem ciekaw jak Maggie to wytłumaczyła. Zmarszczyłem czoło i spojrzałem na dziewczynę, która chwile wahała się z odpowiedzią.
- Że to nikt ważny.- na kilka sekund podniosła głowę, by sprawdzić moją reakcje. Wzruszyłem ramionami i lekko się skrzywiłem.
- Skoro tak sądzisz.
- A co miałam powiedzieć?! Że to jakiś napalony koleś, który próbuje się do mnie dobrać?!- powiedziała trochę głośniejszym głosem niż poprzednie słowa. Położyłem ręce po obu bokach jej głowy. Patrzyłem na jej twarz. To mnie trochę zabolało i zarazem wkurzyło.
- Właśnie tak miałaś powiedzieć.- syknąłem. Moja twarz była kilka centymetrów od jej. Wpatrywałem się w jej zagubione tęczówki. Brunetka nie wiedziała gdzie podziać wzrok. Chyba zaczęła żałować swoich słów.- Dobrze wiedzieć co o mnie myślisz.- dziewczyna głośno przełknęła ślinę. Odsunąłem się od niej i skierowałem do wyjścia. Bez wahania otwarłem drzwi.
- Zaczekaj. Zayn!- wyszedłem z domu i trzasnąłem drzwiami. Przecież nie o to mi chodzi? Dlaczego w ogóle tak pomyślała? Pierwszy raz to nie ja przegiąłem. Jej słowa… po prostu mnie zabolały.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Aww Zayn i Maggie. xD Uwielbiam ich. Piszcie co sądzicie o rozdziale. ;3

Dodawajcie się do obserwatorów, komentujcie, czytajcie, krytykujcie itp. ;P

CZYTASZ = KOMENTARZ = MOTYWACJA

sobota, 7 grudnia 2013

Rozdział 22

Ten jakże cudowny rozdział dedykuje Nathalie Parsons. Dziękuje za te miłe, długie komentarze. Mam nadzieje że rozdział ci się spodoba. Miłego czytania. ;3

*Oczami Maggie*

Głowa pęka! Położyłam poduszkę na głowie i umierałam w spokoju. Cały czas z dołu dochodziły jakieś dźwięki.
Modliłam się aby mama i Josh poszli do pracy, albo gdziekolwiek. Byle by była cisza w domu. Nie miałam pojęcia która godzina, ale gdy usłyszałam czyjeś kroki na schodach mogłam się domyślić że idą po mnie. Miałam racje, mama weszła do mojego pokoju.
- Kochanie jest przed pierwszą.- oznajmiła wchodząc w głąb pokoju.- Alex zaprosił nas na rodzinny obiad. Zależało mi żebyś przyszła. Ubierz się w coś ładnego.- chciałam wujka za to udusić. Umieram, a on zaprosił nas na jakiś głupi obiad.
- Dajcie mi trochę czasu.- szepnęłam. Mama bez słowa opuściła pokój. Z grymasem na twarzy wstałam z łóżka. Wzięłam prysznic i poszłam się w coś ubrać. Dzisiaj nie było mowy o szpilkach. Włożyłam sukienkę i baleriny. Wyszłam z pokoju i poszłam na dół. Pierwszą rzeczą jaką zrobiłam to wzięłam jakieś proszki na ból głowy.
- Wyglądasz okropnie.- oznajmiła mama stojąca przy blacie kuchennym. Josh stojący obok niej tylko się uśmiechnął.
- Carren, odpuść. Dziewczyna wreszcie poszła na jakąś imprezę. W końcu się zabawiła.- przeszłam obok nich. Poklepałam Josha po ramieniu.
- Dzięki Josh.- bąknęłam pod nosem.- Obiad jest u wujka w domu?- spytałam.
- W restauracji.- odpowiedział Josh. Uśmiechnęłam się, ale zaraz mój uśmiech znikł. Obróciłam się tyłem do mamy i Josha. Nie chciałam żeby widzieli mojej miny. Wujek domyślił się że zakochałam się w Maliku. Cholera. Od naszej rozmowy przez telefon nie widziałam się z nim. Oby o nic nie pytał. Nie chce żeby mama, albo Josh się o tym dowiedzieli. Nie chce żeby ktokolwiek wiedział o moich uczuciach.

Podeszłam do wujka i mocno go przytuliłam. Dawno go nie widziałam. Już zdążyłam za nim zatęsknić.
- Co u ciebie Maggie?- znacząco na mnie spojrzał. Doskonale wiedziałam o co pyta. O Zayna. Wzruszyłam ramionami.
- Po staremu.- odpowiedziała krótko i usiadłam przy stole. Wszyscy poszli za moim śladem i usiedli na swoich miejscach. Josh spojrzał na zegarek, a następnie w stronę wejścia do restauracji.
- Nareszcie.- bąknął pod nosem. Zmarszczyłam czoło i obróciłam głowę w tym samym kierunku co on. Cóż dlaczego mnie nie dziwi że zaprosili Malika? Prychnęłam i spojrzałam w stronę wujka, który się głupio uśmiechał. Próbował to jakoś ukryć, ale ja to zauważyłam. Odwróciłam wzrok z wujka i patrzyłam na swoje palce. Oparłam się o krzesło i  skrzyżowałam ręce na piersiach. Gdy Zayn zajął miejsce obok mnie skrzywiłam się. Spojrzałam na chłopaka, który wyglądał koszmarnie. Podobnie jak ja.

- Sorry za spóźnienie.- przeprosił. Nasze oczy się spotkały. Szybko jednak oboje odwróciliśmy wzrok.
- Zayn, ty też byłeś w tym klubie co Maggie? Oboje wyglądacie… brak słów.- spytała mama. Mulat przez chwile zastanawiał się nad odpowiedzią, w końcu jednak odpowiedział na jej uwagę.
- Zbieg okoliczności.- odpowiedział patrząc na moją mamę.
- To musi być jakiś świetny klub, bo po waszym wyglądzie…- przerwałam jej.
- Mamo daj już spokój.- poprosiłam. Spojrzałam na rozbawionego wujka i posłałam mu wściekłe spojrzenie. Po wczorajszym teatrzyku wykonanym przez Malika nie chciałam z nim gadać. Nadal jestem na niego wściekła. Mama, Josh i wujek pochłonęli się rozmowie. Uniosłam kieliszek z winem do ust. Strasznie się chciałam napić. Głowa mi pękała i na dodatek ta cała sytuacja z Mulatem.
- Ty pijesz?- spytał kpiąco Zayn. Spojrzałam na niego i uniosłam jedną brew. Napiłam się wina i odłożyłam kieliszek na miejsce.- Myślałem że po wczorajszym sobie darujesz.
- Nie widać? Właśnie szukam jakiegoś chłopaka, któremu będziesz mógł przywalić.- powiedziałam wkurzonym głosem teatralnie się rozglądając. Resztę tego głupiego obiadu ani ja, ani Zayn nie odzywaliśmy się. Mama zaczęła rozmawiać z wujkiem na mój temat, co było dość dziwne.
- Maggie, ma jakiegoś wielbiciela.- oznajmiła uśmiechając się.
- Nie dziwie się, w końcu jest śliczną dziewczyną. Po czym wnioskujesz że ma wielbiciela?- dopytywał wujek. Robił to specjalnie.
- Dostała od niego piękne róże. Nie chce mi powiedzieć kim jest ten chłopak. Powiedziała tylko że to jakiś idiota.- uśmiechnęła się mama. Na moich policzkach pojawiły się czerwone wypieki, które za wszelką cenę próbowałam ukryć.
- Może nie jest zainteresowana tym idiotą.- podkreślił ostatnie słowo obojętnym głosem Malik.
- No właśnie.- zgodził się wujek. Mama zaczęła kontynuować pogrążanie mnie we własnych oczach.
- Nie sądzę. Inaczej by się zachowywała.- posłała mi niewinny uśmiech, a ja kątem oka dostrzegałam że Malik się uśmiecha. Jednak zastawił ręką usta by nikt tego nie dostrzegł.
- Miło by było gdybyś zauważyła że tu jestem.- skrzywiłam się mówiąc do mamy. Telefon Zayna zaczął dzwonić. Chłopak wyciągnął go z kieszenie i spojrzał na wyświetlacz.

*Oczami Zayna*

Przejechałem palcem po wyświetlaczu i przyłożyłem urządzenie do ucha. Dzwoniła Lily, więc musiałem odebrać. Może potrzebowała mojej pomocy.

- Co jest?- spytałem od razu bez chwili zastanowienia.
- Źle się czuję, przyjedziesz?- ciężko westchnąłem.
- Jasne, zaraz będę.- odpowiedziałem i się rozłączyłem. Nie mogłem jej odmówić. W końcu sam kazałem jej do siebie dzwonić gdyby coś się działo. Ojciec wpatrywał się we mnie swoimi wszystko wiedzącymi oczami.
- Coś się stało?- spytał marszcząc czoło.
- Lily źle się czuje i chce żebym do niej przyjechał. Chyba jest chora.- nie chciałem mówić jeszcze ojcu o jej ciąży. Sam przecież nie miałem żadnej pewności. Kątem oka dostrzegłem że Maggie się skrzywiła. Widać że chciała coś powiedzieć, ale się powstrzymywała. Wstałem od stołu. Gdy już miałem odchodzić ojciec się odezwał tym samym mnie zatrzymując.
- Zayn, jak będziesz od niej wracał to przyjedź do nas.- pokiwałem głową i poszedłem do samochodu.

Bez pukania wszedłem do domu Lily. Przeszedłem przez korytarz wypatrując brunetki.
- Tu jestem.- odezwał się jej głos. Ruszyłem w stronę dochodzącego głosu. Stała w salonie. W ręku trzymała szklankę wody. Przeczesałem palcami włosy. Dziewczyna była ubrana w czarny prześwitujący ‘’szlafrok’’. Było widać że pod spodem ma tylko czarną bieliznę. Spojrzałem na twarz dziewczyny.
- Co ci jest?- spytałem podchodząc bliżej.
- Siadaj.- wskazała na sofę. Usiadłem i czekałem na jakieś wyjaśnienia. Lily od razu usiadła obok mnie nie zostawiając pomiędzy nam żadnej przestrzeni. Położyła swoje ręce na moim udzie.- Strasznie się źle poczułam, ale już mi lepiej.- delikatnie się uśmiechnęła.- Umówiłam się na wizytę u lekarza.
- Mam iść z tobą?- spytałem. Dziewczyna pokręciła głową.
- Dam sobie radę sama. Jestem już duża.- zaśmiała się. Brunetka usiadła bokiem. Jedną z rąk przeniosła na mój tors. Lily oparła swoją głowę na moim ramieniu. Zaczęła delikatnie jeździć swoją nogą po mojej łydce. Zmarszczyłem czoło. Odsunąłem się trochę od dziewczyny i również usiadłem bokiem.
- Czyli dobrze się już czujesz?- niech nie robi ze mnie debila! Wiem że wcale źle się nie poczuła to był tylko pretekst bym do niej przyjechał. Ciężko westchnąłem. Gdy brunetka znowu się przysunęła, stanąłem na równe nogi. Dziewczyna powtórzyła mój ruch.
- Bardzo ci dziękuje że przyjechałeś.- zrobiła krok w moją stronę, a następnie mnie przytuliła.
- W końcu sam zaoferowałem ci pomoc.- bąknąłem pod nosem. Zacząłem już tego żałować. Dziewczyna podniosła głowę i spojrzała mi w oczy.
- I za to ci dziękuje.- uśmiechnęła się. Zbliżyła swoją twarz do mojej, ale zrobiłem krok do tyłu. Co ona do cholerny sobie myśli?! Ruszyłem w stronę wyjścia w ostatniej chwili się zatrzymałem. Obróciłem się na pięcie i spojrzałem na brunetkę.
- Lily, przestań próbować.- upomniałem ją.
- Nie mam zamiaru, Zayn.- szepnęła. Nie zwracając na nią uwagi opuściłem jej dom i poszedłem do auta. Niepotrzebnie tu właściwie przyjechałem. Tylko straciłem czas.

Skoro ojciec kazał mi przyjechać to bez pukanie wszedłem do środka domu. Wkurzony poszedłem w kierunku salonu. Był tam sam ojciec.
- Carren! Maggie!- zawołał je, a ja usiadłem na kanapie.- I co w porządku z Lily?- spytał. Prychnąłem.
- Straciłem tylko niepotrzebnie czas. Wcale się źle nie czuła. Miała jeszcze dużo siły na jakieś głupie podchody. Oferujesz komuś pomoc, a ta osoba to wykorzystuje.- byłem naprawdę wściekły.
- Cóż za odkrycie.– zaśmiała się sztucznie Maggie. Jest na mnie zła chociaż to ja powinienem być na nią.
- Dziwisz się jej? Jeszcze do niedawna chciałeś się z nią ożenić.- przypomniał mi ojciec.
- Ale już nie chce. Po co miałem tu przyjechać?- spytałem zniecierpliwiony.
- Mam dla was propozycje. Jedziemy z Carren do domku nad jezioro, pomyślałem że wam też przyda się odpoczynek.- wyjaśnił ojciec. Spojrzałem na Maggie. Brunetka wzruszyła ramionami.
- Zastanowię się.- powiedziała, a następnie wstała i wyszła.
- Nie wiem czy będę miała czas. Dam znać jak coś.- oznajmiłem. Gdyby Maggie jechała, ja na pewno zrobił bym to samo. To zależy od niej.- To wszystko?- spytałem. Ojciec pokiwał głową. Również wstałem i poszedłem w ślad za brunetką. Tak jak myślałem poszła do swojego pokoju. Wszedłem do środka, chociaż mi na to nie pozwoliła. Podszedłem do stojącej na środku pokoju Maggie.
- Chyba musimy sobie coś wyjaśnić.- zacząłem. Dziewczyna od razu zaczęła mówić.
- Jesteś cholernym debilem.- stwierdziła.- Nikt ci nie kazał od razu bić tego chłopaka.
- Masz racje miałem mu pozwolić żeby cię dotykał.- skrzywiłem się na samo wspomnienie wczorajszego wieczoru. Powinien jeszcze mocniej ode mnie dostać. Należało mu się.
- Skąd wiesz że tego nie chciałam?- spytała ściszonym głosem.

- A chciałaś?!- syknąłem. Nie odpowiedziała.- No właśnie.- chwyciłem jej dłoń.- Nie zrezygnuje z ciebie i żaden dupek nie będzie cię dotykał, rozumiesz?- dziewczyna spuściła wzrok na nasze splecione palce. Chciałem zmienić temat. Nie chciałem gadać już o wczorajszym dniu.- Ślicznie wyglądasz w tej sukience.- uśmiechnąłem się. Brunetka spojrzała na mnie i minimalnie się uśmiechnęła.- To co jedziemy nad to jezioro?- spytałem z nadzieją w głosie.
- My?- uniosła jedną brew.
- Jeśli nie pojedziesz, to ja też nigdzie się nie wybieram. Muszę ci dotrzymać towarzystwa.- zachichotałem.
- Lepiej dotrzymaj je Lily. Ona strasznie by tego chciała.
- Zazdrosna?- cwaniacko się uśmiechnąłem.
- O ciebie?- sztucznie się zaśmiała.- Wcale.
- Nadal jesteś na mnie zła?
- A powinnam?- odpowiedziała pytaniem.
- Skoro nie jesteś, to chodź ze mną jutro na spacer i kawę.- chciałem spędzić z nią więcej czasu. Chciałem żeby wreszcie się do mnie przekonała.
- Nie.- odpowiedziała bez namysłu.
- Świetnie, przyjdę po ciebie.- zachichotałem. Puściłem jej palce i ruszyłem w stronę drzwi.- To do jutra. Powiem ojcu że jedziemy z nimi nad to jezioro.- nie udało jej się ukryć małego uśmiechu na twarzy. Wyszedłem z jej pokoju. Teraz mój humor zdecydowanie się poprawił.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Aww Zayn. *_* Jak ja uwielbiam pisać to opowiadanie. Dzisiaj pisząc je szczerzyłam się do ekranu jak głupia. xD Ten rozdział jest takie strasznie długi, że udało się dodać aż 4 zdjęcia. Jaram się. ;P Dodawajcie się do obserwatorów, komentujcie, krytykujcie, odpowiadajcie na pytania z ankiety itp ;3

CZYTASZ = KOMENTARZ = MOTYWACJA

wtorek, 3 grudnia 2013

Rozdział 21

Rozdział dedykuje dwóm osobą. Mianowicie anonimowi, który podsunął mi pomysł i Natalii. Miałam kiedyś napisać rozdział z dedykacją dla ciebie. Zapomniałam oczywiście. xD Miłego czytania i komentowania. ;* ♥


*Oczami Maggie*

James wydzwaniał do mnie od rana. Nie chciałam z nikim rozmawiać, więc nawet jego telefonów nie odbierałam. Gdy jednak zaczęły mnie to irytować w końcu odebrałam.
- James, oskarżę cię o nękanie.- bąknęłam do słuchawki.
- Zabawna jesteś.- usłyszałam jego chichot.- Chciałem ci zaproponować żebyś poszła ze mną do klubu. Idą jeszcze moi znajomi. Miałaś okazję już ich poznać.
- Nie idę.- oznajmiłam, James doskonale wiedział jakie mam zdanie o takich miejscach. Nie przepadam za klubami. Byłam tak kilka razy i nie zamierzałam wracać.
- Idziesz.- bardziej oznajmił niż zaproponował.
- Nie!- powiedziałam stanowczym głosem. Do chłopaka chyba to nie dotarło.
- Przyjdę po ciebie o ósmej. Do zobaczenia!- nim zdążyłam zaprzeczyć, rozłączył się. Idiota. Niech sobie za dużo nie wyobraża. Nie mam zamiaru nigdzie iść. Nie zmusi mnie do tego. Czy trudno zrozumieć że nie mam ochoty na jakieś głupie wyjścia?

Otworzyłam drzwi doskonale wiedząc kogo zobaczę. Nie pomyliłam się. James posłał mi szeroki uśmiech.
- Jeszcze nie ubrana?- zmarszczył brwi.
- Nie.- powiedziałam złośliwie.

- Poczekam na ciebie.- wszedł do środka i oparł się o drzwi.- Na co czekasz?- delikatnie popchnął moją osobę w stronę schodów.- Masz 15 minut.- z grymasem na twarzy poszłam na górę. Nie wiem dlaczego się mu nie postawiłam. Zawsze to robiłam, a on był do tego przyzwyczajony. Powoli otwarłam szafę. Nigdzie mi się nie spieszyło. Przejrzałam ubrania. Nie potrafiłam niczego sensownego wybrać. W końcu jednak się zdecydowałam. Naciągnęłam na nogi czarne skórzane rurki. Na górę włożyłam czarno biały bralet. Było dość chłodno na dworze więc włożyłam czarną skórę i buty na obcasie. To ostatnio mogłam już sobie odpuścić. Nie wiem właściwie dlaczego je ubrałam. Chyba ze względu na to że wszystko do siebie ładnie pasowało. Wyszłam z pokoju i powolnym krokiem zeszłam na dół. James widząc mój strój znowu posłał mi ten swój uśmiech.
- Nie odzywaj się.- posłałam mu złośliwe spojrzenie, a następnie przewróciłam oczami.- Wychodzę!- krzyknęłam przekraczając próg drzwi. Oboje z Jamesem poszliśmy do klubu. Jego znajomi mieli już tam na nas czekać. I tak też było. Gdy zaszliśmy na miejsce powitała nas czarnowłosa Brooke. Zawsze zachwycała mnie jej uroda. Była taka idealna. Jej włosy były idealnie proste, makijaż perfekcyjnie dobrany do jej osoby, a ubrania ukazywały jej wysportowaną sylwetkę. Dziewczyna na powitanie przytuliła mnie do siebie, całując mój policzek. Nie rozumiem Jamesa. Zna tyle ślicznych i sympatycznych  dziewczyn, a jest sam. Cóż jego wybór.
Może czuje że nie są dla niego nikim ważnym. Nie może być przecież z nikim na siłę. Przywitałam się z resztą jego znajomych. Szczerze mówiąc polubiłam tylko Brooke. Z nią najczęściej tylko rozmawiałam. Tamtych dwóch chłopaków praktycznie nie znałam. Średnio czułam się w ich towarzystwie. Nie mówiłam tego Jamesowi, bo jest moim najlepszym przyjacielem. Spędzanie z nim jakiejkolwiek wolnej chwili jest dla mnie czymś wyjątkowym. Poza tym chciałam tych ludzi bardziej poznać. Wszyscy weszliśmy do klubu. Brooke zaczęła ze mną rozmawiać. Od razu poszliśmy usiąść do jednego ze stolików. Jeden z chłopaków, chyba Max poszedł po drinki. Moja rozmowa z Brooke cały czas się kleiła. Było to dla mnie trochę dziwne. Na ogół nie jestem tak otwarta przy ledwo znanych mi osoba. Jednak ona była zupełnie inna. Czułam że mogę jej powiedzieć wszystko. Gdy Max postawił drinki na stole przesunął jeden z nich w moją stronę. Odmówiłam, ale szybko mnie do tego namówili. Przypomniało mi się spotkanie z Zaynem. Bez wahania podniosłam szklankę i wypiłam połowę drinka. Dean zaczął się śmiać.
- Dajcie jej tego więcej.- naszła mnie wielka ochota, by wypić tego cholerstwa litry. Musiałam choć na chwile zapomnieć o Maliku. O wszystkich problemach z nim związanych. James tylko raz wkroczył widząc że Dean podsuwa mi kolejne drinki.
- James, wyluzuj!- zaczęłam się śmiać. Chłopak szybko odpuścił, tym samym pozwalając mi pić dalej. Zresztą sam sobie nie żałował. Całe nasze towarzystwo strasznie się upiło. Tańczyliśmy, piliśmy i oczywiście się wygłupialiśmy. Po kilku godzinach byłam już nieźle wstawiona.
- Pocałujcie się.- wypalił Max w moim kierunku i Brooke. Spojrzałam na dziewczynę i parsknęłam śmiechem.
- Ok.- widziałam radość na jego twarzy gdy usłyszał że się zgodziłam.- Ale ty pocałujesz jego.- wskazałam palcem na Deana. Chłopaki spojrzeli na siebie z grymasem. Już myślałam że odpuszczą, jednak zgodzili się.
- Niech ci będzie.
- Zacznijcie.- odezwała się Brooke zachęcająco. Chłopaki pocałowali się, a następnie szybko od siebie odsunęli. Widząc to kolejny raz parsknęłam śmiechem. Wyglądało to komicznie.
- Co to było?!- wrzasnęłam pomiędzy śmiechem. James i Brooke również zwijali się ze śmiechu.
- Teraz wy.- Dean wskazał na nas palcem. Byłam tak pijana że nie przeszkadzało mi to że pocałuję dziewczynę. Było to nawet zabawne. Obie z Brooke się pocałowałyśmy. To było dziwne doświadczenie, ale wtedy nie miało to najmniejszego znaczenia. Po pocałunku z szatynką, wstałam na równe nogi. Trochę się przy tym kołysałam, ale szybko utrzymałam równowagę.
- Kto idzie ze mną?- spytałam wskazując parkiet. Dean bez wahanie wstał z niewielkiej kanapy. Chwycił moją rękę i oboje poszliśmy w kierunku tańczących osób. Chłopak zbliżył swoją głowę do mojego ucha.
- Jesteś szalona.- szepnął. Zaśmiałam się słysząc jego słowa. Język mu się nieźle plątał.
- To ty całowałeś chłopaka.- uśmiechnął się zadziornie.
- Ale w słusznej sprawie.- wytłumaczył. Gdy stanęliśmy na parkiecie ręce Deana wylądowały na moim tyłku. Gdybym była trzeźwa pewnie oberwałby już dawno w twarz, ale taka też nie byłam. Kolejny raz zachichotałam. Ręce bruneta kleiły się do mojego ciała, a raczej do pośladków. Chłopak bez żadnych zahamowań mnie pocałował. Chciałam nawet to zakończyć, ale chłopak gwałtownie się ode mnie oderwał. Zmarszczyłam czoło i spojrzałam na leżącego na ziemi chłopaka. Obok niego stał chłopak. Spojrzał na mnie, a później na Deana. Kilka razy mu przywalił, a później chwycił moje ramie i wyciągnął mnie na zewnątrz. Próbowałam sobie przypomnieć skąd znam tego kolesia. Gdy uderzyło we mnie chłodne powietrze wszystko do mnie dotarło. Szarpnęłam swoją rękę i zrobiłam kilka kroków do tyłu. To był Zayn.
- Co ty do cholery zrobiłeś?!- warknęłam oburzona jego zachowaniem.- Jakim prawem go uderzyłeś?!- twarz Zayna przypominała wulkan, który lada chwila miał wybuchnąć. Przeczesał palcami włosy.
- Nie będę patrzył jak jakiś ciul cię obmacuje!- tym razem to on na mnie warknął.- Co ty właściwie robisz?! Najpierw całujesz się z tą laską, a później ten koleś!- krzyczał kolejny raz na moją osobę.
- Nie twój pieprzony interes! Śledzisz mnie czy co?!
- Tak się składa że wszystko widziałem, bo przyszedłem z kumplami.- wysyczał przez zaciśnięte zęby. Za swoimi plecami dostrzegłam jego kolegów.
- Odpieprz się ode mnie! Będę robiła co mi się żywnie podoba, a tobie nic do tego!- jego mięśnie się napięły, a szczęka zacisnęła. Jego oczy wypalały w mojej głowie dziurę. Poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Obróciłam się. Była to Brooke i James. Widocznie Max został z Deanem. Dziewczyna podała mi kurtkę, którą zaczęłam na siebie wkładać. Zayn szybkim krokiem ruszył w stronę Jamesa. Nie dobrze! Obróciłam się i także ruszyłam w tamtym kierunku. Malik jednak był szybszy. Popchnął Jamesa na ścianę.

- Jesteś jej przyjacielem, tak?! Czemu doprowadziłeś ją do takiego stanu?! Ledwo się trzyma na nogach. Jakiś typ ją obmacuje, a ty masz to gdzieś!- Zayn chyba jeszcze nigdy nie był tak wściekły. Na jego szyi pojawiła się żyłka. Próbowałam jakoś odsunąć ich od siebie, ale nie potrafiłam. Byłam za słaba. Na szczęście Louis odciągnął Mulata od Jamesa.
- Zamknij się!- warknął w jego kierunku James. To była tylko dodatkowa zaczepka by prawy sierpowy Zayna trafił mojego przyjaciela. Stanęłam między nimi. To było okropne. Oni niemal pożerali się wzrokiem. Czułam że to się źle skończy.  Spojrzałam na Louis, który próbował jakoś go odciągnąć.
- Zabierz go do domu, błagam.- wyszeptałam. Chłopak doskonale to usłyszał. Szarpnął Malika za ramię, a on gwałtownie obrócił się w jego stronę.
- Zostaw mnie! Myślisz że ten debil odprowadzi ją bezpiecznie do domu?!- warknął.
- Ja ją odprowadzę, a wy idźcie.- zaoferował chyba Niall. Szczerze to cholernie w myślach mu dziękowałam. Zayn w końcu odpuścił i pozwolił Niallowi mnie odprowadzić. Gdy wszyscy się rozeszli mogłam z bezpiecznymi myślami iść do domu. Byłam zła na Zayna. Dłuższą chwile szliśmy w ciszy, w końcu jednak postanowiłam się odezwać.
- Dziękuje.- szepnęłam do blondyna.
- Za co?- zdziwił się. Spojrzałam na niego. Jego twarz była taka spokojna i opanowana. Tak jakby przed klubem nic nie zaszło.
- Że nie musiał mnie odprowadzić Zayn.- chłopak się uśmiechnął. Jego uśmiech był taki chłopięcy. Zaczęło mnie ciekawić ile on właściwie ma lat.
- Co właściwie jest między wami?- spytał ni sto ni zowąd. Wzruszyłam ramionami. Zastanowiłam się na odpowiedzią na jego pytanie.
- To chyba największy idiota jakiego poznałam.- patrzyłam na swoje stopy. Próbowałam iść w miarę stabilnie. Pod wpływem alkoholu nie było to takie łatwe jak wydawało się na początku.- Czasami go nienawidzę, a czasami… Sam rozumiesz.- nie chciałam mu mówić że kocham Zayna. To był jednak kolega Zayna, nie mój. Wydawał się taki inny, ale jednak kolega Zayna. Gdy dotarliśmy pod mój dom, mogłam odetchnąć z ulgą  że wreszcie pójdę spać i skończy się ten głupi dzień. Jeszcze raz podziękowałam chłopakowi i poszłam do domu. Było około czwartej nad ranem. Po cichu weszłam do domu i pobiegłam na górę. Schowałam się w swoim pokoju, a następnie położyłam na łóżku. Miałam problemy z zaśnięciem, ale w końcu się udało co było dla mnie zbawieniem.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Mega długi rozdział. ;D Mam nadzieje że podoba się mała odmiana zachowania Maggie. ;3

CZYTASZ = KOMENTARZ = MOTYWACJA 

wtorek, 26 listopada 2013

Rozdział 20

*Oczami Maggie*

Dzisiejszy dzień zapowiadał się… dobrze? Na dworze była piękna pogoda. Słońce wysoko na niebie świeciło. Aż chciało się wyjść z domu. Uśmiechnięta zeszłam po schodach na dolne piętro. Mama z Jochem siedzieli w salonie. Miło widzieć że są szczęśliwi. Mama przy Joshu jest zupełnie inna. Taka promienna, aż kipi do życia. Gdyby w naszym życiu nie pojawił się Josh to nie wiem co by teraz z nami było. W pewnym sensie nas uratował. Włożyłam na nogi buty i chwyciłam klamkę.
- Wychodzę.- oznajmiłam przed otwarciem drzwi.
- Gdzie idziesz?- spytała zbyt opiekuńcza mama.
- Wrócę za jakąś godzinę.- zbyłam jej pytanie i wyszłam z domu. To dziwne że dopiero po rozmowie z Jamesem chcę pogadać z Zaynem. W właściwie to on mnie do tego namówił. Jestem mu strasznie za wszystko wdzięczna. To nie pierwszy raz gdy mi pomaga. Z każdą najdrobniejszą rzeczą idę właśnie do niego. Właściwie jest on moim przypadkowym przyjacielem. Wpadliśmy na siebie na ulicy oczywiście nie obyło się bez towarzystwa Zayna. Wreszcie znalazłam najlepszego przyjaciela. Kiedyś nim był mój tata, ale niestety go zabrakło. Wujek również jest moim przyjacielem, ale nie mogę latać do niego ze swoimi głupimi problemami. Sam ma swoje. Sandy właściwie nigdy nie była moją przyjaciółką. Olała mnie gdy najbardziej ją potrzebowałam, a Dan wcale nie lepszy. Nie miałam do niego takiego zaufania jak do Jamesa. Ten związek nigdy nie powinien istnieć. Dan był duciem, a ja tego nie dostrzegałam. Zaciągnęłam się świeżym powietrzem. Dzień był naprawdę piękny. Jestem ciekawa czy tak też się skończy? Co do wczorajszego prezentu… Właściwie to nie wiem co mam myśleć. Właściwie to nawet nie wiem co chce powiedzieć temu idiocie. Gwałtownie się zatrzymałam. Właśnie co ja chce mu powiedzieć? Przecież nie pójdę tam i nie stanę jak słup. Właściwie to chyba nie mam nic do stracenia. Nawet nie wiem czemu idę na piechotę? No tak… piękna pogoda. Gdy w końcu stanęłam przed drewnianymi drzwiami zaczęłam się wahać. No bo ja właściwie powiem? Zrobiłam mały krok do tyłu, gdy otwarły się drzwi. Zanim o czymkolwiek pomyślałam zobaczyłam blondyna. Chłopak spojrzał na mnie i delikatnie się uśmiechnął. Powtórzyłam jego gest i również się uśmiechnęłam. Teraz nie masz wyjścia Maggie. Musisz się z tym zmierzyć.
- Hej!- przywitałam się z chłopakiem. Zapomniałam jak ma na imię. Nawet nie wiem czy właściwie wiedziałam.
- Cześć! Przyszłaś do Zayna?- zapytał.
- Tak.- odpowiedziałam krótko. Chłopak otworzył drzwi i z powrotem wszedł do środka.
- Chodź.- ruszyłam za blondynem do środka.
- Czego zapomniałeś, Niall?- padło pytanie z wnętrza domu. Czyli ma na imię Niall. Będę wiedzieć na przyszłość. Mogłabym go nawet polubić. Wydaje się… inny.
- Spotkałem ładną dziewczynę, ale chyba już przez kogoś zajęta.- uśmiechnął się. Zbyłam jego komentarz. Z jednego z pokoi wyłoniła się głowa bruneta. Oczywiście nie pamiętam jego imienia. Chłopak na mój widok zaczął się krztusić. Zdziwiło mnie jego zachowanie. Jak szybko chłopak się pojawił tak szybko znikł.- To ja wychodzę. Wy się zajmijcie tą sprawą.- zachichotał i wyszedł. Tyle widziałam blondyna. W tym samym czasie obok mnie pojawił się brunet który rozmawiał z Niallem. O co im chodzi? Jaką sprawą mają się zająć?

*Oczami Zayna*

Kolejny raz doprowadziłem jakąś dziewczynę do płaczu. Co ze mną nie tak? Tym razem była to poważna sprawa. Nie chodziło tylko o nią. Tym razem i ja byłem wplątany po uszy. Podszedłem do brunetki i objąłem ją ramionami. Dziewczyna wtuliła swoją twarz w moją koszulkę. Tak idioto jesteś skończony! Nie tylko w swoich oczach, ale i w oczach Maggie i ojca. Najbardziej boje się że stracę to pierwszą osobę. Wczoraj byliśmy na dobrej drodze, a dziś wszystko się spierdoliło.
- Nie płacz.- w tym samym czasie gdy to powiedziałem rozległo się pukanie do drzwi. Nim zdążyłem się odezwać drzwi się otwarły, a w nich stała dziewczyna mojego życia, Maggie.
- Zayn, ja jestem w ciąży. Jak mam nie płakać.- odezwała się Lily. Teraz nie liczyło się nic innego jak to żeby Maggie kolejny raz nie uciekła. Wpatrywałem się w jej twarz. Nie można było odczytać z niej żadnych emocji. Nie spuszczając oczu z brunetki kontynuowałem rozmowę z Lily. Nadal ją przytulałem.
- Pomogę ci.- powiedziałem.
- Chce żebyś do mnie wrócił, Zayn. Przecież dziecko będzie potrzebować obojga rodziców.
- I będzie je miało tylko osobno.- puściłem dziewczynę i spojrzałem na nią.- Jakby coś się działo to do mnie zadzwoń. Muszę teraz coś załatwić.- kto jeszcze dzisiaj złoży mi niespodziewaną wizytę? Mam nadzieje że już nikt. Jak to właściwie możliwe że zostanę ojcem? Szczerze to jakoś ta wiadomość do mnie nie dociera.
- Jasne rozumiem. Dziękuje.- dziewczyna obróciła się i skierowała się do wyjścia. Minęła Maggie i zniknęła z zasięgu mojego wzroku. Usiadłem na skraju łóżka.
- Wejdziesz?- spytałem chowając twarz w dłoniach. Przykro mi że była świadkiem kawałka naszej rozmowy. Usłyszałem że drzwi się zamykają. Podniosłem wzrok. Maggie stała naprzeciwko mnie. Dokładnie mi się przyglądała. Jej piękne niebieskie oczy lustrowały moją twarz.- Chcesz ze mną pogadać?- głupie pytanie, a raczej źle sformułowane.
- Już nie.- bąknęła pod nosem. Stanąłem na równe nogi. Zrobiłem kilka kroków. Stałem teraz bardzo blisko brunetki. Z bliska była jeszcze piękniejsza.
- Ale chciałaś.- zarys uśmiechu pojawił się na moich ustach.
- I to był mój błąd. Może gdyby James nie namówił mnie na to spotkanie wszystko wyglądałoby lepiej. Nie wiedziałabym o tym że zostaniesz tatusiem.- ostatnie słowo wyraźnie podkreśliła.- Gratulacje.- Maggie wyraźnie się nakręciła. Nie dziwie jej się, ale mogłaby być trochę bardziej wyrozumiała.- Właściwie możesz z powrotem być z Lily. Dziecko na pewno was bardzo zbliży. Nie potrzebnie zerwałeś te zaręczyny. Będziesz musiał oświadczać się drugi raz. Josh na pewno będzie szczęśliwy. Zostanie dziadkiem.- dopiero teraz dostrzegłem z jakim żalem to mówiła. W jej oczach były małe iskierki. Podszedłem do nie jeszcze bliżej. Chwyciłem ją za ramiona. Spojrzałem jej głęboko w oczy.
- Ja i Lily to zamknięty rozdział. Nic nas już nie łączy.
- No może tylko dziecko, ale to mały drobiazg.- spojrzała na ziemie. Uniosłem jej podbródek by znowu na mnie spojrzała.
- Dziecka jeszcze nie ma, więc nic nas nie łączy.- zrobiłem pauzę. Chwyciłem obie jej dłonie. Mimowolnie uśmiech wdarł się na moją twarz.- Przyszłaś tu. To już jakiś sukces. Podobały ci się kwiaty?- spytałem.
- Nawet nie wiesz jak strasznie żałuje że tu jestem.- odezwała się.
- A ja nie żałuje niczego. Możemy spróbować?- spytałem z nutką nadziei. Dziewczyna jednak tylko wzruszyła ramionami.
- Nie wiem czy chce. Powinieneś wrócić do Lily. Ona ma racje dziecko powinno mieć obojga rodziców. Sam wiesz jak to jest być wychowywanym tylko przez mamę. Naprawdę chcesz tego samego dla własnego dziecko?- spytała z łzami w oczach.
- Będę się nim zajmować. Nie zostawię dziecka, ale nie mogę być z Lily.- położyłem rękę na jej policzku i delikatnie potarłem kciukiem.- Chce ciebie i niczego więcej.- zbliżyłem swoją twarz do jej. Tak cholernie pragnąłem ją pocałować. Trzymałem obie ręce na jej policzkach. Oboje wpatrywaliśmy się w swoje oczy. Nie wahałem się. Bo w końcu co miałem do stracenia. Moje usta prawie dotknęły jej.
- Zayn.- brunetka odsunęła swoją twarz. Dziewczyna położyła swoje dłonie na moich, a następnie odsunęła je od swojej twarzy.- Muszę już iść.- zrobiła kilka kroków do tyłu, po czy się obróciła i wyszła. I to tyle? Może choć raz nie pozwolę jej odejść? Szybko wyszedłem z pokoju za dziewczyną. Dostrzegłem że zgrabna brunetka jest na schodach. Pobiegłem w tamtym kierunku. Maggie zatrzymała się i obróciła w moją stronę. Złapałem jej obie dłonie i pociągnąłem w górę schodów. Gdy zeszliśmy ze schodów delikatnie popchnąłem ją na ścianę. Maggie z zaciekawieniem na mnie patrzyła. Objąłem ją w pasie i złączyłem nasze usta w namiętnym pocałunku. To był chyba ten nasz lepszy pocałunek. Moje serce przyśpieszył gdy poczułem że dziewczyna mnie od siebie nie odpycha.
- Kocham cię.- powiedziałem w jej usta. Uśmiechnęła się, a ja nadal kontynuowałem nasz pocałunek. Maggie wplotła swoje palce w moje włosy. Mógłbym trwać w tej chwili wieczność, ale niestety to tylko rzeczywistość. Brakło mi tlenu i tylko dlatego odsunąłem swoje usta od ust ślicznej brunetki. Szeroki uśmiech wdarł się na moją twarz. Oparłem swoje czoło o jej.- Może nie jestem aż tak beznadziejny.
- Jesteś.- odpowiedziała bez namysłu. Uśmiechnąłem się jeszcze szerzej. Pocałowałem kącik jej ust i minimalnie się od niej odsunąłem.
- To co zostajesz?
- Nie.- odpowiedziała od razu. Minęła mnie i zeszła po schodach. Zachichotałem. Uwielbiam gdy taka jest. Strasznie bawi mnie jej zachowanie. Jest taka słodka i przy okazji pyskata.

………………………………………………………………………………….

Przepraszam was że tak długo nie dodawałam, ale nie miałam czasu. ;c Mam nadzieje że mi wybaczycie. Dodawajcie się do obserwatorów bloga i komentujcie. ;3 To dla mnie ważne. Mam nadzieje że ten rozdział wam się spodoba. Starałam się żeby było trochę więcej opisów. Nie wiem czy mi wyszło, ale mam nadzieje że tak. ;P Napisałam wreszcie trochę więcej od Zayna. ;> Dziękuje za tyle komentarzy pod ostatnim rozdziałem. Nie zapominajcie o moich pozostałych blogach. :)

CZYTASZ = KOMENTARZ = MOTYWACJA

niedziela, 17 listopada 2013

Rozdział 19

*Następnego dnia*

*Oczami Maggie*

Usiadłam po turecku na kanapie. Po mojej lewej stronie siedział Tom, brat Jamesa, a po mojej prawej sam James.
- Właściwie to czemu wy nie jesteście razem?- spytał Tom.
Oboje z Jamesem spojrzeliśmy na siebie i wybuchliśmy śmiechem.
- Młody lepiej idź zajmij się swoimi sprawami, a nie swataniem ludzi.- James chwycił poduszkę i rzucił w brata. Ten oczywiście oddał mu tym samym.
- Pójdę jak odpowiecie na moje pytanie.- nalegał. Westchnęłam.
- Bo wiesz… my z Jamesem już jesteśmy razem.- zaczęłam.
- Wiedziałem.- krzyknął Tom.
- Ona żartuje idioto.- zaśmiał się James. Tom wstał z kanapy i gdzieś poszedł. Strasznie go polubiłam. Jest bardzo podobny do swojego brata.- Maggie właściwie to dlaczego nie jesteście razem? Czasami cię nie rozumiem.- westchnął wpatrując się w moją twarz. Spojrzałam na ziemię. Dzięki James. W odpowiedzi wzruszyłam ramionami.- Skoro ty go kochasz i on ciebie… Nie widzę żadnych przeszkód.- kontynuował James.- Mogłabyś czasem schować swoją dumę i zadbać o swoje szczęście.- przyjaciel położył swoją rękę na mojej.- Spotkaj się z nim jutro. Porozmawiacie sobie.
- Czemu mi to doradzasz? Przecież ty go nienawidzisz.- spojrzałam na chłopaka.
- Ale kocham ciebie i chce żebyś była szczęśliwa, nawet z takim dupkiem.
- Też cię kocham.- mówiąc to przytuliłam się do chłopaka.- Dziękuje ci, James.- pojadę do Malika i z nim pogadam.

*Oczami Zayna*

Nie wiem co mam robić. Cały czas o niej myślę. To co wczoraj powiedziałem ojcu było sto procentową prawdą.
Czemu wszystko musi być takie trudne? Ciężko westchnąłem.
- Co jest Zayn?- usłyszałem głos Liama. Wzruszyłem ramionami.
- Wszystko jest nie tak.- odezwałem się.- Nie rozumiem. Przecież nie jestem już z Lily, jestem tutaj.
- Wiesz że Maggie ma swój charakterek?- mimowolnie się uśmiechnąłem.
- Cały czas o niej myślę.- spojrzałem na Liama.- Co mam zrobić, żeby ją do siebie przekonać? Poradź mi Liam. Przecież jesteś z Danielle.
- I co z tego. Przecież ty byłeś z Lily. Nie zachowuj się jakbyś nigdy nie miał dziewczyny.
- Właśnie.- odezwał się Louis.- Wyślij jej kwiaty.- zaproponował. Chłopak usiadł na fotelu.
- Dobry pomysł, Lou.- pochwalił go Niell, który też zjawił się w salonie. Przeczesałem palcami włosy.
- Jak nie spróbujesz to nic z tego nie będzie.- dodał Hazz. Skąd oni się tu wszyscy nagle wzięli?
- Najlepiej czerwone róże.- dodał Liam.
- Jeśli ty tego nie zrobisz, to my zrobimy to za ciebie.- Harry poklepał mnie po ramieniu. Posłuchałem rady chłopaków i zamówiłem trzydzieści czerwonych i różowych róż. Podałem im adres Maggie. Wszedłem do salonu gdzie byli chłopaki.
- Jeśli jej się nie spodobają zabije was.- syknąłem i usiadłem na kanapie pomiędzy nimi.

*Oczami Maggie*

- Kochanie, zejdź na dół!- krzyknęła mama. Wyszłam z pokoju i zbiegłam po schodach w dół. Ujrzałam mamę z jakimś mężczyzną. Trzymał on czerwone i różowe róże. Zmarszczyłam oczy.

- Słucham.- podeszłam bliżej.
- Proszę.- mężczyzna podał mi kwiaty.- To dla pani.
- Od kogo to? To na pewno nie pomyłka?- zadałam pytania.
- Miałem dostarczyć kwiaty pod ten adres dla pani Maggie. Nie jestem upoważniony do informowania o zleceniodawcy.- zmarszczyłam czoło.- Proszę to podpisać.- podałam mamie kwiaty. Podeszłam do mężczyzny i podpisałam jakiś świstek.- Miłego dnia pani życzę. Do widzenia.- pożegnał się i wyszedł. Poszłam do kuchni gdzie była moje mama z kwiatami. Co to do cholerny ma znaczyć? Mama trzymała w ręku małą karteczkę. Chciała już ją otworzyć i przeczytać, ale szybko jej ją wyrwałam z rąk.
- Kwiaty możesz sobie wziąć, ale to moje.- powiedziałam szybko otwierając karteczkę. Mama patrzyła na mnie podejrzliwie. Zaczęłam czytać.

,,Wyśle ci ich więcej, jeśli tylko będziesz chciała. Jesteś warta każdego kwiata.
Cholernie zakochany Zayn xx’’

Czy on jest normalny?
- Od kogo to?- zapytała ciekawa mama.
- Od największego idioty jakiego znam.- mimowolnie się uśmiechnęłam. To było nawet słodkie. Przeczesałam palcami włosy. Wyciągnęłam z kieszeni telefon. Żółtą karteczkę wsadziłam do tylnej kieszeni. Postanowiłam napisać do Zayna wiadomość. Nie chciałam z nim rozmawiać. Jeszcze wyczułby że wcale nie jestem zła. Wręcz odwrotnie.

Do: Zayn
Treść: Cholerny idiota!

Nie spodziewałam się tak szybkiej reakcji z jego strony. Po niecałej minucie dostałam do niego odpowiedz.

Od: Zayn
Treść: Cholernie zakochany idiota! <3

Uśmiechnęłam się. Mama obserwowała każdy mój najmniejszy ruch.

Do: Zayn
Treść: Nie lubię kwiatów.

Co tyło oczywiście kłamstwem. Niech sobie nie myśli że wyśle mi róże i będę szczęśliwa. Może i jestem, ale to nie znaczy że musi o tym wiedzieć.

Od: Zayn
Treść: Och… Jeszcze dzisiaj wyśle ci trzydzieści szczeniaków albo kociąt, a róże zabiorę. Co ty na to? Chyba że wolisz od razu One Direction?

Zaczęłam się śmiać. Mam nadzieje że sobie żartuje, bo inaczej będę musiała otworzyć hodowle psów, kotów lub One Direction.

Do: Zayn
Treść: haha powinieneś się leczyć. Uwierz że nie jest jeszcze za późno. Znajdę ci jakiegoś psychiatrę. Nie musisz dziękować. Osoba chorym trzeba pomagać. :)

Od: Zayn
Treść: Moim lekarstwem będziesz ty. ;*

Kilkakrotnie zamrugałam. Już mu nie odpisałam. Schowałam z powrotem telefon do kieszeni.
- Od kogo te kwiaty?- spytał Josh. Mama wskazała na mnie.
- Czy wy musicie wszystko wiedzieć? Dostałam je od niepełnosprawnego człowieka.- uśmiechnęłam się i wróciłam na górę. Wzięłam ze sobą swoje kwiaty. Postawiłam wazon na ziemi. Kwiaty były piękne i na dodatek tak pięknie pachniały. Wścibskość mojej rodziny nie zna granic. Czy oni muszą wszystko wiedzieć? To chyba moja sprawa od kogo dostaje kwiaty.

……………………………………………………………………………………...


Piszcie co o tym sądzicie. ;> Dodawajcie się do obserwatorów! Jest 78 obserwatorów, a tak mało komentarzy. To przykre. ;/

CZYTASZ = KOMENTARZ = MOTYWACJA