Kopiowanie zabronione!

kacper.ogg

środa, 31 lipca 2013

Rozdział 6


*Oczami Zayna*

Obudził mnie ojciec. Powiedział że on i Carren wychodzą i że mam nie wkurzać księżniczka. Żeby mieć spokój powiedziałem że nie będę. Mam już plan co do rozwścieczenia jej. W końcu przychodzą dzisiaj chłopaki. Nie mogę się już doczekać. Włożyłem spodnie i zszedłem na dół. Zrobiłem sobie śniadanie i usiadłam przy stole.
- Ciebie nie stać na ubrania?- usłyszałem za sobą ironiczny głos tej idiotki. Szeroko się uśmiechnąłem.
- Nie potrzebuje, w końcu mam co pokazywać. Nie jak ty. Fałdy z każdej strony. Siłownia się kłania.- jej mina była obojętna. Czyżby stała się odporna na moje docinki? Nie sądzę. Okaże się. dziewczyna opuściła kuchnie i gdzieś poszła. Chyba do siebie nie jestem pewny. Dokończyłem jeść śniadanie, a następnie po sobie ‘’posprzątałem.’’ Wyszedłem z kuchni i poszedłem do swojego pokoju. Trzeba trochę się ogarnąć. Wziąłem świeże ciuchy z szafy i poszedłem do łazienki. Wziąłem prysznic, ubrałem się, ułożyłem włosy i byłem gotowy. Nie miałem co robić, więc zająłem się laptopem. Zacząłem przeglądać różne strony.

*Oczami Maggie*

Usłyszałam że Zayn poszedł do swojego pokoju. Postanowiłam iść na dół. Wzięłam sobie z kuchni jabłko i usiadłam na kanapie. Włączyłam telewizor i przez chwile oglądałam. Niestety tylko chwile, bo przerwał mi dzwonek do drzwi. Zayn nie raczył otworzyć, więc ja musiałam. Wstałam i poszłam w kierunku drzwi. Nacisnęłam klamkę i drzwi się uchyliły. Ujrzałam czwórkę chłopaków. Po co oni tu przyszli?- pomyślałam. No tak Zayn. Stałam i się na nich patrzyłam.
- Cześć! Jest Zayn?- zapytał jeden z nich. Postanowiłam udawać głupią.
- Jaki Zayn? Nie znam żadnego Zayna.- mniej więcej byłam przekonująca. Poczułam czyjeś ręce na biodrach.
- Po naszej wczorajszej nocy chyba zapomniałaś jak się nazywam, kotku. Nie dziwie ci się.- usłyszałam przy uchu głos Zayna.
- Zabieraj łapy debilu.- warknęłam.- Myślałam że nazywasz się Zack.- obróciłam się przodem do mulata. Wrednie się uśmiechnęłam i go minęłam. Cholerny Malik. Weszłam do kuchni i wyciągnęłam z szafki szklankę. Chciałam sobie nalać wody, ale mój telefon zasygnalizował że dostałam smsa.Wyciągnęłam go z kieszeni i weszłam w treść wiadomości.

Wlałam sobie do szklanki wody i się napiłam. Ciężko westchnęłam. Do kuchni wszedł Malik i jeden z jego kolegów. Głupi Zayn jak zwykle się cieszył.
- Co to ma być?- spytałam z pretensjami w głosie. Zayn spojrzał na mnie i uniósł jedną brew do góry.

- O co ci chodzi? Znowu masz jakiś problem z sobą?
- Raczej to ty masz z sobą. Robisz sobie co chcesz, a to nie twój dom!- krzyknęłam.- Lepiej się pilnuj nad tym jeziorem żeby ktoś cię przypadkiem nie utopił.- warknęłam. Chciałam wyjść z kuchni, ale Malik zagrodził mi przejście.
- Sugerujesz coś? Radziłbym tobie się pilnować.
- Ja nie muszę, a ty wręcz przeciwnie. Mogę pomóc Joshowi cię stąd wywalić. Chyba najwyższy czas się tym zająć. Nadużywasz gościnności.- chłopak się tylko zaśmiał.- Posuń się idiota, bo chce przejść.- Malik jednak nie posłuchał. Byłam strasznie wściekła. Chciałam go rozszarpać. Zastanawiałam się co mogę zrobić. Przyszło mi tylko jedno do głowy. Z całej siły nadepnęłam jego nogę. Po jego minie mogłam zobaczyć że zabolało. I o to właśnie chodziło. Szybkim krokiem przeszłam obok Malika.- Mówiłam żebyś się przesunął.- weszłam już do salonu, kiedy chwycił mnie za rękę. Obróciłam się w jego stronę. Podniósł rękę żeby mnie uderzyć, jednak chłopak który był w kuchni go powstrzymał.
- Liam zostaw mnie. Nie wtrącaj się.- warknął Zayn.
- No uderz mnie! Szybciej się ciebie pozbędę!- krzyczałam na niego. Czekałam na jego ruch, jednak on tylko mi się przyglądał. Chłopak był wściekły.
- Zamknij się!- puścił moją rękę.
- Jesteś cholernym debilem!- wrzasnęłam i poszłam na górę. Trzasnęłam głośno drzwiami i usiadłam na łóżku. Jeszcze tak ostro nigdy się z nim nie pokłóciłam. Przebrałam się, poprawiłam włosy i makijaż. Zabrałam torebkę i wyszłam z pokoju. Powoli zeszłam na dół. Malikowi chyba poprawił się humorek, bo słyszałam nawet jego śmiech. Wymieniłam z nim groźne spojrzenia i wyszłam z domu.

*Oczami Zayna*

Księżniczka przegięła. Wyprowadziła mnie z równowagi i prawie ją uderzyłem. Wyobrażam sobie jak ojciec by się po mnie wydzierał. Na pewno wyrzuciłbym mnie z domu, to pewne. Dobrze że jednak Liam mnie powstrzymał.
- Przepraszam was za to wszystko. Kłótnie z tą idiotką to norma.- wyjaśniłem im.
- Ostra laska.- skomentował Harry. Ten tylko o jednym. Przewróciłem oczami.
- To idiotka. Nie pozwoli nawet ci się dotknąć, więc lepiej nie trać czasu.
- Na pewno nie jest taka zła. Jakbyś się z nią nie kłócił to na pewno byłaby inna.- wtrącił Liam.
- Idziemy na miasto? Jestem głodny?- powiedział Niall. Zaśmiałem się.
- Nie znam za dobrze miasta, ale może jakieś ładne dziewczyny wskażą nam drogę.- Harryemu spodobał się mój tok myślenia, bo od razu pokierował się do wyjścia. My oczywiście poszliśmy za nim. Wyszliśmy z domu i poszliśmy… gdzieś. Jakimś cudem udało nam się dojść do jakichś sklepów. Zaczęliśmy szukać czegoś do zjedzenia. Zauważyłem w jednej z kawiarni brunetkę. Dokładnie tą samą z którą kłóciłem się w domu. Od razu się uśmiechnąłem. Siedziała z tym kolesiem na którego wpadła w parku. Oboje cały czas się śmiali. Czas się odegrać księżniczko.- pomyślałem. Zawołałem chłopaków i poszliśmy w kierunku wejścia do kawiarni.

*Oczami Maggie*

James jest strasznie miły i śmieszny. Cały czas śmieje się z jego żartów. Zapomniałam o całej sytuacji w domu. Napiłam się kawy i spojrzałam w kierunku wyjścia. Prawie zadławiłam się kawą. Zobaczyłam Malika idącego do kawiarni.
- Wszystko ok.?- zapytał James.
- Tak, znaczy nie.- odpowiedziałam. Uśmiechnięty Malik spojrzał w moim kierunku i od razu zaczął zmierzać ku naszemu stolikowi. Zmroziłam go wzrokiem.

- Czemu za mną łazisz?- warknęłam. Nie chciałam robić scen.
- Jestem tu przypadkiem. Skoro ty możesz robić mi obciach przy znajomych, to może ja zrobię to samo przy twoich? Co ty na to?- uniósł jedną brew do góry.- Ty jesteś tym kolesiem o którym ciągle mówi Maggie? Coś obiło mi się o uchy. Chyba mówiłaś że ma seksowną nogę, ale tylko jedną.
- Wcale tak nie mówiłam.- odezwałam się spokojnie.
- A ty jesteś…- spytał James.
- Domowym kretynem.- dokończyłam. Zayn zaczął się śmiać.
- Miałaś racje strasznie sepleni.- Wstałam z krzesła i pociągnęłam za sobą Jamesa. Oboje wyszliśmy z kawiarni.
- Nie wież w jego słowa. Wszystko sobie wymyślił żeby mnie wkurzyć. Przepraszam.- chłopak lekko się uśmiechnął.
- Przynajmniej dowiedziałem się że mam seksowną nogę.- po chwili dodał.- Szkoda że nie obie.- oboje parsknęliśmy śmiechem. Zayn to totalny idiota. Cały czas pokazuje to jeszcze bardziej. Spędzony czas z Jamesem był jedyna miłą rzeczą tego dnia.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

  1. Wejdźcie do bohaterów, bo dodałam ostatnio Jamesa. Będzie pojawiał się dość często więc zapraszam do zajrzenia.
  2. Dodawajcie się do obserwatorów.
  3. Jak chcecie wiedzieć o nowych rozdziałach to na tej stronie zawsze informuje: Kochanie pisz mi opowiadania
  4. Dziękuje za 5114 wyświetleń na blogu. ;>
  5.                                             CZYTASZ = KOMENTARZ = NOWY ROZDZIAŁ

piątek, 26 lipca 2013

Rozdział 5


*Następny dzień*

Obudziłam się i od razu tego pożałowałam. Z niechęcią wstałam i poszłam do łazienki. Spojrzałam w lustro i się załamałam. Wyglądałam jak jedna wielka katastrofa. Głowa mi pękała, a oczy miałam podpuchnięte.
- Dziękuje Dan.- szepnęłam i weszłam pod prysznic. Nie spodziewałam się że jest aż takim dupkiem. Widzę że jednak ma coś wspólnego z Zanem. Byłam w niego zapatrzona jak jakaś idiotka, a on co zrobił? Po prostu przy pierwszej lepszej okazji ze mną zerwał? Czyżbym nie spodobała się jego rodzicom? Nie sądzę, to raczej Danowi nie spodobało się to że bardzo dobrze mi się z nimi rozmawiało. Nie rozumiem o co mu chodzi. Kiedyś myślałam że jest chodzącym ideałem, a tak na prawdę jest idiotą. Niczym nie różni się od debilnego Zayna. Westchnęłam na samą myśl że zaraz i z nim będę musiała stawić czoła. Cholerni faceci. Zazdroszczę tylko swojej mamie, że poznała kogoś takiego jak Josh. Nie dość że tak jakby mnie wychowywał, to na dodatek dał dach nad głową. To jemu mogę zawdzięczać to jaka teraz jestem. Gdyby nie on nie chce myśleć kim bym teraz była. Chociaż nawet Josh nie jest do końca idealny. W końcu wziął rozwód z matką Zayna. Zostawił ich. Nie wiem dlaczego, więc nie chce nikogo osądzać. Wyszłam spod prysznica i się ubrałam. Musiałam jakoś ukryć te opuchnięte oczy. Nałożyłam na nie chyba tonę makijażu. Efekt był średni, ale nie było tego aż tak widać. Westchnęłam i wyszłam z pokoju. Mamy i Josha oczywiście nie było. Nie mogę ich obwiniać. W końcu maja pracę i na dodatek przygotowania do ślubu. Bardziej jestem zła na siebie, że nie pomagam im wystarczająco i na dodatek kłócę się z Malikiem. Weszłam do kuchni i wzięłam sobie jabłko. Co dziwne Zayna jeszcze nie było na dole. Cieszyło mnie to ogromnie. Ugryzłam jakubko, kiedy usłyszałam trzask drzwi i jak ktoś schodzi po schodach. Znowu westchnęłam. No to się nacieszyłam samotnością.
- Cześć!- przywitał się mulat wchodząc do kuchni. Zmarszczyłam czoło. Od kiedy on się ze mną wita?

- Co taki dobry humor? Czyżbyś wpadł na genialny pomysł wkurzenia mnie?- zapytałam. Malik zaczął przygotowywać sobie śniadanie.
- Zrozum wreszcie że nie wszystko kręci się wokół ciebie księżniczko. Poza tym mam normalny humor.- zrezygnowana wyszłam z kuchni. Usiadłam na kanapie w salonie. Oczywiście ktoś musiał mi to przerwać. Zadzwonił mój telefon. Z niechęcią spojrzałam na wyświetlacz. Mama. Przejechałam palcem po ekranie i przyłożyłam aparat do ucha.
- No.- powiedziałam obojętnym głosem.
- Przyjdź z Zaynem do restauracji.- usłyszałam głos mamy.
- Jest aż takim idiotą że sam nie trafi?- zapytałam.
- Wiesz że nie zna miesta.- kolejny raz tego dnia westchnęłam. Zauważyłam że wyjątkowo często mi się to zdarza.
- Dobra. Na razie.- rozłączyłam się.- Mamy pójść do restauracji.- krzyknęłam do Malika.
- Po co?- spytał.
- Skąd mam wiedzieć. Podejrzewam że chcą żebyśmy im pomogli przy ślubie.

Zamknęłam drzwi i oboje poszliśmy do restauracji. Całą drogę Zayn mnie wkurzał. W parku mogłam się chociaż trochę odprężyć.
- Mógłbyś przestać mnie wkurzać?- warknęłam.
- Wybacz, ale to moja nowa pasja życiowa.- zaśmiał się. Przyśpieszyłam tempo i spojrzałam do tyłu na Malika. On tylko głupio się uśmiechnął. Obróciłam głowę i w tym samym momencie do kogoś dobiłam. Spojrzałam na osobę naprzeciwko.
- Sorry.- powiedzieliśmy jednocześnie i przy okazji jęknęliśmy. Był to chłopak. Musze przyznać że bardzo przystojny. Miał ciemne włosy i brązowe oczy.
- Przepraszam zagapiłem się.- lekko się uśmiechnęłam.
- Nic nie szkodzi. Sama nie patrzyłam przed siebie.- minęłam chłopaka i dołączyłam do Malika. Ten cały czas się szczerzył. W końcu dotarliśmy do restauracji. Josh i mama chcieli żebyśmy im pomogli w kilku rzeczach. Zajęło nam to jakąś godzinę. Później pozwoliła nam iść do domu. Niestety byłam skazana na powrót z Zaynem. Znowu przez Malika wpadłam na kogoś. Okazało się że to ten sam chłopak.
- To znowu ty.- zaczęłam się śmiać.
- To chyba nie przypadek że tak na siebie wpadamy. Oszczędź mi te kolejne razy i daj mi swój numer.- uśmiechnęłam się. Podałam chłopakowi numer i on podał mi swój.- Tak w ogóle jestem James.
- Maggie.

*Oczami Zayna*

Gdy księżniczka kolejny raz wpadła na tego typa, ja rozmawiałem przez telefon. Zadzwonił do mnie Liam.
- To wpadnijcie do mnie wszyscy jutro.- zaproponowałem.
- No dobra. Dawno się nie wiedzieliśmy.- już miałem w głowie widok miny Maggie.
- No dobra, to jesteśmy umówieni. Adres wyśle ci smsem. Na razie.- rozłączyłem się i zauważyłem że księżniczka jeszcze gada z tym kolesiem. No ile można?
- Chodź!- krzyknąłem w jej kierunku. Dziewczyna spojrzała w moim kierunku.
- To już nie moja wina że jesteś idiotą i nie potrafisz do domu trafić.

- Uczę się od ciebie.- cwaniacko się uśmiechnąłem. Dziewczyna ruszyła w moim kierunku. Ona czasami jest naprawdę denerwująca. Po co robi jakieś głupie sceny? Nie można od razu iść? Nie mogę się doczekać jutrzejszego dnia. Mina Maggie będzie bezcenna.

Wróciliśmy do domu. Wiało nudą dopóki nie wrócił ojciec z Carren.
- Pojedziemy pojutrze nad jezioro. Mam domek nad jeziorem, więc będziemy tam przez dwa dni. Jak będzie fajnie to może na dłużej. Widzę po waszych minach że jesteście szczęśliwi. Będziecie mieli okazje lepiej się poznać i zmienić nastawienie do siebie nawzajem.- już rozumiem po co to wszystko. Ojciec myśli że jak pojedziemy nad głupie jezioro to nagle oboje z księżniczką zrozumiemy że bardzo się lubimy. Rzygać mi się chce na sama myśl.
- Ja nie jadę.- powiedziała jako pierwsza księżniczka.
- Ja też.- odezwałem się.
- Widzę że bardzo chcecie zostać oboje razem. To chyba nie będzie duża różnica? Czy w domu czy nad jeziorem i tak będziecie siedzieć razem.- faktycznie nie robi to żadnej różnicy. Jak my nie pojedziemy to i oni nie pojadą.
- Niech ci będzie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Rozdział jest cholernie nudny i krótki. Jakoś nie miałam pomysłu co napisać. Dodawajcie się do obserwatorów i komentować. ;>

wtorek, 23 lipca 2013

Rozdział 4


Dzisiaj będą te zakupy. Cieszyłabym się gdyby nie były one z Zaynem. Ubrałam się i zeszłam na dół. Wszyscy już byli na dole.
- Szanowna księżniczka postanowiła ruszyć tyłek. Cieszymy się że jednak postanowiłaś iść z nami.- usłyszałam irytujący głos Zayna. Ciężko westchnęłam.
- Zamknij się idioto. Nie mogę już na ciebie patrzeć.- warknęłam. Mama zmierzyła mnie wzrokiem.
- Mam już po dziurki w nosie waszej dwójki. Non stop tylko się kłócicie. Możecie wreszcie zacząć się zachowywać jak dorośli ludzie?- zapytał podirytowany Josh. Ani ja ani Zayn się nie odezwaliśmy.- Tyle macie do powiedzenia, a na proste pytanie nie potraficie odpowiedzieć.- sytuacja zaczęła nieźle irytować mojego ojczyma. Cała nasza czwórka poszła do auta. Połowę drogi do galerii panowała napięta atmosfera. W końcu Josh postanowił pogorszyć sprawę.
- Gdzie wasza dwójka była wczoraj wieczorem? Wyraźnie zabroniłem ci Zayn zbliżać się do Maggie.- Josh zatrzymał się na poboczu i obrócił się w naszą stronę.- Niemowy się z was stały?- podniósł trochę głos. Szczerze to pożałowałam wczorajszego wyjścia z domu. Oboje z Zanem patrzyliśmy w swoje szyby.- Słyszycie co do was mówię?- spytał.
- Co chcesz wiedzieć do cholery?! Nie masz co się martwić nie przeleciałem jej! Nie mam takiego zamiaru.- zaczął krzyczeć Malik. Josh zmroził go wzrokiem, a następnie obrócił się i ruszył. Dowiedział się to co chciał wiedzieć. Resztę drogi przebyliśmy w ciszy. Mama w ogóle się nie odzywała. Wolała się nie odzywać. Gdy dojechaliśmy do galerii, wyszliśmy z auta i poszliśmy do środka. Najpierw weszliśmy do sklepu z garniturami. Zayn zaczął przymierzać różne garnitury. Ja usiadłam sobie przed sklepem. Nie za bardzo mnie interesowała jak będzie wyglądał ten idiota. Jak dla mnie mógł iść nawet w przebraniu klauna. Nie zrobiło by mi to dużej różnicy. I w tym i w tym wyglądałby jak debil, więc co za różnica. Po jakichś 10 minutach kupili wreszcie wyszli ze sklepu. Na szczęście kupili to co mieli kupić. Nie miałabym siły siedzieć następne 10 minut i na nich czekać. Weszliśmy do sklepu z sukienkami. Wybrałam kilka do przymierzenia. Włożyłam pierwszą i wyszłam pokazać się mamie i Joshowi.
- Wyglądasz jak dziwka.- skomentował Zayn. Spiorunowałam go wzrokiem. Miał szczęście że Josh tego nie słyszał. Chyba tego nie słyszał. Wróciłam do przymierzalni i włożyłam następną sukienkę. W tej nawet im się nie pokazywałam. Wyglądałam jak wielka dynia. Takie miałam pierwsze skojarzenie. Włożyłam trzecią. Ona również była kompletną porażką.
- Wszystkie trzy są okropne.- zawołałam do niech.
- Poczekaj chwile. Zaraz ci coś znajdę.- zawołała mama. Tak jak kazała tak zrobiłam. Po kilku minutach zasłona się odchyliła i Zayn podał mi sukienkę.
- Co ty byś beze mnie skarbie zrobiła?- zmarszczyłam czoło. Zrozumiałam że to on wybrał sukienkę. Może i była bardzo ładna, ale to w końcu on ja wybrał. Będzie miał satysfakcje że to jego zasługa. Włożyłam na siebie sukienkę. Spojrzałam w lustro. Naprawdę ładnie wyglądałam. Można powiedzieć że bardzo kobieco i zarazem słodko. Wyszłam z przymierzalni.
- I jak?- spytałam z lekkim uśmiechem.
- Seksownie, ale nie jak dziwka.- skomentowała najważniejsza osoba czyli Zayn.
- Zayn do cholery.- odezwał się cicho Josh. Jednak słyszał poprzedni komentarz. Kasjerka była trochę rozbawiona całą sytuacją. Nie dziwie jej się. Zresztą ja i Malik też się śmialiśmy. Mama była poważna. Czułam że w środku też jest rozbawiona. Kasjerka spojrzała na mnie i się uśmiechnęła.
- Pani chłopak ma dobry gust. Wygląda pani przepięknie.- skomentowała kobieta.
- Mówiłem kochanie. Wyglądasz ślicznie.- wypowiedział się mulat. Wróciłam do przymierzalni. Co za idiota. Ten dzień jest jedną wielką poraszką. Ściągnęłam z siebie sukienkę i zaczęłam się ubierać.- Jak będziesz potrzebowała pomocy w ubraniu się to mów. Wiesz że z chęcią ci pomogę.- już widzę minę Josha. Malikowi nieźle się oberwie w domu. To mi wystarczało.
- Poradzę sobie.- odpowiedziałam. Wyszłam z przymierzalni i poszliśmy do kasy. Mama z Joshem zapłacili za sukienkę i wróciliśmy do auta. Znowu całą drogę nie rozmawialiśmy. Gdy już byliśmy w domu ulżyło mi. Usiadłam w salonie na kanapie i włączyłam telewizor. Nie obyło się bez towarzystwa Malika.
- Przypomnij sobie kto ci wybrał sukienkę, a teraz pomyśl kto ją może z ciebie zerwać.- spojrzałam na Zayna. Oboje patrzyliśmy sobie w oczy. Na jego ustach widniał łobuzerski uśmiech.
- Pieprz się.- warknęłam i wstałam.
- Z tobą z miła chęcią.- usłyszałam cichy śmiech.
- Idiota.- wyszłam z salonu i poszłam do pokoju. Ja zwariuje z nim pod jednym dachem. On jest strasznie wkurzający i irytujący. Nie mogę się doczekać momentu w którym wreszcie zniknie z mojego domu. Wzięłam telefon do ręki. Miałam dwa nieodebrane połączenia. Sprawdziłam od kogo.  Oba były od Dana. Oddzwoniłam do niego.
- Hej kochanie!- przywitałam się z nim.
- Czemu nie odbierałaś?- spytał.
- Byłam na zakupach z rodzicami i zapomniałam telefonu.- wyjaśniałam.
- Chce się spotkać. Masz teraz chwile?
- No mam.- Dan był jakiś dziwny. Coś było nie tak.
- To przyjadę za chwile. Musimy pogadać.- rozłączył się. Usłyszałam że ktoś mnie woła. Wyszłam z pokoju i poszłam na dół. W salonie był Josh, mama i Zayn. Spojrzałam na nich pytająco.
- Siadaj.- powiedział ojczym. Wykonałam jego polecenie. Usiadłam obok Zayna. Spojrzałam na Josha. Mogłam się spodziewać czego będzie dotyczyła rozmowa.- Czy wy nie potraficie się normalnie zachowywać?- padło pytanie z jego ust.
- No przepraszam. To się więcej nie powtórzy. Prawda Zayn?- on tylko kiwnął głową. Nie chciało mi się słuchać kazań Josha, więc postanowiłam je skrócić. Josh pokręcił głową i wyszedł z pokoju. Mama usiadła pomiędzy nami.
- Moglibyście oszczędzić mu problemów. Jest pochłonięty pracą i pomaganiem mi przy weselu.- wstałam z kanapy i poszłam szukać Josha. Daleko nie musiałam iść. Stał przy blacie w kuchni. Podeszłam do niego i mocno przytuliłam.
- Przepraszam.- szepnęłam. To były szczere przeprosiny. Stanęłam na palcach i pocałowałam go w policzek. Josh delikatnie się uśmiechnął.
- Też przepraszam.- usłyszeliśmy głos Zayna. Obróciłam głowę i zobaczyłam opartego o futrynę chłopaka. Odsunęłam się od Josha. Mężczyzna zaczął coś mówić. Spojrzałam na swoją rękę i zaczęłam panikować.
- Josh widziałeś moją bransoletkę?- spytałam szybko. Zaczęłam przeszukiwać swoje kieszenie. Nie pamiętam żebym ją ściągała.
- Nie.- odpowiedział.
- Cholera musiałam ją zgubić w sklepie.- powiedziałam drżącym głosem.- Muszę tam pojechać i jej poszukać.- już chciałam iść, ale zatrzymał mnie Josh.
- Sklep jest już zamknięty. Znajdzie się. Poszukać w pokoju. Może ją ściągnęłaś i zapomniałaś włożyć.- zaczęłam myśleć nad tym gdzie mogłam ją zostawić.
- Dzisiaj rano ją wkładałam. Gdy mierzyłam sukienki jeszcze ją miałam.- czuje się jakbym straciła cząstkę siebie. Rzecz dla mnie najcenniejsza na świecie nagle zniknęła. To uczucie jakbym straciła swoją osobowość lub duszę. Oczy mi się zaszkliły.
- Przecież to tylko głupia bransoletka.- skomentował mulat.

 *Oczami Zayna*

- Dla ciebie to głupia bransoletka, ale dla mnie cale życie.- Maggie z ojcem wyszli z kuchni. Pewnie poszli szukać bransoletkę, którą oczywiście miałem ja. Sięgnąłem do kieszeni i wyciągnąłem ją.
Nie rozumiem dlaczego ta bransoletka jest dla niej taka ważna. Przyjrzałem się jej dokładnie. Wyglądała jak zwyczajna bransoletka. Przewróciłem ją na drugą stronę. Dopiero teraz uświadomiłem sobie cały jej sens. Na odwrocie był wygrawerowany napis. Widać było że bransoletka ma swoje lata. Przejechałem palcem po napisie. Przybliżyłem przedmiot bliżej twarzy. Chciałem dokładniej widzieć napis. Zacząłem czytać treść: ,,Dla mojej kochanej Mags.’’ Kto tak do niej mówi? Carren? Josh? Dan? A może ta jej przyjaciółka Sandy? Mogę wykluczyć ojca i Carren. Nigdy nie słyszałem żeby ktoś użył tego zdrobnienia do niej. Zaciekawiło mnie kto tak do niej mówi. Kto podarował jej tą bransoletkę? To na pewno nie była byle jaka osoba. Gdyby ta osoba była jej obojętna nie załamała by się jej stratą. Szczerze mówiąc to mam wyrzuty sumienia że jej ją zabrałem. Nie wiedziałem że jest dla niej aż tak cenna. Zawołałem dziewczynę. Po chwili znalazła się w kuchni. Pokazałem jej bransoletkę. Maggie szybko podeszła i zabrała bransoletkę. Następnie włożyła ją na rękę.
- Skąd ją masz?- spytała pośpiesznie. Widać było że jej nastrój poprawił się. Jej oczy nie były we łzach, a raczej błyszczały. Twarz nie była przygnębiona tylko radosna. Usta nie były przez nią przygryzane, a lekko uśmiechnięte. Chyba ta bransoletka powinna jej częściej ginąć. Chodź by dla takiego widoku. Jeszcze nie odpowiedziałem na jej pytanie. Mam kłamać czy mówić prawdę? Jak powiem prawdę wkurzy się, a jak skłamie to raczej wszystko będzie ok. zdecydowałem że powiem prawdę. I tak się nie nawiedzimy, więc to chyba nic nie zmieni.
- Leżała na stole w salonie. Chciałem zobaczyć kiedy zorientujesz się że jej nie masz.- dziewczyna zmarszczyła czoło.
- Czemu nie oddałeś mi jej od razu? Po jaką cholerę w ogóle ją ruszałeś?- wzruszyłem ramionami. Tak jak myślałem, wkurzyła się i to totalnie. Skoro już jest na tyle wkurzona, to chyba mogę użyć swoich gierek żeby jeszcze bardziej ją zdenerwować.
- Zło pięknu szkodzi.- cwaniacko się uśmiechnąłem. Usłyszałem dzwonek do drzwi. Księżniczka bez słowa poszła do drzwi. Wyszedłem z kuchni i poszedłem na górę.

*Oczami Maggie*

- Wejdź.- zaproponowałam.
- Nie dzięki. To będzie krótka rozmowa.- wyjaśnił. Zdziwiłam się. nie mam pojęcia o co chodzi. Włożyłam na nogi białe conversy i wyszłam przed dom. Stanęłam naprzeciwko Dana.- Chce żebyśmy dali sobie trochę czasu. Od jakiegoś czasu nie układa nam się i dobrze o tym wiesz. Odpowiedz mi szczerze na jego pytanie. Ile razy pomyślałaś o mnie przez ostatnie dni? Może zadzwoniłaś do mnie, albo napisałaś smsa?- nie odpowiedziałam. Jeśli mam być szczera to nie myślałam o nim wcale. To cud że pamiętam jeszcze jego imię. Po kolacji z nim i jego rodzicami przestałam o nim myśleć. Gdyby on nie zadzwonił, ja pewnie bym tego nie zrobiła. Ciężko westchnęłam.
- Powiedz wprost to co chcesz powiedzieć. Wiem że nie chodzi tylko o to co powiedziałeś.- chwile się zastanawiał.
- Skoro chcesz. Zrywam z tobą. Nie czuje do ciebie tego co kiedyś. Zmieniłaś się. Jesteś teraz bardziej obojętna. Nie obchodzi cię to co się ze mną dzieje. Oboje się ze sobą męczymy, a szczególnie ja z tobą.- to zabolało. Jak on może tak mówić. To nie prawda.
- Przestań się okłamywać. Czemu nie powiesz mi wprost że się znudziłeś mną?- Dan westchnął.
- Proszę bardzo. Znudziłem się tobą. Zadowolona?- spytał. Odwróciłam się i wróciłam do domu. Trzasnęłam za sobą drzwiami i pobiegłam w stronę schodów.
- Cholerny dupek. Wszyscy faceci są tacy sami.- krzyczałam na cały dom. Wbiegłam do pokoju i znowu trzasnęłam drzwiami. Oparłam się o drzwi i spojrzałam na bransoletkę.- Tylko ty byłeś inny.- szepnęłam i delikatnie musnęłam skroń bransoletki. Po policzku spłynęła mi pojedyncza łza, która po chwili wylądowała na srebrze. Dwoma palcami starłam słoną ciecz z przedmiotu. Potem tylko przetarłam ręką policzek i położyłam się na łóżku. Przytuliłam miśka który zawsze jest przy moim łóżku. Kiedyś był biały, ale od dawna jest trochę poszarzały. Nie pozwalam go mamie prać. Chce żeby przypominał mi przeszłość. Po praniu straciłby swoją wartość. Byłby już zupełnie innym misiem. Nie tym samym , którego dostałam.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Trochę tajemnic w tym rozdziale. Za niedługo wszystkiego się dowiecie. ;)

                                    CZYTASZ = KOMENTARZ = KOLEJNY ROZDZIAŁ

czwartek, 18 lipca 2013

Rozdział 3


Obudziłam się ze średnim humorem. Na myśl że zaraz będę widziała się z tym debilem odechciewa się wszystkiego.
Westchnęłam. Wyszłam z łóżka i poszłam się ogarnąć. Już po chwili byłam pomalowana, uczesana i ubrana. Dzisiaj ubrałam się w dość luźne ciuchy. Wyszłam z pokoju i zeszłam na dół. Tego że Zayn jest na dole byłam pewna w stu procentach. Zeskoczyłam z ostatnich dwóch schodów i poszłam w kierunku kuchni. Wzięłam sobie jabłko i weszłam do salonu. Zayn siedział na kanapie z gitarą w ręku. Grał i śpiewał jakąś piosenkę. Nie znam jej. Musze przyznać że świetnie śpiewa. Oczywiście mu tego nie powiem. To by było totalna przegrana z mojej strony. Miałby satysfakcje. Oparłam się o ścianę i patrzyłam na chłopaka. Jadłam sobie jabłko i myślałam nad tym co mu wrednego powiedzieć. Jakoś nie przychodziło mi nic do głowy.
- Tak sobie tutaj siedzisz i fałszujesz?- spytałam. Zayn na chwile przestał grać. Spojrzał na mnie i cicho się zaśmiał. Na jego ustach został uśmiech. Pierwszy raz się do mnie uśmiechnął. Ładny miał uśmiech.
- Jak tam rodzinka chłopaka cię polubiła?- cwaniacko się uśmiechnęłam.
- Jak minęła wczorajsza rozmowa z Joshem?
- Nie pamiętam żadnej rozmowy.
- Może odświeżę ci pamięć. Wczoraj przy obiedzie rozmawiałam z Joshem.- Zayn się uśmiechnął.
- Teraz pamiętam.- odłożył gitarę na bok i stał z kanapy. Powolnym krokiem podszedł do mnie.- Wymyśliłem jakieś banalne wyjaśnienie. Oczywiście ojciec nie uwierzył.- Zayn podszedł do mnie jeszcze bliżej. Zdecydowanie za blisko. Jego twarz był o wiele za blisko mojej.- Powiedział że mam się do ciebie nie zbliżać, a przecież ja przestrzegam zasad.- Zayn przejechał swoim palcem wzdłuż mojej ręki. Przeszył mnie dreszcz.- Jeden zero dla mnie.- uśmiechnął się i wróci na kanapę. Jezus jak ja go nienawidzę. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Oderwałam się od ściany i poszłam otworzyć. Przed drzwiami stała Sandy.
- Hej! Wejdź.- dziewczyna weszła do środka i razem udałyśmy się w stronę schodów. Gdy przechodziłyśmy obok Zayna, Sandy się zatrzymała. Zaczęła mu się uważnie przyglądać. On podniósł wzrok i zmarszczył czoło.
- Znam cię.- odezwała się.
- Nie sądzę.
- Nie osobiście tylko z youtube.- wyjaśniła. Szczerze mówiąc to nie byłam w temacie.
- Sandy szkoda czas marnować na rozmowę z tym oto człowiekiem.- pociągnęłam ją za rękę do swojego pokoju.- O co chodzi z tym youtube?- spytałam już w swoim pokoju.
- On śpiewa w zespole. Dużo jest właśnie ich coverów na youtube. Kiedyś ci nawet pokazywałam jeden, ale oczywiście nie łaska słuchać.- zaśmiałam się. To nie pierwszy raz kiedy nie słuchałam przyjaciółki. Chyba z godzinę siedziałyśmy i gadałyśmy. Potem Sandy musiała iść do domu.
- Zayn! Maggie!- usłyszałam wołanie. Wyszłam z pokoju i poszłam na dół. W salonie była mama i Josh. Usiadłam na kanapie, a raczej położyłam się. Zrobiłam to specjalnie. Zayn wszedł do salonu i od razu podszedł do kanapy. Usiadł na moich nogach.
- Ciężki jesteś. Złaś- odezwałam się.
- To się posuń.
- Nie mam zamiaru. Byłam tu pierwsza.- zaczęłam protestować.

*Oczami Zayna*

Nie cierpię jej. Cały czas mnie denerwuje. Zasrana księżniczka. Zachowuje się jakby była pępkiem świata. Carren i ojciec patrzyli na nas z politowaniem. Zacząłem się wiercić. Nie za bardzo było mi wygodnie, ale nie mogłem odpuścić. Miałaby satysfakcje.

- Musisz być taki uparty?- podniosła trochę głos. Wyciągnęła swoje nogi spod moich ud i położyła je na moich nogach. Spojrzałem na jej nogi, a potem pytająco na nią.
- Nie za dobrze ci? Co ja jestem jakieś twoje opieradło?- zadałem pytania. Ona tylko cicho zachichotała. Irytuje mnie ten jej śmiech.
- Skończyliście już?- spytał ojciec. Kiwnąłem głową. Ojciec zaczął się produkować.- Za niedługo jest ślub, a wy nie macie ubrań. Jutro pójdziemy na zakupy i kupimy wam ciuchy.- szczerze mówiąc to mi to obojętnie. Najlepiej by było jakbym w ogóle nie szedł na ten głupi ślub. Skoro już muszę to pójdę. Może być nawet trochę zabawnie. Pewnie znowu ją trochę po wkurzam. Zresztą jutro na tych chorych zakupach też będzie fajnie. Księżniczka pewnie będzie cały czas wkurzona. Strasznie mi przykro z tego powodu.
- Mogę już iść?- spytałem. Ojciec głupio na mnie spojrzał. Uznałem to za pozwolenie. Carren usiadła na fotelu, a Ojciec wyszedł z salonu. Idealna okazja żeby mu trochę dopiec. Podobno mam zakaz zbliżania się do księżniczki. Ściągnąłem ze swoich nóg, nogi księżniczki. Wstałem z kanapy i spojrzałem na dziewczynę. Ona też na mnie patrzyła. Chwyciłem jej rękę.- Chodź na chwile.- dziewczyna wstała i razem udaliśmy się na górę. Weszliśmy do mojego pokoju.- Mam genialny plan.- oznajmiłem. Ona spojrzała na mnie pytająco.- Zabieram cię na przejażdżkę motorem.- może i jej nie lubię, ale nie mam tu innego towarzystwa. Poza tym jak ojciec się dowie będzie wściekły, a chyba o to chodzi.
- Nigdzie z tobą nie jadę.
- Zapomniałem że jesteś sztywniarą.
- No to chodźmy.- zaśmiałem się.

*Oczami Margaret*

Nie wiem po jaką cholerę się na to zgodziłam. Oboje wyszliśmy niepostrzeżenie z domu. Podeszliśmy do czarnego motoru.
- A gdzie kaski?- spytałam.

- Nie jeżdżę w kasku. Zresztą ty też nie.- głupio się uśmiechnął. Nawet nie wiedziałam gdzie z nim jadę. Zayn wsiadł na motor i go odpalił. Usiadłam zaraz za nim. Objęłam go i chwyciłam się mocno jego bluzki. Po chwili Zayn ruszył. Robiło się już późno. Jeździliśmy ulicami Londynu. Włosy rozwiewał mi wiatr. Czasami mnie to irytowało. Mogłam sobie już wyobrażać jak będę wyglądać jak zejdę z motoru. Sama nie wiem po co się zgodziłam jechać. W końcu Zayn się zatrzymał. Zeszliśmy z motoru. Rozejrzałam się dookoła. Byliśmy obok jakiegoś parku. Było tam ciemno i ponuro. Sama nie odważyłabym się tam pójść. Po chwili oboje szliśmy przez ponury park.
- Poco tu przyjechaliśmy?- spytałam.
- Żeby wkurzyć mojego ojca.- uśmiechnął się Zayn. Teraz już rozumiem poco mnie zabrał ze sobą. Usiedliśmy na pierwszej lepszej ławce.- Nie wyobrażaj sobie nie wiadomo czego. Nadal cię nie cierpię.- wyjaśnił. Prychnęłam.
- Wzajemnie. Cały czas się zastanawiam jakim cudem udało ci się mnie namówić na przyjazd tu z tobą?- Zayn się uśmiechnął.
- Nie mogłaś się oprzeć mojemu urokowi osobistemu.- znowu prychnęłam.
- Jakbyś jeszcze miał ten urok osobisty.- chłopakowi uśmiech z twarzy nie schodził.
- Nie udawaj.
- Co mam nie udawać?- spytałam.
- Podobam ci się. twoje myśli są przepełnione moją osobą. Każdego dnia budzisz się i myślisz o mnie. Chciałabyś żeby cię przytulił, albo chociaż się uśmiechnął. Nie możesz przestać o mnie myśleć.- na jego ustach widniał cwaniacki uśmiech. Zaczęłam się śmiać.
- Masz racje budzę się i myślę o tobie, ale tylko w negatywny sposób. Myślę o tym że zaraz cię zobaczę i cały dobry nastrój wyparuje. Masz za duże mniemanie o sobie. Boli cię to że nie jestem łatwa tak jak te wszystkie dziwki z jakimi spałeś.- to ostatnie zdanie długo mnie męczyło. Chciałam już wcześniej mu to wygarnąć. Widać było po nim że go wkurzyłam.
- Niech cię lepiej nie interesuje z kim śpię, bo sama nie jesteś lepsza.- wycedził przez zaciśnięte zęby. Oboje wstaliśmy z ławki i poszliśmy w stronę motoru. Wsiedliśmy na niego i wróciliśmy do domu. Nie chcieliśmy dłużej przebywać w swoim towarzystwie. Gdy weszliśmy do domu, głośno trzasnęliśmy drzwiami wejściowymi i poszliśmy do sowich pokoi. Mam już serdecznie dość tego debila. Cieszę się że przynajmniej trochę go wkurzyłam. Długo chodziło mi to po głowie. Wreszcie mu wygarnęłam. Na razie to tylko jedna rzecz, ale i tak warto było. Chodź by tylko po to żeby zobaczyć jego minę. Było warto. Na dodatek oberwie mu się jeszcze od Josha. Na pewno mu nie popuści. W końcu miał się do mnie nie zbliżać.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Przepraszam że nie dodałam wczoraj, ale byłam zajęta. Nie zapominajcie o komentarzach. ;>

piątek, 12 lipca 2013

Rozdział 2


*Oczami Margaret*

Rano obudził mnie dzwonek dzwoniącego telefonu. Z niechęcią po niego sięgnęłam. Nawet nie spojrzałam na wyświetlacz tylko odebrałam.
- Hallo?- odezwałam się zaspanym głosem.
- Hej! Przepraszam że wczoraj nie przyszłam.- usłyszałam charakterystyczny głos mojej przyjaciółki Sandy.
- Ciesz się że nie przyszłaś. Można powiedzieć że to były moje najgorsze urodziny na świecie.- pożaliłam się.
- Dlaczego?- spytała od razu dziewczyna. Opowiedziałam jej o Zaynie i mojej kłótni z nim.- Nigdy nie mówiłaś że Josh ma syna.
- Kiedyś coś wspominał. Wtedy nie myślałam o tym że go kiedykolwiek spotkam. Dobra muszę kończyć. Pa.- rozłączyłam się i odłożyłam telefon na miejsce. Chwile jeszcze poleżałam w łóżku, po czym wstałam i poszłam do łazienki. Wykąpałam się, uczesałam i pomalowałam. Potem z powrotem wróciłam do pokoju. Otworzyłam szafę i wpatrywałam się w masę ubrań. Jak co dnia miałam dylemat nad tym co na siebie włożyć. W końcu coś wybrałam. Spojrzałam na zegarek. Jest dopiero 10:12. Podejrzewam że Zayn jeszcze śpi. Wyszłam z pokoju i poszłam na dół do kuchni. Zrobiłam sobie śniadanie i usiadłam przy stole. Po kilku minutach przyszła mama. 
- O co wczoraj pokłóciliście się z Zaynem?- spytała unosząc jedną brew do góry.
- Jego spytaj.- odpowiedziałam krótko. Nie mam ochoty na wspominanie wczorajszego dnia. Po zjedzeniu śniadania poszłam do salonu. Niech Zayn sobie nie myśli że będzie tu rodził co mu się żywnie podoba. Włączyłam telewizor i zaczęłam oglądać jakiś durny program. Sama nie wiem poco to oglądałam. W końcu zjawił się Zayn. wszedł do salonu i usiadł obok mnie na sofię. Trochę mnie to wkurzyło. W końcu musi siedzieć akurat tutaj. Wyciągnął coś z kieszeni i po chwili mogłam zauważyć że pali. Spojrzałam na niego i zmarszczyłam brwi.

*Oczami Zayna*

Specjalnie usiadłem obok niej. Wyciągnąłem z kieszeni papierosa i go zapaliłem. Zauważyłem że to ją bardzo wkurzyło. O to właśnie mi chodziło.

- Zgaś to! Pal sobie na zewnątrz, a nie tu.- no i kolejny powód do kłótni.
- Będę sobie palił gdzie chce.- wpadłem na świetny pomysł. Zaciągnąłem się i powoli cały dym jaki miałem w buzi wypuściłem na twarz księżniczki.- Podobno w Syrii, dmuchnięcie dymem papierosowym w twarz kobiety jest traktowane jako propozycja seksualna.- przeczytałem to kiedyś w Internecie. Księżniczka była wściekła. Cwaniacko się do niej uśmiechnąłem. Po prostu ją zatkało. Nie wiedziała co powiedzieć. Była wkurzona i nie wiedziała co ma zrobić. To było najbardziej zabawne. W końcu księżniczka wyrwała mi z ręki papierosa i po prostu poszła go wyrzucić. Następnie poszła na górę do swojego pokoju. Miałem teraz niezłą satysfakcje. Doprowadziłem ją do takiej wściekłości i sam przy tym świetnie się bawiłem. Jestem z siebie dumny. Wyszedłem na taras, usiadłem na krześle i zapaliłem papierosa. Potem wróciłem do domu i zjadłem śniadanie. Carren jest dzisiaj cały dzień w domu. Oczywiście nie obyło się bez pytań o wczorajszą kłótnie, zresztą i o dzisiejsza pytała. Wyjaśniłem jej że dzisiaj to nie była kłótnia tylko krótka rozmowa. Gdy Carren gdzieś poszła, pozwoliłem sobie wziąć z jej telefonu numer księżniczki. Stwierdziłem że kiedyś na pewno się przyda. Zresztą może już dzisiaj uda mi się ją po wkurzać smsami. Wróciłem do pokoju. Wziąłem do ręki gitarę i zacząłem grać.

*Oczami Margaret*

Nigdy nie zmienię o nim zdania. Jest największym dupkiem i idiotą na świecie. Nigdy nie poznałam większego. Próbowałam nie myśleć o Zaynie, ale jakoś nie potrafiłam przestać. Cały czas się zastanawiałam jak to możliwe że jest synem Josha? Zaczęłam szykować sobie ubrania na dzisiejszy wieczór. Szczerze to nie mam ochoty iść na tą głupią kolacje. Niestety nie mogę odmówić. Musze jakoś to wytrzymać. Przygotowałam sobie buty, sukienkę i wszystkie dodatki.

Cała nasza czwórka siedziała przy stole i jadła obiad. Stwierdziłam że mogę szybko wkopać Zayna. Zemszczę się na nim.
Mój pomysł był po prostu świetny. Gdy kończyliśmy jeść obiad postanowiłam że teraz jest odpowiedni moment.
- Josh?- trzy pary oczu padło na moją osobę. Idealnie.- Sądzę że zainteresuje cię fakt, że twój syn składał mi jakieś propozycje. Zayn przypomnij mi jakie to były propozycje?- Zayn prawie zadławił się sokiem. Moja twarz była lekko uśmiechnięta. Josh spojrzał wilkiem na syna. Ta sytuacja była strasznie zabawna. Wstałam od stołu i poszłam na górę. Niech się teraz tłumaczy. Postanowiłam że trochę posprzątał w pokoju.

Zaczęłam szykować się na kolacje. Poszłam do łazienki i poprawiłam włosy i makijaż. Następnie wróciłam do pokoju. Pomalowałam sobie paznokcie. Poczekałam aż wyschną i zaczęłam się ubierać. Włożyłam wszystko co sobie przygotowałam. Miałam tylko problem z sukienka, bo nie potrafiłam się sama zapiąć. Wyszłam z pokoju i zeszłam na dół. Tam była cała trójka.
- Pomoże mi ktoś?- spytałam. Od razu podszedł Zayn. Nie za bardzo chciałam od niego pomocy. Podszedł do mnie i zaczął zapinać sukienkę. Przy okazji zaczął mi szeptać do ucha.
- Jeszcze się zemszczę.- cicho się zaśmiał.
- Nie sądzę.- też się zaśmiałam. Poszłam z powrotem na górę. Zabrałam torebkę i zeszłam na dół.- I jak?- spytałam.
- Nie za seksownie na kolacje z rodzicami chłopaka?- zapytał Zayn. Nie wytrzymam. On tak strasznie mnie wkurza.
- Nie.- odpowiedziała mu szybko.
- Bardzo ładnie wyglądasz.- powiedziała mama. W tym samym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Nie wiem o której wrócę.- powiedziałam kierując się do drzwi. otworzyłam je i zobaczyłam Dana. Uśmiechnął się i mnie pocałował. Oboje ruszyliśmy do jego auta.

Przywitałam się z rodzicami Dana i usiedliśmy przy stoliku. Zamówiliśmy sobie jedzenie i zaczęliśmy rozmawiać.
- Maggie mamy nadzieje że nie jesteś w ciąży.- odezwał się ojciec Dana. Uśmiechnęłam się.
- Nie, nie jestem.- widać że rodzicom Dana ulżyło.
- Zaręczyliście się? Chcecie wziąć ślub? Albo razem zamieszkać?- zadała pytania mama Dana. Zaśmiałam się. to było trochę zabawne. Dan był trochę na nich wkurzony.
- Chciałem żebyście ją po prostu poznali. Widzę że wolicie zadawać chore pytania.- westchnął.
- Ile masz lat? Pracujesz gdzieś?- zapytała kobieta. Nie dziwie się jej, że o wszystko wypytuje. W końcu chce coś o mnie wiedzieć.
- 19 i nigdzie jeszcze nie pracuje. Wczoraj miałam urodziny.- wyjaśniłam jej.
- O wszystkiego najlepszego. Może takie spóźnione życzenia, ale szczere.- uśmiechnęła się.- Wznieśmy toast za waszą dwójkę.- zaproponowała. Napiliśmy się szampana. Po chwili przyniesiono nam jedzenie. Zaczęliśmy jeść i przy okazji rozmawiać. Rodzice Dana byli nawet mili. Usłyszałam że dostałam smsa.
- Przepraszam.- wyciągnęłam telefon z torebki.

Od: Nieznany.
Treść: Jak mija nudna kolacja z teściami? ;)

Mogłam się domyślić że to Zayn. Ma mój numer od Josha albo mamy. Szybko mu odpisałam.

Do: Nieznany.
Treść: Wal się.

Zapisałam sobie go w telefonie. Kolacja nie trwała długo. Dan odwiózł mnie do domu. W domu nie gadałam z nikim tylko od razu poszłam do swojego pokoju. Ściągnęłam z siebie ciuchy i włożyłam piżamę. Poszłam do łazienki zmyć makijaż i poszłam spać. Na początku nie umiałam zasnąć, ale w końcu się udało.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

I oto następny rozdział. ;> Mam nadzieje że się podoba. :) Komentujcie i dodawajcie się do obserwatorów. ;P

środa, 10 lipca 2013

Rozdział 1


*Oczami Margaret*

Podniosłam powieki do góry. Spojrzałam na stojącego nade mną Josha. Na jego twarzy widniał uśmiech. Dopiero po chwili do mnie dotarł jaki dziś dzień.
- Wszystkiego najlepszego Maggie.- odezwał się tata. Podniosłam się z łóżka i usiadłam. Ojczym podarował mi malutkie pudełeczko. Wzięłam je do ręki.- To prezent ode mnie. W końcu dzisiaj są twoje dziewiętnaste urodziny.- uśmiechnął się. otworzyłam pudełeczko i ujrzałam kluczyki. Spojrzałam na Josha.
- Do czego te kluczyki?- zapytałam zaciekawiona. Klucze wyglądały jak do auta. Josh uśmiechnął się.
- Ubierz się i zejdź na dół.- ojczym wstał i wyszedł z pokoju. Zostałam sama. Szybko podeszłam do szafy i wyciągnęłam pierwsze lepsze ciuchy. Ubrałam je na siebie i zeszłam na dół. Josh już na mnie czekał. Podeszła do niego i razem wyszliśmy z domu. Zamurowało mnie. Przed domem stał ogromny czarny Jeep. Szybko przytuliłam Josha.
- Kocham cię tato.- pocałowałam go w policzek. Podeszłam do auta i od razu do niego wsiadłam. Cała tapicerka była z jasnej skóry.
- Auto przed chwila przyjechało z salonu. Nowy Jeep grand Cherokee. Jakby ci się nie podobał to go oddam i kupie ci inne auto.- uśmiechnęłam się.
- Jest boski.- wyszłam z auta i przytuliłam jeszcze raz tatę. Nie mogłam napatrzyć się na auto. Zawsze o takim marzyłam. Weszliśmy do domu. Mama złożyła mi życzenia i dała prezent. Dosalam od niej śliczną bransoletkę. Josh zawsze dawał mi drogie prezenty, za to mama zawsze śliczne. Nie robiłam jakiejś wielkiej imprezy. Moją ostatnią imprezą urodzinową były jedenaste urodziny. Potem już tylko mała impreza na osiemnaste. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Od razu pobiegłam otworzyć. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam całkiem nie znanego mi chłopaka. Chłopak był wysoki i miał ciemne włosy z blond pasemkiem. Jego brązowe oczy wlepiły swój wzrok w moją osobę. Wydaje mi się że gdzieś go już widziałam. Nie za bardzo wiem gdzie.
- Czy tu mieszka Josh Rayan?- spytał po chwili chłopak.

- Yyy tak.- zawołałam ojczyma i poszłam do salonu. Nie mam pojęcia kim jest ten chłopak. Ciekawa jestem czego chce od Josha. Pewnie i tak się zaraz dowiem. Ojczym chwile rozmawiał z chłopakiem, po czym oboje weszli do salonu. Zdezorientowana spojrzałam na Josha, a potem na chłopaka.
- To jest Zayn.- wskazał na chłopaka.- A to Carren i jej córka Margaret.- wskazał na nas.- Margaret oprowadź Zayna po domu, muszę porozmawiać z Carren.- tak jak kazał tak zrobiłam. Wstałam i pokazałam nieznajomemu chłopakowi cały dom. Nie wiem po co to wszystko. Na ogół nie oprowadzam obcych po domu. Po chwili wróciliśmy do salonu.- Zayn jakiś czas z nami pomieszka.- oznajmił Josh.
- Nie rozumiem. Przecież w ogóle go nie znamy.- zaczęłam mówić.
- Zayn to mój syn.- wyjaśnił. Kiedyś tam wspominał że ma syna, ale nie spodziewałam się że go kiedykolwiek spotkam. Wiedziałam że mama się już zgodziła. Zazwyczaj godziła się na każdy pomysł Josha. No cóż w końcu to też jego dom. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Wstałam z kanapy i poszłam otworzyć. To był Dan. Uśmiechnęłam się do niego.
- Cześć kochanie!- przywitał mnie swoim uśmiechem. Wszedł do środka i złożył na moich ustał namiętny pocałunek.- Wszystkiego najlepszego.- chłopak podał mi pudełeczka. Otwarłam je i zobaczyłam śliczne kolczyki i zawieszkę. Przechodziliśmy kiedyś koło jubilera i pokazywałam mu to. Strasznie mi się podobał. Ten zestaw był bardzo drogi.
- Dziękuje, ale nie powinieneś wydawać tyle pieniędzy na prezenty dla mnie.- chłopak tylko złożył kolejny pocałunek na moich ustach. Weszliśmy do salonu. Dan spojrzał na Zayna. Przedstawiłam ich sobie. Widać było że mój chłopak jest wrogo nastawiony do Zayna. Zresztą nie dziwie mu się, sama chyba zachowałabym się podobnie w takiej sytuacji. Zayn nie przypadł mi do gustu. Od samego początku wiedziałam że będą z nim problemy. Zresztą on chyba też tak myślał o mnie.
- To my idziemy.- odezwałam się.
- Gdzie idziecie?- zapytała zaciekawiona mama.
- W sumie to muszę iść kupić sukienkę, więc do galerii.- mama już się nie odzywała. Oboje z Danem poszliśmy do galerii. Chodziliśmy po różnych sklepach w poszukiwaniu ładnej sukienki. Większość czasu rozmawialiśmy o Zaynie. Dan wypytywał o niego, ale ja nic o nim nie wiedziałam. Tylko to że ma na imię Zayn i jest synem mojego ojczyma.

*Oczami Zayna*

Poszedłem do ”swojego’’ pokoju i położyłem się na łóżku. Nie znam tej całej Margaret, ale już mi działa na nerwy. Zachowuje się jak jakaś księżniczka. Usłyszałem pukanie do drzwi.
- Proszę!- odezwałem się. Do pokoju weszła Carren.
- Zrobić ci coś do jedzenia?- spytała miłym głosem. Kobieta wydaje się całkiem sympatyczna.
- Nie dziękuje.- odpowiedziałem przyjaźnie.
- Jak będziesz czegoś potrzebował to mów.- uśmiechnęła się i wyszła. Zaraz po niej do pokoju wszedł ojciec.
- Co u mamy?- spytał.
- Nie mów że cię to interesuje.- burknąłem.
- Owszem interesuje.
- Nie jest źle.- odezwałem się. Usłyszałem dzwonek telefonu. Wziąłem go do ręki i spojrzałem na wyświetlacz. Bez chwili zastanowienia odebrałem.
- Cześć Hazza!
- Cześć! I jak tam?- zapytał śmiejąc się.
- Szkoda gadać.- ojciec wyszedł z pokoju, a ja postanowiłem kontynuować rozmowę.- Poznałem Carren i Margaret. Carren jest bardzo miła, ale Margaret to jakaś księżniczka. Coś czuje że nie będzie z nią łatwo żyć.- wyżaliłem się.
- A ładna chociaż?- jak zwykle. Hazza myśli tylko o tym czy ładna czy nie.
- Może i ładna, ale nic poza tym.- westchnąłem.
- Z chęcią ją poznam.- zaczął się śmiać.
- Dobra na razie.- rozłączyłem się i rzuciłem telefon na łóżko. Wziąłem gitarę do ręki i zająłem się grom.

*Oczami Margaret*

- Wpadnę po ciebie jutro wieczorem. Mam nadzieje że pamiętasz o kolacji z moimi rodzicami.
- Pamiętam.- uśmiechnęłam się. Złożyłam na ustach Dana czuły pocałunek i weszłam do domu. Mamy i Josha nie było. Mama poszła do pracy, a Josh pewnie do sklepu. Pobiegłam szybko po schodach na górę. Weszłam do pokoju i podeszłam do szafy. Rzeczy które kupiłam schowałam do szafy. Weszłam na facebooka i tweetera. Wyłączyłam komputer i wyszłam z pokoju. Powędrowałam do kuchni. W myślach się modliłam żeby nie spotkać Zayna.
Weszłam do kuchni i oczywiście zobaczyłam Zayna. Westchnęłam. Specjalnie stanął mi na drodze.
- Chce przejść.- odezwałam się i próbowałam go wyminąć, ale on jednak nie dawał za wygraną.- Masz jakiś problem?!- krzyknęłam.
- Tak. Ty sprawiasz problem.- wyjaśnił.
- Mam propozycje. Nie wchodźmy sobie w drogę.- zaproponowałam. On tylko prychnął.
- Dopiero cię poznałem, a już wiem że jesteś strasznie nie znośna. Nie dziwię się że twój ojciec od was odszedł. W końcu kto by z tobą wytrzymał.- to był cios poniżej pasa. Poczułam ukłucie w sercu. Jak on może tak mówić. Odwróciłam głowę w bok. Czułam że zaraz popłyną mi łzy. To strasznie zabolało. Nie chciałam mu pokazywać że jestem słaba.
- Jesteś cholernym idiotą! Nie masz prawa tak mówić. Nie wiesz co naprawdę się stało.- podeszłam do niego bliżej.- Jesteś największym debilem jakiego poznał.
- Z wzajemnością.
- Co tu się dzieje?- usłyszałam wściekły głos Josha.
- Zapytaj swojego synka.- odwróciłam się i ruszyłam w stronę pokoju.
- Księżniczka chyba lepiej ci to wyjaśni. Ja nie mam nic do powiedzenia.- jego głos mnie irytował. Samo patrzenie na niego mnie irytowało.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

I oto pierwszy rozdział. Mam nadzieje że zajrzeliście do strony z bohaterami. ;) Komentujcie. ;>

Prolog.


Ona – optymistka, która na świat patrzy przez różowe okulary.
On – żyje chwilą i nie patrzy za siebie.
Ona – każdy swój ruch przemyśli dwa razy.
On – wszystko robi na spontanie.
Ona – z perspektywami na przyszłość.
On – z gitarą w ręku, podbija Londyńskie ulice.
Ona - ma dom i kochającą rodzinę.
On – ma motor i kilku kolegów.
Ona – mądra, wykształcona, nie popełnia błędów.
On – ma głupie pomysłu i błędów popełnia sto.
Ona – mul książkowy.
On – muzyk wielki.
Ona rzuca mu kłody pod nogi.
Za to on uprzykrz jej życie.
Jej życie piękne, kolorowe.
Jego zaś szare i ponure.
Oboje poróżnieni, lecz na drogę jedną weszli.
Przypadkowo się poznali i na długo tak zostali.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Nie wiem jak wam, ale mi się prolog podoba. ;P Dodałam też bohaterów. Zachęcam do zajrzenia. Czekam na komentarze. Możecie dodawać się już do obserwatorów. Wygląd bloga jeszcze trochę się zmieni, bo jak na razie to jest taki średni. ;> Mam nadzieje że będziecie czytać opowiadanie. :)