Kopiowanie zabronione!

kacper.ogg

wtorek, 26 listopada 2013

Rozdział 20

*Oczami Maggie*

Dzisiejszy dzień zapowiadał się… dobrze? Na dworze była piękna pogoda. Słońce wysoko na niebie świeciło. Aż chciało się wyjść z domu. Uśmiechnięta zeszłam po schodach na dolne piętro. Mama z Jochem siedzieli w salonie. Miło widzieć że są szczęśliwi. Mama przy Joshu jest zupełnie inna. Taka promienna, aż kipi do życia. Gdyby w naszym życiu nie pojawił się Josh to nie wiem co by teraz z nami było. W pewnym sensie nas uratował. Włożyłam na nogi buty i chwyciłam klamkę.
- Wychodzę.- oznajmiłam przed otwarciem drzwi.
- Gdzie idziesz?- spytała zbyt opiekuńcza mama.
- Wrócę za jakąś godzinę.- zbyłam jej pytanie i wyszłam z domu. To dziwne że dopiero po rozmowie z Jamesem chcę pogadać z Zaynem. W właściwie to on mnie do tego namówił. Jestem mu strasznie za wszystko wdzięczna. To nie pierwszy raz gdy mi pomaga. Z każdą najdrobniejszą rzeczą idę właśnie do niego. Właściwie jest on moim przypadkowym przyjacielem. Wpadliśmy na siebie na ulicy oczywiście nie obyło się bez towarzystwa Zayna. Wreszcie znalazłam najlepszego przyjaciela. Kiedyś nim był mój tata, ale niestety go zabrakło. Wujek również jest moim przyjacielem, ale nie mogę latać do niego ze swoimi głupimi problemami. Sam ma swoje. Sandy właściwie nigdy nie była moją przyjaciółką. Olała mnie gdy najbardziej ją potrzebowałam, a Dan wcale nie lepszy. Nie miałam do niego takiego zaufania jak do Jamesa. Ten związek nigdy nie powinien istnieć. Dan był duciem, a ja tego nie dostrzegałam. Zaciągnęłam się świeżym powietrzem. Dzień był naprawdę piękny. Jestem ciekawa czy tak też się skończy? Co do wczorajszego prezentu… Właściwie to nie wiem co mam myśleć. Właściwie to nawet nie wiem co chce powiedzieć temu idiocie. Gwałtownie się zatrzymałam. Właśnie co ja chce mu powiedzieć? Przecież nie pójdę tam i nie stanę jak słup. Właściwie to chyba nie mam nic do stracenia. Nawet nie wiem czemu idę na piechotę? No tak… piękna pogoda. Gdy w końcu stanęłam przed drewnianymi drzwiami zaczęłam się wahać. No bo ja właściwie powiem? Zrobiłam mały krok do tyłu, gdy otwarły się drzwi. Zanim o czymkolwiek pomyślałam zobaczyłam blondyna. Chłopak spojrzał na mnie i delikatnie się uśmiechnął. Powtórzyłam jego gest i również się uśmiechnęłam. Teraz nie masz wyjścia Maggie. Musisz się z tym zmierzyć.
- Hej!- przywitałam się z chłopakiem. Zapomniałam jak ma na imię. Nawet nie wiem czy właściwie wiedziałam.
- Cześć! Przyszłaś do Zayna?- zapytał.
- Tak.- odpowiedziałam krótko. Chłopak otworzył drzwi i z powrotem wszedł do środka.
- Chodź.- ruszyłam za blondynem do środka.
- Czego zapomniałeś, Niall?- padło pytanie z wnętrza domu. Czyli ma na imię Niall. Będę wiedzieć na przyszłość. Mogłabym go nawet polubić. Wydaje się… inny.
- Spotkałem ładną dziewczynę, ale chyba już przez kogoś zajęta.- uśmiechnął się. Zbyłam jego komentarz. Z jednego z pokoi wyłoniła się głowa bruneta. Oczywiście nie pamiętam jego imienia. Chłopak na mój widok zaczął się krztusić. Zdziwiło mnie jego zachowanie. Jak szybko chłopak się pojawił tak szybko znikł.- To ja wychodzę. Wy się zajmijcie tą sprawą.- zachichotał i wyszedł. Tyle widziałam blondyna. W tym samym czasie obok mnie pojawił się brunet który rozmawiał z Niallem. O co im chodzi? Jaką sprawą mają się zająć?

*Oczami Zayna*

Kolejny raz doprowadziłem jakąś dziewczynę do płaczu. Co ze mną nie tak? Tym razem była to poważna sprawa. Nie chodziło tylko o nią. Tym razem i ja byłem wplątany po uszy. Podszedłem do brunetki i objąłem ją ramionami. Dziewczyna wtuliła swoją twarz w moją koszulkę. Tak idioto jesteś skończony! Nie tylko w swoich oczach, ale i w oczach Maggie i ojca. Najbardziej boje się że stracę to pierwszą osobę. Wczoraj byliśmy na dobrej drodze, a dziś wszystko się spierdoliło.
- Nie płacz.- w tym samym czasie gdy to powiedziałem rozległo się pukanie do drzwi. Nim zdążyłem się odezwać drzwi się otwarły, a w nich stała dziewczyna mojego życia, Maggie.
- Zayn, ja jestem w ciąży. Jak mam nie płakać.- odezwała się Lily. Teraz nie liczyło się nic innego jak to żeby Maggie kolejny raz nie uciekła. Wpatrywałem się w jej twarz. Nie można było odczytać z niej żadnych emocji. Nie spuszczając oczu z brunetki kontynuowałem rozmowę z Lily. Nadal ją przytulałem.
- Pomogę ci.- powiedziałem.
- Chce żebyś do mnie wrócił, Zayn. Przecież dziecko będzie potrzebować obojga rodziców.
- I będzie je miało tylko osobno.- puściłem dziewczynę i spojrzałem na nią.- Jakby coś się działo to do mnie zadzwoń. Muszę teraz coś załatwić.- kto jeszcze dzisiaj złoży mi niespodziewaną wizytę? Mam nadzieje że już nikt. Jak to właściwie możliwe że zostanę ojcem? Szczerze to jakoś ta wiadomość do mnie nie dociera.
- Jasne rozumiem. Dziękuje.- dziewczyna obróciła się i skierowała się do wyjścia. Minęła Maggie i zniknęła z zasięgu mojego wzroku. Usiadłem na skraju łóżka.
- Wejdziesz?- spytałem chowając twarz w dłoniach. Przykro mi że była świadkiem kawałka naszej rozmowy. Usłyszałem że drzwi się zamykają. Podniosłem wzrok. Maggie stała naprzeciwko mnie. Dokładnie mi się przyglądała. Jej piękne niebieskie oczy lustrowały moją twarz.- Chcesz ze mną pogadać?- głupie pytanie, a raczej źle sformułowane.
- Już nie.- bąknęła pod nosem. Stanąłem na równe nogi. Zrobiłem kilka kroków. Stałem teraz bardzo blisko brunetki. Z bliska była jeszcze piękniejsza.
- Ale chciałaś.- zarys uśmiechu pojawił się na moich ustach.
- I to był mój błąd. Może gdyby James nie namówił mnie na to spotkanie wszystko wyglądałoby lepiej. Nie wiedziałabym o tym że zostaniesz tatusiem.- ostatnie słowo wyraźnie podkreśliła.- Gratulacje.- Maggie wyraźnie się nakręciła. Nie dziwie jej się, ale mogłaby być trochę bardziej wyrozumiała.- Właściwie możesz z powrotem być z Lily. Dziecko na pewno was bardzo zbliży. Nie potrzebnie zerwałeś te zaręczyny. Będziesz musiał oświadczać się drugi raz. Josh na pewno będzie szczęśliwy. Zostanie dziadkiem.- dopiero teraz dostrzegłem z jakim żalem to mówiła. W jej oczach były małe iskierki. Podszedłem do nie jeszcze bliżej. Chwyciłem ją za ramiona. Spojrzałem jej głęboko w oczy.
- Ja i Lily to zamknięty rozdział. Nic nas już nie łączy.
- No może tylko dziecko, ale to mały drobiazg.- spojrzała na ziemie. Uniosłem jej podbródek by znowu na mnie spojrzała.
- Dziecka jeszcze nie ma, więc nic nas nie łączy.- zrobiłem pauzę. Chwyciłem obie jej dłonie. Mimowolnie uśmiech wdarł się na moją twarz.- Przyszłaś tu. To już jakiś sukces. Podobały ci się kwiaty?- spytałem.
- Nawet nie wiesz jak strasznie żałuje że tu jestem.- odezwała się.
- A ja nie żałuje niczego. Możemy spróbować?- spytałem z nutką nadziei. Dziewczyna jednak tylko wzruszyła ramionami.
- Nie wiem czy chce. Powinieneś wrócić do Lily. Ona ma racje dziecko powinno mieć obojga rodziców. Sam wiesz jak to jest być wychowywanym tylko przez mamę. Naprawdę chcesz tego samego dla własnego dziecko?- spytała z łzami w oczach.
- Będę się nim zajmować. Nie zostawię dziecka, ale nie mogę być z Lily.- położyłem rękę na jej policzku i delikatnie potarłem kciukiem.- Chce ciebie i niczego więcej.- zbliżyłem swoją twarz do jej. Tak cholernie pragnąłem ją pocałować. Trzymałem obie ręce na jej policzkach. Oboje wpatrywaliśmy się w swoje oczy. Nie wahałem się. Bo w końcu co miałem do stracenia. Moje usta prawie dotknęły jej.
- Zayn.- brunetka odsunęła swoją twarz. Dziewczyna położyła swoje dłonie na moich, a następnie odsunęła je od swojej twarzy.- Muszę już iść.- zrobiła kilka kroków do tyłu, po czy się obróciła i wyszła. I to tyle? Może choć raz nie pozwolę jej odejść? Szybko wyszedłem z pokoju za dziewczyną. Dostrzegłem że zgrabna brunetka jest na schodach. Pobiegłem w tamtym kierunku. Maggie zatrzymała się i obróciła w moją stronę. Złapałem jej obie dłonie i pociągnąłem w górę schodów. Gdy zeszliśmy ze schodów delikatnie popchnąłem ją na ścianę. Maggie z zaciekawieniem na mnie patrzyła. Objąłem ją w pasie i złączyłem nasze usta w namiętnym pocałunku. To był chyba ten nasz lepszy pocałunek. Moje serce przyśpieszył gdy poczułem że dziewczyna mnie od siebie nie odpycha.
- Kocham cię.- powiedziałem w jej usta. Uśmiechnęła się, a ja nadal kontynuowałem nasz pocałunek. Maggie wplotła swoje palce w moje włosy. Mógłbym trwać w tej chwili wieczność, ale niestety to tylko rzeczywistość. Brakło mi tlenu i tylko dlatego odsunąłem swoje usta od ust ślicznej brunetki. Szeroki uśmiech wdarł się na moją twarz. Oparłem swoje czoło o jej.- Może nie jestem aż tak beznadziejny.
- Jesteś.- odpowiedziała bez namysłu. Uśmiechnąłem się jeszcze szerzej. Pocałowałem kącik jej ust i minimalnie się od niej odsunąłem.
- To co zostajesz?
- Nie.- odpowiedziała od razu. Minęła mnie i zeszła po schodach. Zachichotałem. Uwielbiam gdy taka jest. Strasznie bawi mnie jej zachowanie. Jest taka słodka i przy okazji pyskata.

………………………………………………………………………………….

Przepraszam was że tak długo nie dodawałam, ale nie miałam czasu. ;c Mam nadzieje że mi wybaczycie. Dodawajcie się do obserwatorów bloga i komentujcie. ;3 To dla mnie ważne. Mam nadzieje że ten rozdział wam się spodoba. Starałam się żeby było trochę więcej opisów. Nie wiem czy mi wyszło, ale mam nadzieje że tak. ;P Napisałam wreszcie trochę więcej od Zayna. ;> Dziękuje za tyle komentarzy pod ostatnim rozdziałem. Nie zapominajcie o moich pozostałych blogach. :)

CZYTASZ = KOMENTARZ = MOTYWACJA

niedziela, 17 listopada 2013

Rozdział 19

*Następnego dnia*

*Oczami Maggie*

Usiadłam po turecku na kanapie. Po mojej lewej stronie siedział Tom, brat Jamesa, a po mojej prawej sam James.
- Właściwie to czemu wy nie jesteście razem?- spytał Tom.
Oboje z Jamesem spojrzeliśmy na siebie i wybuchliśmy śmiechem.
- Młody lepiej idź zajmij się swoimi sprawami, a nie swataniem ludzi.- James chwycił poduszkę i rzucił w brata. Ten oczywiście oddał mu tym samym.
- Pójdę jak odpowiecie na moje pytanie.- nalegał. Westchnęłam.
- Bo wiesz… my z Jamesem już jesteśmy razem.- zaczęłam.
- Wiedziałem.- krzyknął Tom.
- Ona żartuje idioto.- zaśmiał się James. Tom wstał z kanapy i gdzieś poszedł. Strasznie go polubiłam. Jest bardzo podobny do swojego brata.- Maggie właściwie to dlaczego nie jesteście razem? Czasami cię nie rozumiem.- westchnął wpatrując się w moją twarz. Spojrzałam na ziemię. Dzięki James. W odpowiedzi wzruszyłam ramionami.- Skoro ty go kochasz i on ciebie… Nie widzę żadnych przeszkód.- kontynuował James.- Mogłabyś czasem schować swoją dumę i zadbać o swoje szczęście.- przyjaciel położył swoją rękę na mojej.- Spotkaj się z nim jutro. Porozmawiacie sobie.
- Czemu mi to doradzasz? Przecież ty go nienawidzisz.- spojrzałam na chłopaka.
- Ale kocham ciebie i chce żebyś była szczęśliwa, nawet z takim dupkiem.
- Też cię kocham.- mówiąc to przytuliłam się do chłopaka.- Dziękuje ci, James.- pojadę do Malika i z nim pogadam.

*Oczami Zayna*

Nie wiem co mam robić. Cały czas o niej myślę. To co wczoraj powiedziałem ojcu było sto procentową prawdą.
Czemu wszystko musi być takie trudne? Ciężko westchnąłem.
- Co jest Zayn?- usłyszałem głos Liama. Wzruszyłem ramionami.
- Wszystko jest nie tak.- odezwałem się.- Nie rozumiem. Przecież nie jestem już z Lily, jestem tutaj.
- Wiesz że Maggie ma swój charakterek?- mimowolnie się uśmiechnąłem.
- Cały czas o niej myślę.- spojrzałem na Liama.- Co mam zrobić, żeby ją do siebie przekonać? Poradź mi Liam. Przecież jesteś z Danielle.
- I co z tego. Przecież ty byłeś z Lily. Nie zachowuj się jakbyś nigdy nie miał dziewczyny.
- Właśnie.- odezwał się Louis.- Wyślij jej kwiaty.- zaproponował. Chłopak usiadł na fotelu.
- Dobry pomysł, Lou.- pochwalił go Niell, który też zjawił się w salonie. Przeczesałem palcami włosy.
- Jak nie spróbujesz to nic z tego nie będzie.- dodał Hazz. Skąd oni się tu wszyscy nagle wzięli?
- Najlepiej czerwone róże.- dodał Liam.
- Jeśli ty tego nie zrobisz, to my zrobimy to za ciebie.- Harry poklepał mnie po ramieniu. Posłuchałem rady chłopaków i zamówiłem trzydzieści czerwonych i różowych róż. Podałem im adres Maggie. Wszedłem do salonu gdzie byli chłopaki.
- Jeśli jej się nie spodobają zabije was.- syknąłem i usiadłem na kanapie pomiędzy nimi.

*Oczami Maggie*

- Kochanie, zejdź na dół!- krzyknęła mama. Wyszłam z pokoju i zbiegłam po schodach w dół. Ujrzałam mamę z jakimś mężczyzną. Trzymał on czerwone i różowe róże. Zmarszczyłam oczy.

- Słucham.- podeszłam bliżej.
- Proszę.- mężczyzna podał mi kwiaty.- To dla pani.
- Od kogo to? To na pewno nie pomyłka?- zadałam pytania.
- Miałem dostarczyć kwiaty pod ten adres dla pani Maggie. Nie jestem upoważniony do informowania o zleceniodawcy.- zmarszczyłam czoło.- Proszę to podpisać.- podałam mamie kwiaty. Podeszłam do mężczyzny i podpisałam jakiś świstek.- Miłego dnia pani życzę. Do widzenia.- pożegnał się i wyszedł. Poszłam do kuchni gdzie była moje mama z kwiatami. Co to do cholerny ma znaczyć? Mama trzymała w ręku małą karteczkę. Chciała już ją otworzyć i przeczytać, ale szybko jej ją wyrwałam z rąk.
- Kwiaty możesz sobie wziąć, ale to moje.- powiedziałam szybko otwierając karteczkę. Mama patrzyła na mnie podejrzliwie. Zaczęłam czytać.

,,Wyśle ci ich więcej, jeśli tylko będziesz chciała. Jesteś warta każdego kwiata.
Cholernie zakochany Zayn xx’’

Czy on jest normalny?
- Od kogo to?- zapytała ciekawa mama.
- Od największego idioty jakiego znam.- mimowolnie się uśmiechnęłam. To było nawet słodkie. Przeczesałam palcami włosy. Wyciągnęłam z kieszeni telefon. Żółtą karteczkę wsadziłam do tylnej kieszeni. Postanowiłam napisać do Zayna wiadomość. Nie chciałam z nim rozmawiać. Jeszcze wyczułby że wcale nie jestem zła. Wręcz odwrotnie.

Do: Zayn
Treść: Cholerny idiota!

Nie spodziewałam się tak szybkiej reakcji z jego strony. Po niecałej minucie dostałam do niego odpowiedz.

Od: Zayn
Treść: Cholernie zakochany idiota! <3

Uśmiechnęłam się. Mama obserwowała każdy mój najmniejszy ruch.

Do: Zayn
Treść: Nie lubię kwiatów.

Co tyło oczywiście kłamstwem. Niech sobie nie myśli że wyśle mi róże i będę szczęśliwa. Może i jestem, ale to nie znaczy że musi o tym wiedzieć.

Od: Zayn
Treść: Och… Jeszcze dzisiaj wyśle ci trzydzieści szczeniaków albo kociąt, a róże zabiorę. Co ty na to? Chyba że wolisz od razu One Direction?

Zaczęłam się śmiać. Mam nadzieje że sobie żartuje, bo inaczej będę musiała otworzyć hodowle psów, kotów lub One Direction.

Do: Zayn
Treść: haha powinieneś się leczyć. Uwierz że nie jest jeszcze za późno. Znajdę ci jakiegoś psychiatrę. Nie musisz dziękować. Osoba chorym trzeba pomagać. :)

Od: Zayn
Treść: Moim lekarstwem będziesz ty. ;*

Kilkakrotnie zamrugałam. Już mu nie odpisałam. Schowałam z powrotem telefon do kieszeni.
- Od kogo te kwiaty?- spytał Josh. Mama wskazała na mnie.
- Czy wy musicie wszystko wiedzieć? Dostałam je od niepełnosprawnego człowieka.- uśmiechnęłam się i wróciłam na górę. Wzięłam ze sobą swoje kwiaty. Postawiłam wazon na ziemi. Kwiaty były piękne i na dodatek tak pięknie pachniały. Wścibskość mojej rodziny nie zna granic. Czy oni muszą wszystko wiedzieć? To chyba moja sprawa od kogo dostaje kwiaty.

……………………………………………………………………………………...


Piszcie co o tym sądzicie. ;> Dodawajcie się do obserwatorów! Jest 78 obserwatorów, a tak mało komentarzy. To przykre. ;/

CZYTASZ = KOMENTARZ = MOTYWACJA 

wtorek, 12 listopada 2013

Rozdział 18

*Następnego dnia*

*Oczami Maggie*

Siedziałam w kuchni i jadłam śniadanio-obiad. Wsypałam płatki do miski, a następnie usiadłam na krześle. Szczerze to nie miałam zbytnio apetytu. Usłyszałam trzask drzwi. Zmarszczyłam czoło i wychyliłam się by zobaczyć kto przyszedł. Był to Josh. Nawet nie zdążyłam się odezwać, bo Josh był szybszy.
- Jesteś sama?- zapytał wchodząc do kuchni. Pokiwałam głową. Wyglądał tak jakby miał się zaraz na kogoś rzucić. Wolałam się nie odzywać. Pewnie zdenerwowałbym go jeszcze bardziej. Siedziałam cicho tylko od czasu do czasu spoglądając w jego stronę. Siedział na krześle i wyraźnie był zamyślony. Co jest Josh? Mam nadzieje że to nie moja wina. Jestem tego w stu procentach pewna. Inaczej Josh powiedziałby o co chodzi. Usłyszałam że drzwi się otwierają.
- Chodź!- warknął Josh. Nim się obejrzałam w kuchni zjawił się Zayn. Uśmiechnął się do mnie, po czym spojrzał na Josha.
- Czemu jesteś taki wściekły? Stało się coś?- Josh nie odpowiedział tylko zmierzył Zayna wściekłym spojrzeniem. Uff czyli tu chodzi o Malika. Dobrze mu tak. Pieprzony dupek. Josh chwycił gazetę, która jeszcze chwile temu leżała na blacie i rzucił nią w Zayna. Biedna gazeta. Mulat spojrzał na gazetę leżącą obok jego stup, a następnie podniósł wzrok na ojca.

*Oczami Zayna*

Maggie cały czas siedziała na krześle obserwując tą chorą scenkę.
- Możesz od razu powiedzieć o co chodzi?- spytałem. Ojciec się skrzywił.
- Poszedłem do pracy, a tam na dzień dobry wiadomość o tym że mój syn zerwał zaręczyny!- krzyknął na moją osobę. Czyli już cały świat wie. Szybko.- Dlaczego to zrobiłeś?- warknął. Nie wiedziałem co odpowiedzieć. Zaskoczył mnie. Nie spodziewałem się że już o tym wszyscy wiedzą. Nie odpowiedziałem na jego pytanie.- Może inaczej. Po co jej się oświadczałeś?- ciężko westchnąłem. Musiałem coś powiedzieć.
- Nie wiem. Ona jest dla mnie jak przyjaciółka. Nic do niej nie czuje.- odpowiedziałem spokojnym głosem. Byłem z siebie dumny że jeszcze było mnie na to stać.- Ona mnie wspierała przez te dwa lata. Mogłem na nią polegać. Chyba myślałem że to miłość. Jednak się myliłem. Teraz już wiem co to znaczy. Zakochałem się w innej.- wyznałem całkowicie szczerze.
- Wspierała cię?! A gdzie ona była gdy jej potrzebowałeś?!- wykrzyczał w moją stronę ojciec. Przygryzłem dolną wargę.
- Tutaj.- szepnąłem i położyłem rękę na swoim sercu.- Zawsze przy mnie była. Tylko ją kocham.- nadal szeptałem. Nie spuściłem ręki z serca. Ojciec wpatrywał się w moją osobę. Nie odezwał się ani słowem.- Wszystko jak zwykle spieprzyłem. Ona nie chce mnie znać, zraniłem Lily i na dodatek zawiodłem ojca. Ale ja będę o nią walczył. Jest tego warta.- klatka piersiowa ojca uniosła się do góry i powoli opadła.
- Kim jest ta dziewczyna?- spytał nadal studiując moją twarz. Złączyłem obie wargi szukając odpowiedniej odpowiedzi.
- Jest najcudowniejsza istotą na świecie. Trochę pyskata, ale na pewno ją pokochasz.- uśmiechnąłem się na myśl że siedzi metr ode mnie i wszystko doskonale słyszy.
- Wiesz że nie o to pytam.- odezwał się zrezygnowany ojciec.
- Dowiesz się w swoim czasie.

*Oczami Maggie*

Przełknęłam głośno ślinę. Powoli wstałam z krzesła.
Wzrok Josha i Zayna padł na moją osobę. Pośpiesznie wyszłam z kuchni. Potrzebowałam powietrza. Wdrapałam się po schodach na górę. Weszłam do pokoju i otwarłam okno. Zbliżyłam się do niego i zaciągnęłam się świeżym powietrzem. To za wiele jak na moja głowę. Stałam przy oknie jakiś czas. Widziałam jak Josh wsiada do auta i odjeżdża. Ciarki przeszły po mojej skórze. Zamknęłam okno, ale nadal stałam w tym samym miejscu. Proszę, tylko niech Zayn również wyjdzie. Proszę... No i usłyszałam otwierające się drzwi mojego pokoju. Zamknęłam oczy. Zbliżające się kroki, odbijały się w mojej głowie echem. Pierwszy, drugi, trzeci, czwarty... Stał za moimi placami. Położył dłoń na moim ramieniu, a potem zjechał nią wzdłuż mojej ręki. Gwałtownie się odwróciłam i otworzyłam oczy.
- Nie dotykaj mnie, rozumiesz?- szepnęłam robiąc krok do tyłu. Zayn podniósł obie ręce w geście zawieszenia broni. Zarys jego uśmiechu doprowadzał mnie do szału. Nie wytrzymałam.- Po co nagadałeś mu takie bzdury?!- krzyknęłam tracąc do niego cierpliwość.- Jesteś idiotą!- uderzyłam w jego klatkę piersiową swoją pięścią. Zmarszczył brwi i złapał moje nadgarstki przyciągając mnie do siebie. Próbowałam się mu wyrwać, ale był silniejszy.- Puszczaj!- patrzył w moje oczy tymi swoimi brązowymi tęczówkami.
- Pytał, więc powiedziałem prawdę.- odpowiedział całkiem spokojnie.
- Wcale nie powiedziałeś prawdy. Jesteś bez uczuciowym sukinsynem!- warknęłam.- Chciałabym abyś opuścił ten dom tak szybko jak się tu znalazłeś. Nienawidzę cię!- syknęłam. Przybliżył swoją twarz do mojej.
- Uważaj na słowa, Margaret. Później nie będzie odwrotu. Nie martw się. Tak szybko się mnie nie pozbędziesz.- pocałował mój policzek i puścił moje nadgarstki. Ruszył w stronę drzwi.
- Pieprzony tchórz!- krzyknęłam masując swoje nadgarstki. Były lekko zaczerwienione. Niespodziewanie Malik popchnął mnie na ścianę i przycisnął całym sowim ciałem. Moje serce zaczęło szybciej bić. Za blisko! Jego spojrzenie mnie bolało. Spuściłam głowę, ale Zayn szybko uniósł mój podbródek z powrotem do góry. Musnął moje usta, po czym zaczął mówić.
- Dowiedz się wreszcie czego ty chcesz, Maggie.
- A czego ty chcesz?- szepnęłam.
- Ciebie.- znowu ten jego pewny głos.- Jak będziesz znała odpowiedz na to pytanie, daj znać.- przygryzłam dolną wargę. Zayn podniósł swoją rękę i uwolnił moją wargę. Jeszcze raz musnął moje usta i po prostu wyszedł.

*Oczami Zayna*

Dlaczego ona taka jest? Kocham ją! Rzuciłem Lily specjalnie dla niej. Słyszała moją rozmowę z ojcem. Była ona w stu procentach szczera. Nie rozumiem jej. Skoro się we mnie zakochała, to dlaczego nie możemy być razem? Nie ma żadnych przeszkód. No może jedna. Maggie. Ona jest największym problemem. Sama nie wie czego chce! Dałem jej jasno do zrozumienia że ją kocham. Dlaczego kobiety tak trudno zrozumieć? Będę się starał. Nie poddam się. Ona jest warta każdych moich starań. Te dwa pocałunki... Zdziwiłem się że na to pozwoliła. Uśmiechnąłem się pod nosem. Jesteśmy na dobrej drodze Maggie.

.............................................................

No i napisałam. ;P Dodawajcie się do obserwatorów.

CZYTASZ = KOMENTARZ!!!

czwartek, 7 listopada 2013

Rozdział 17

*Następnego dnia*

*Oczami Zayna.*

Wszystko sobie przemyślałem. Całą noc nie spałem, bo rozmyślałem nad tym co powinienem zrobić. Przecież zaręczyłem się z Lily. To chyba był największy błąd mojego życia. Gdy Maggie powiedziała mi co czuje, coś we mnie drgnęło. Nie czułem do Lily tego samego co do Maggie. Nie wiem poco z nią byłem. Zresztą nadal jestem. Cholera jasna. Gdyby Maggie wszystko mi powiedziała wcześniej teraz bym z pewnością był z nią. Dlaczego mi nie powiedziała gdy wyjeżdżałem? Może jeszcze wszystko da się naprawić. Wysiadłem z auta. Stałem przed domem Lily. Musiałem coś z robić ze sowim życiem. Nie kocham Lily i nigdy nie kochałem. Zapukałem do drzwi i czekałem aż brunetka mi otworzy. Już po chwili stała na przeciwko mnie.
- Hej Zayn!- odezwał się jej entuzjastyczny głos.- Co tu robisz?- uśmiechnęła się w ten swój idealny uśmiech. Ja jednak miałem poważny wyraz twarzy.
- Cześć! Przyjechałem bo muszę z tobą poważnie porozmawiać.- dziewczyna odsunęła się na bok wpuszczając mnie do środka. Weszliśmy do salonu.
- Usiądź. Chcesz coś do picia?- zaproponowała.
- Nie dzięki.- brunetka usiadła na sofie wpatrując się w moją osobę.
- O czym chcesz pogadać?- spytała marszcząc czoło. Sam nie wiedziałem od czego zacząć. Przecież nie mogłem wypalić nie kocham cię, wolę inną. Nie jestem aż takim dupkiem. Nie twierdzę że teraz nie jestem. Westchnąłem. Przeczesałem palcami włosy szukając odpowiednich słów. Nie spodziewałem się że będzie to takie trudne. Spojrzałem na dziewczynę. Cały czas mi się przyglądała.
- Lily...- zacząłem.- chyba powinniśmy się rozstać.- powiedziałem najdelikatniej jak potrafiłem. Dziewczyna zmarszczyła czoło. Patrzyła na mnie tymi swoimi czekoladowymi oczami.
- Dlaczego?- szepnęła. Wyczułem rozpacz w jej głosie. Nie chce jej ranić, ale nie możemy być razem. Nie kocham jej! Przed odpowiedzią na jej pytanie spojrzałem na sufit, a potem z powrotem na nią.
- Nie chce cię ranić, ale będąc z tobą ranie siebie.- i Maggie. Tego już nie dodałem. Zauważyłem łzy wpływające do jej oczu. Zrobiła minę typu smutny psiak.
- To dlaczego mi się oświadczyłeś?- zapytała z pretensjami.
- Przepraszam.- mruknąłem pod nosem. Lily gwałtownie wstała. Łzy ściekały po jej policzkach. Była chodzącym ideałem, ale jej nie kochałem. Wygląd to nie wszystko.
- Jesteś cholernym dupkiem, wiesz? Znalazłeś sobie inną?- zadała pytanie. Co jej miałem odpowiedzieć? Nie mogłem kłamać. To i tak by nie miało sensu.
- Wszystko wyglądałoby inaczej gdybym wiedział wcześniej o jej uczuciach do mnie. Byłem z tobą. Myślałem że będzie tak jakbym był z nią. Nie było.- powiedziałem w szybkim tępię. Lily zacisnęły wargi.- Kocham cię, ale jak przyjaciółkę. Uświadomiłem sobie to trochę za późno, ale wybacz mi. Zawsze byłem przekonany że ona mnie nienawidzi.- Lily pospiesznie zaczęła ściągać swój pierścionek.
- Weź go sobie.- rzuciła w moją stronę mały przedmiot. Spadł pod moje stopy. Schyliłem się i go podniosłem. Położyłem go na stole.
- Zatrzymaj to.
- Nie chce od ciebie nic, rozumiesz? Opuść mój dom i nigdy nie wracaj. Tylko nie wracaj z podkulonym ogonem, bo tamta cię nie chciała.- tak jak prosiła wyszedłem. Nie chce nigdy więcej przechodzić przez takie coś. Wsiadłem do auta i wróciłem do domu.
- Gdzie byłeś pół dnia?- spytał Niall gdy wszedłem do domu.
- Byłem u Lily.- odpowiedziałem. W mgnieniu oka pojawił się Harry.
- Co?!- spytał zdziwiony.- Tylko nie mów...- nie dokończył bo mu przerwałem.
- Tak, zerwałem zaręczyny.- kanapka którą jadł Niall wylądowała na ziemi.
- Dlaczego? Przecież ją...- i za niego dokończyłem.
- ...nie kochasz.
- Oświadczyłeś się pierwszej lepszej panience?- zaśmiał się Louis. Zmierzyłem go wzrokiem.
- Ona nie jest pierwszą lepszą panienką. Poza tym nie będę wam się spowiadał.

*Oczami Maggie*

Czułam się teraz jak idiotka. Poco mu to powiedziałam? Zbłaźniłam się przed nim i tyle. Jego guzik obchodzą moje uczucia.
- Maggie, możesz nam powiedzieć o co na powitanie pokłóciłaś się z Zaynem?- spytała mama. Wzruszyłam ramionami.
- Nie pokłóciliśmy się.- powtórzyłam setny raz.
- Dziwnie się zachowujesz, kochanie.- stwierdziła. A jak mam się zachowywać, po tym wszystkim co mu powiedziałam? Na razie mogę powiedzieć że jestem kretynką. Nie powinnam mu była tego mówić.
- Zachowuje się normalnie. Tylko ci się zdaje.- powiedziałam cichym głosem.
- Wiesz że możesz mi powiedzieć wszystko, prawda?
- Uwierz że nie wszystko.- bąknęłam pod nosem. Usłyszała.
- Słucham? Jestem twoją matką.
- Wiem. Mamo, nic się nie dzieje. Wszystko jest w najlepszym porządku.- udawanie się uśmiechnęłam.- Mamo, idź już, proszę. Chce zostać sama.- mama wyszła z pokoju. Co jej miałam powiedzieć? Wiesz mamo wyznałam Zaynowi miłość, ale on nie odwzajemnia moich uczyć? Wplotłam palce we włosy, a następnie przymknęłam oczy.
- Powiedzcie że śnie. Błagam.- szepnęłam sama do siebie. Usłyszałam dzwonienie mojego telefonu. Wstałam i spojrzałam na wyświetlacz. Był to wujek. Szybko odebrała.
- Cześć!- przywitałam się mało entuzjastycznie.
- Co jest, mała? Żeby tak przywitać wujka Alex'a?- udawał oburzonego.
- Przepraszam. Mam gorszy dzień.- jego nie dało się tak szybo z blefować jak mamę. Ciężko westchnęłam.
- Ty też?- usłyszałam jego śmiech. Lekko się uśmiechnęłam.
- A co tobie się stało?- od razu zapytałam.
- Hmm dostałem dobrze płatną pracę i zamierzam kupić jakieś dom. Mam dużo oszczędności.- poinformował mnie.
- I gdzie te złe wiadomości?- zdziwiłam się.
- Dobrze płatna praca, znaczy tylko jedno...- dokończyłam za niego.
- ...koniec wolności.
- Jak ty mnie dobrze znasz. Teraz ty powiedz co się stało?
- Robisz się taki sam jak mama. To że mam gorszy dzień nie znaczy że coś się stało. Po prostu... mam gorszy dzień.- wyjaśniłam. Usłyszałam ciche westchnięcie. Nie kupił tego? To po części prawda. No może tylko początek że mam gorszy dzień.
- Pokłóciłaś się z Zaynem o coś poważnego.- to nie było pytanie lecz stwierdzenie.
- Yhym...- bąknęłam pod nosem. On jest znacznie gorszy niż mama.
- Nawet podejrzewam o co poszło. Pewnie nie chcesz o tym rozmawiać, więc już się zamykam. Chciałem ci tylko przekazać nowe wiadomości z mojego świata.
- Ciesze się że ci się układa. Teraz tylko znać sobie żonę. Nie wieżę w to że jeszcze jej nie masz. Przecież jesteś przystojny, zabawny i strasznie miły.
- I na dodatek mam taką Maggie.- zachichotałam słysząc jego zrezygnowanie.
- Tym bardziej powinieneś ja mieć. W końcu masz taką Maggie.- wujek zawsze umiał poprawić mi humor.
- Nie mam żony na tej samej zasadzie na jakiej ty nie masz Zayna.- zamurowało mnie. Co on właśnie powiedział?

~~*~~

Taki krótki rozdział. Następny będzie tym mega rozdziałem. Spróbuje się bardziej postarać. ;>

1. Dodałam do bohaterów wujka Maggie. ;> KLIK

KOMENTOWAĆ!!  OBSERWOWAĆ!!

niedziela, 3 listopada 2013

Rozdział 16

*Dwa lata później*

*Oczami Zayna*

Zapukałem do dużych drewnianych drzwi. Szczerze mówiąc to w głowie miałem mętlik. Sam nie wiem czemu, ale bałem się tego spotkania. Chyba lepiej mieć to już za sobą. Drzwi się uchyliły i ujrzałem Carren. Na jej ustach jak zwykle spoczywał szeroki uśmiech. Wpuściła mnie do środka po czy przytuliła. Odwzajemniłem uścisk.
- Jak miło cię znowu widzieć, Zayn.- odezwała się pierwsza.
- Ciebie też, Carren.- uśmiechnąłem się. Oboje poszliśmy do salonu gdzie był już mój ojciec. Przywitałem się z nim i usiadłem na fotelu. Rozejrzałem się po pokoju. Nie było jej. Wróciłem wzrokiem do ojca i Carren.- Gdzie Maggie?- spytałem.
- Poszła gdzieś z Jamesem. Powinna już być.- odpowiedziała Carren. Pokiwałem głową i ciężko westchnąłem.
- Wprawdzie nie przyjechałem tylko w odwiedziny.- zacząłem. Ojciec uniósł jedną z brwi.
- Mam taką nadzieje. W końcu nie widzieliśmy się dwa lata.
- Taa.- znowu westchnąłem, ale tym razem zacząłem mówić.- Pamiętacie Lily?- spytałem. Oboje pokiwali głowami.- Zaręczyłem się.
- Gratulacje.- usłyszałem sarkastyczny głos. Obróciłem się i zobaczyłem ją. Stała oparta o futrynę. Jej niebieskie oczy wypalały w mojej głowie dziurę. Nic się nie zmieniła.- Gdybyście wcześniej powiedzieli że on przyjedzie usunęłabym się na ten czas z domu. Miło było cię znowu widzieć, Zayn.- obróciła się na pięcie i ruszyła w kierunku drzwi. Wstałem na równe nogi i bez słowa poszedłem za nią. Wyszedłem przed dom i zobaczyłem Maggie z Jamesem. Maggie siedziała na schodach, a James stał kilka kroków przed nią.
- Mag, możemy pogadać?- spytałem spokojnym głosem.
- Nie mów tak na mnie!- warknęła.
- Okej.- pokiwałem głową.- To co?
- Mów! Nie mam przed Jamesem sekretów.- ciężko westchnąłem.
- Ale ja mam. Poza tym nie chce gadać na ulicy. Chodź do środka. Zajmie ci to tylko 5 minut.- nalegałem.
- Och, zapomniałam że teraz jesteś śmieszną gwiazdeczką.- powiedziała wstając ze schodów. Przeszła obok mnie uderzając swoim ramieniem o moje. Zacisnąłem szczękę. Chwyciłem jej nadgarstek, a ona się odwróciła.
- Możesz wreszcie zachowywać się normalnie!- warknąłem, po czym puściłem jej rękę. Dziewczyna bez słowa się obróciła i ruszyła w stronę drzwi, a ja za nią. Oboje poszliśmy na górę do jej pokoju. Zamknąłem za sobą drzwi i spojrzałem na dziewczynę. Skrzyżowała ręce na klatce piersiowej. Obserwowała każdy mój najdrobniejszy ruch.

*Oczami Maggie*

- Myślałem że się pogodziliśmy.- zaczął.
- Myślałam że już nigdy cię nie spotkam.- bąknęłam pod nosem. Myślałam że nie usłyszał, ale jednak się pomyliłam.- Gdzie twoja cudowna narzeczona?- spytałam.
- O co ci chodzi, Maggie?
- Jesteś cholernym dupkiem, Zayn. Zdajesz sobie z tego sprawę?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Mulat zmarszczył czoło i nie spuścił nawet na chwile ze mnie wzroku.
- Co znowu zrobiłem nie tak?
- Wszystko.- syknęłam.- Od kiedy jesteś z tą swoją ślicznotką? Byłeś z nią kiedy był ślub?- to pytanie ciążyło mi już dłuższy czas. Musiałam to wiedzieć. Zayn zmarszczył czoło, a zaraz po tym spojrzał na ziemię. Wyglądał jakby się nad czymś zastanawiał. Czy to takie trudne pytania? Po chwili podniósł głowę i spojrzał mi w oczy.
- Już wiem o co ci chodzi. O ten nic nie znaczący pocałunek, prawda?- znowu poczułam się jak idiotka. Jakbym dostała od niego w twarz. Oczywiście czego się spodziewałam. Dla niego to tylko nieszczęsny pocałunek z idiotką. Poczułam że zaraz się rozpłaczę. Kolejny raz Zayn doprowadza mnie do płaczu. Udało mi się zapanować nad tym by nie uronić żadnej łzy.
- Wyjdź stąd.- szepnęłam. Malik zrobił kilka kroków do przodu. Stał teraz zaledwie metr ode mnie. Minęłam go, ale ponownie złapał mnie za rękę. Odwróciłam się i próbowałam wyrwać rękę, ale mi się nie udało.
- Puść mnie! Skoro ty nie umiesz wyjść, to ja wyjdę!- krzyczałam nadal próbując się wyrwać. Tym razem już nie wytrzymałam i uroniłam jedną maleńką łzę.
- Czemu tak bardzo przejmujesz się tym pocałunkiem?- spytał poirytowany.
- Bo dla mnie coś znaczył! Nie był tylko nic nie znaczącym pocałunkiem! Nie rozumiesz tego?!- krzyczałam na chłopaka.- Zakochałam się w tobie, ale jesteś zbyt głupi by to zrozumieć.- tym razem szepnęłam, bo brakło mi już sił na krzyczenie. Zayn poluźnił uścisk na mojej ręce. Wykorzystałam to. Wyrwałam soją rękę i szybko wybiegłam z pokoju. Malik pobiegł za mną.- Zostaw mnie!- krzyknęłam. Wybiegłam przed dom i nieco zwolniłam. Minęłam Jamesa i poszłam przed siebie. Mulat chwycił moje ramię i mnie obrócił w swoją stronę.
- Dlaczego mówisz mi to dopiero teraz?- warknął.
- Co by to zmieniło? Zostaw mnie! Wracaj do swoich przyjaciół i narzeczonej. Mnie już wystarczająco skrzywdziłeś. Nawet sobie nie wyobrażasz jak cierpiałam po twoim wyjeździe. Gdy tylko słyszałam o tobie w telewizji wyłączałam telewizor i zamykałam się w pokoju. Przepłakałam nie jedną noc. I to wszystko przez ciebie. Nienawidzę cię za to wszystko, rozumiesz?- brunet stał jak osłupiały.
- Nie wiedziałem.- odezwał się cicho.
- Nie wiesz co to znaczy kochać. A teraz zostaw mnie w spokoju.- zrobiłam kilka kroków do tyłu, a następnie się odwróciłam. Zayn stał i patrzył jak odchodzę, a James dogonił mnie i poszedł wraz ze mną. Nawet nie wiedziałam gdzie idę. Pewnie jak zwykle wyląduje w domu Jamesa. Jak zwykle będzie wysłuchiwał moich lamentów. Jestem mu wdzięczna za wszystko co dla mnie zrobił.

*Oczami Zayna*

Przecież ona mnie nienawidziła. Przecież to jest nie możliwe. Wszedłem do domu. W środku stała Carren i ojciec. Patrzyli na mnie, a na twarzach mieli wypisane znaki zapytania.
- O co znowu się pokłóciliście?- zapytał ojciec. Wpatrywałem się w nich. Moja twarz wyrażała zdziwienie.
- Nie pokłóciliśmy się.- szepnąłem.
- Ale...- nie pozwoliłem mu dokończyć.
- Wyjaśniliśmy sobie pewną sprawę.- znowu szepnąłem.
- Coś się stało?- spytała troskliwie Carren. Pokręciłem głową.- Jesteś strasznie blady, Zayn.
- Ja muszę jechać do chłopaków. Muszę sobie coś przemyśleć. Przepraszam was, ale to ważne.- pożegnałem się z Carren i tatą. Ruszyłem w stronę drzwi, ale gdy już je otwarłem zatrzymałem się i odwróciłem.- Zadzwońcie do Maggie i powiedzcie jej że wróciłem do chłopaków. Nie mówcie jej że to ja kazałem wam zadzwonić.- Carren w ogóle nie wiedziała co się dzieje. Była zdziwiona moją prośbą. Chce po prostu żeby Maggie wiedziała że już mnie tu nie ma. Wyszedłem z domu i wsiadłem do swojego auta. Dlaczego wszystko musi być tak trudne? Dlaczego wcześniej nie wiedziałem o jej uczuciach? To by wiele zmieniło w moim życiu. Odpaliłem auto, a następnie pojechałem do chłopaków.
Gdy już dotarłem do domu, wszedłem bez słowa i poszedłem do swojego pokoju. Trzasnąłem za sobą drzwiami i rzuciłem się na łóżko. Moja samotność nie trwała długo. Ktoś zapukał do moich drzwi, a później bez pozwolenia wszedł. Było to Harry.
- Co?- spytałem. Lokaty podszedł do mojego łóżka i usiadł na jego skraju.
- Co jest?- tym razem to on zapytał. Ciężko westchnąłem.
- Rozmawiałem z Maggie.
- Znowu się pokłóciliście?
- Nie! Powiedziała mi że się we mnie zakochała, że cholernie ją raniłem i nadal to robię. Gdybym wiedział o tym wcześniej wszystko by teraz wyglądało inaczej.
- Na prawdę się w tobie zakochała? Nigdy na taką nie wyglądała.- stwierdził Harry.
- Popłakała się. Powiedziała że nie wiem co to znaczy kochać. Chyba w pewnym sensie ma rację. Zostaw mnie samego. Muszę nad wszystkim pomyśleć.- Hazz pokiwał głową i wyszedł. Zostałem sam ze swoimi myślami. To było chyba najgorsze co mogło się dzisiaj wydarzyć.

..............................................................................................

Udało mi się napisać! Co prawda miałam małe problemy, ale napisałam. Jestem z siebie dumna. ;P
Stwierdziłam że nie będę dzieliła tego opowiadania na żadne części. ;) Mam nadzieje że rozdział się podobał. Następny będzie o wiele lepszy. ;> Przepraszam że taki krótki, ale jakoś tak wyszło. ;P

CZYTASZ = KOMENTARZ